Czy często siebie krytykujesz? Czy bywają takie chwile, w których wręcz sama do siebie pałasz odrazą? Czy gardzisz sobą? Czy Twoja głowa pełna jest pretensji do samej siebie? Czy towarzyszy Ci poczucie niepokoju? Czy masz tak, że próbujesz wszelkimi sposobami zasłużyć na to, żeby inny Cię zaakceptowali? Czy próbujesz siebie nieustannie naprawiać? Czy nieustannie próbujesz się zmienić, ale i tak życie, którego pragniesz się nie pojawia? Jeśli tak masz, to wiedz, że nie jesteś sama. Obok Ciebie żyją kobiety, które mają podobnie lub nawet tak samo. Próbują za wszelką cenę się naprawić, a i tak w ich życiu nic się nie zmienia. Jednakże tak nie musi być…
Życie w ciągłym poczuciu niewystarczalności jest ogromnie obciążające. Degraduje, a nawet ubezwłasnowolnia. Dokładnie tak – ubezwłasnowolnia. Człowiek żyjący pod presją standardów innych osób często próbuje się dostosować, aby zostać zaakceptowanym. Ta walka nigdy się nie kończy. A wszystko dlatego, ponieważ te standardy nie mają granic. Co dalej rodzi poczucie bycia osobą, która nie jest wystarczająco dobra, aby zasłużyć na miłość, szacunek, zrozumienie… Nad tym wszystkim pochyla się Małgorzata Trzaskowska w książce „Czuła dla siebie. Żyj wolna od presji i lęku” (link do książki >TUTAJ<), która zainspirowała mnie do napisania dzisiejszego artykułu, a zarazem zareklamowania wspomnianej książki. Bowiem jest to pozycja, która doskonale obrazuje plusy i minusy życia w reżimie własnych i cudzych standardów. Zachęca do odsunięcia się od własnej presji i postawienia pierwszego kroku ku samoakceptacji. Jednocześnie wskazując na szereg walorów z niej wynikających. Przyznaję, że jest to książka pełna motywacji i wsparcia. Autorka podaje pomocną dłoń kobietom żyjącym w lęku i pod presją toksycznych standardów. Stąd też mój dzisiejszy wpis. Bazując na jej radach postaram się przedstawić, jak to jest z tą samoakceptacją, i czy faktycznie powinniśmy się bać, że samoakceptacja zrobi z ludzi egocentryków…
Zanim jednak to zrobię, to już teraz pragnę nadmienić, że jest to książka napisana z myślą o kobietach. Ja również mój dzisiejszy artykuł dedykuję płci żeńskiej. Jednakże sądzę, że zarazem z mojego wpisu, jak i z książki skorzysta każdy – każdy niezależnie od płci. Do czego zachęcam 🙂
Czy samoakceptacja jest zła?
NIE!!! I jeszcze raz NIE. Choć bywa, że budzi ona pewne obawy. Kiedyś ktoś powiedział mi, że samoakceptacja prowadzi do tego, że po świecie będą chodzić sami egoiści, którzy nie mają poczucia winy, ani wstydu. Nie mogę zgodzić się z tym przekonaniem, choć rozumiem, że taka myśl może rodzić jakieś obawy, w szczególności, gdy samoakceptację definiujemy przez pryzmat egoizmu.
Na czym polega samoakceptacja?
Samoakceptacji nie buduje się na piedestale egocentryzmu. Choć ma ona związek z EGO, to jednak jest bardzo daleka od egocentryzmu, który polega na stawieniu siebie w centrum i nietolerowania innych poglądów niż własne. Samoakceptacja jest dokładnie tym, co sugeruje jej nazwa: stanem całkowitej akceptacji samego/samej siebie. Polega na akceptowaniu tego, kim jesteś, bez żadnych kryteriów czy warunków. Przyjęcie siebie w całości – z całym arsenałem, nawet tych trudnych i ciężkich rzeczy, które dotyczą na przykład błędów. Tak więc, nie wystarczy po prostu przyjąć to, co dobre, wartościowe lub pozytywne w sobie. Aby ucieleśnić prawdziwą samoakceptację, potrzeba także przyjęcia mniej pożądanych aspektów siebie samego – czegoś czego nie masz lub czegoś czym inaczej zarządzasz niż inni ludzie.
Kiedyś mój ojciec powiedział, że każdy z nas ma swoje „dziwactwa”. I taka prawda. Każdy z nas ma coś „dziwnego” w sobie. Coś co zaskakuje, jest inne. Co nie oznacza, że jest mniej wartościowe lub w ogóle niestosowne. „Dziwny” lub „inny” nie oznacza gorszy. To, że kogoś coś zaskakuje lub nie zgadza się z jego statusem quo, nie oznacza, że to jest coś niewłaściwego. Jedynie prawda jest taka, że to coś nie zgadza się lub jest dalekie od „standardu” drugiego człowieka.
Ja uwielbiam patrzeć na siebie samą przez pryzmat własnych dziwactw, jednocześnie akceptować je. Dzięki temu czuję się sama ze sobą dobrze, co nie oznacza, że zawsze komfortowo. Bowiem naturalne i normalne jest to, że jeśli ktoś podważa coś naszego, to wywołuje to w nas trudne emocje. Czujemy wtedy smutek, niepokój, a nawet złość. Choć są to trudne emocje, przez niektóre osoby określane jako negatywne, to w rzeczywistości są one czymś dobrym. Jednakże tak jak wcześniej napisałam – trudnym. One kosztują człowieka czasem dużo wewnętrznej siły, aby się w nich nie pogubić. Zaś tak naprawdę chcą dobrze. Przychodzą z informacją, że jesteśmy okej ze wszystkimi swoimi „dziwactwami” niezależnie od tego, co kto ma na ich temat do powiedzenia.
Po co człowiekowi samoakceptacja?
Jest ona niebywale pomocna. Choćby w takich momentach, w których ktoś próbuje nam wmówić, że jesteśmy beznadziejni, bo nie potrafimy czegoś zrobić. Jest pomocna wtedy, gdy ktoś nas negatywnie i krytycznie ocenia, choć nikogo nie krzywdzimy ani nie ranimy. Bowiem samoakceptacja daje człowiekowi wsparcie. Tak jak najlepsza przyjaciółka, która służy pomocnym słowem, tłumacząc, że jeśli ktoś wobec nas tak postępuje, to najwidoczniej próbuje nas ustawić wedle swojej modły. To, że komuś coś w nas nie pasuje, nie oznacza od razu, że się popsuliśmy. Że to z nami jest jakiś problem. Trudność może leżeć w standardach, które wyznaje druga osoba. Z statusem quo tej osoby, czyli z jej stałym stanem rzeczy, który wyznaje.
Załóżmy, że kobieta zrywa ze swoim partnerem relację tłumacząc mu, że to przez jego wścibskość musi od niego odejść. Dodatkowo wyjaśniając mu, że gdyby był bardziej wyrozumiały, to ona na pewno by nie musiała odchodzić. Gdzie jeszcze kilkanaście dni temu oczekiwała od niego większego zaangażowania, bo inaczej z nim zerwie. Tak więc… Mężczyzna zaangażował się tak jak ona sobie tego życzyła, a potem i tak partnerka z nim zerwała, bo uznała, że jest nazbyt wścibski. Można się pogubić? No można, w szczególności wtedy kiedy staramy się spełnić kogoś standardy, a ten ktoś i tak potem uznaje, że mu to nie pasuje i znajduje dziurę w całym.
Dopasowywanie się kosztuje człowieka bardzo dużo wysiłku. Co nie oznacza, że jest całkowicie złe. Natomiast może okazać się niebywale wykańczające psychicznie dla człowieka, który próbuje się dostosować do kryteriów, które są nieokreślone lub nagle ulegają zmianom. Do tego stopnia można się pogubić, że wtedy człowieka sam do siebie może pałać odrazą, bo nie wie, co jest dobre, a co już jest dalekie od tego, co właściwe. Przyznaję, że ja też bym się pogubiła. Spójrzmy chociażby na kanony piękna. Raz cienkie brwi, a raz im szersze tym lepsze. Raz małe usta, a raz duże usta. Raz blada skóra, a raz ciemna skóra. Raz długie włosy, a raz krótkie. Mogłabym wymieniać w nieskończoność.
Jak odróżnić dobrą samoocenę od dobrej samoakceptacji?
Samoocena to nic innego jak własne zdanie na swój temat, czyli ocena samego siebie. Dobra samoocena oznacza dosłownie to samo – posiadanie dobrej oceny na swój temat. Zaś samoakceptacja jest daleka od oceny, opinii i jakiś kryteriów. To droga usłana akceptacją tego, że jako człowiek masz swoje „dziwactwa”. Że jak każdy popełniasz jakieś błędy. Że masz inaczej niż inni i przez to wszystko nie definiujesz siebie jako człowieka. Innymi słowy, akceptacja siebie jest bezwarunkowa, wolna od jakichkolwiek kwalifikacji, w przeciwieństwie do samooceny, która jest oceną własnej wartości.
Co ważne, samoakceptacja nie oznacza akceptowanie samego siebie w momencie, gdy czyni się komuś coś złego. Tu nie chodzi o wyzbycie się poczucia winy. Poczucie winy to przyjęcie tego, że faktycznie zrobiło się coś złego i należy zastanowić się nad tym, jak ewentualnie ową sytuację naprawić lub nie dopuścić do niej w przyszłości. Innymi słowy, poczucie winy pełni korekcyjną funkcję. Pcha nas ku zmianie swojej postawy, aby nie przekraczać swoich oraz cudzych zasad, wartości, granic i praw. Zaś samoakceptacja pomaga w jego przyjęciu. Co mam na myśli? W posiedzeniu z tym co trudne, pooglądanie tego, ale nie definiowanie siebie samego przez pryzmat tego, co się zrobiło. Jakieś Twoje zakochanie czy działanie, które definiujesz jako negatywne nie czyni z Ciebie potwora w ludzkiej skórze. Dla przykładu: „Kobieta przechodząca przez rozwód, który postrzega przez pryzmat własnej porażki, w tej sytuacji może doświadczyć samoakceptacji jako przyznania przed samą sobą do nieudanego małżeństwa, ale to nie czyni z niej porażki”. Albo: „Pracownik, który ma trudności z realizacją celów wyznaczonych przez wymagającego szefa, może posłużyć się samoakceptacją poprzez akceptację faktu, że tak bywa w życiu zawodowym, że nie da się zrealizować niektórych zadań, co nie czyni go złym pracownikiem”.
Jak zbudować samoakceptację w sobie?
Na drodze do samoakceptacji stoi sporo znaków, ale trzy główne wskazują na: kultywowanie współczucia dla samego siebie; puszczanie wolno poczucia wadliwości i z nim związanego poczucia wstydu; praktykowanie wybaczania sobie samemu/samej. A pozostałe znaki? No właśnie… One są bardzo ważne, bo wychodzą z głębi Twoich potrzeb. Tak więc, to co na nich jest napisane warto abyś Ty sam/a odkrył/a. W tym celu zadaj sobie kilka pytań:
- Po czym poznasz, że kierujesz się samoakceptacją?
- Co się zmieni w Tobie, gdy złapiesz za niewidzialną rękę samoakceptację?
- Jak się o siebie będziesz troszczyć, gdy będziesz praktykować samoakceptację?
- Jakie myśli będą oznaką samoakceptacji?
To zadanie może wydać się dość trudne i w rzeczywistości takie jest, bo trudno jest rozpoznać samoakceptację jeśli nigdy jej się do siebie nie miało. Dlatego zachęcam do odkrycia swojej „Kochającej Części”, o której autorka książki „Czuła dla siebie” pisze tak: „Twoja kochająca część jest tu Twoim przyjacielem, opiekunem i doradcą. Pokazuje Ci, jak wpływa na Ciebie ta sytuacja i jak się z tym wszystkim czujesz. Ona bierze Cię za rękę i prowadzi do rozwiązania. Stoi za Twoimi plecami i daje wsparcie. Nie krytykuje, lecz pomaga. Pokazuje Ci, że możesz patrzeć na siebie kochającymi oczami.
Możesz za nią podążyć i tak właśnie siebie zobaczyć. Jako dobrą, piękną i wartościową istotę, która czasami popełnia błędy, nie zawsze zachowuje się idealnie, nie wygląda perfekcyjnie i też nie zawsze radzi sobie z emocjami. Czasami się boi, czasami wstydzi, czasami wątpi, czy cokolwiek potrafi. Istotę, która bardzo chce być kochana, akceptowana i przyjmowana, i bardzo się stara na tę sympatię i akceptację zasłużyć. Być może miota się, walczy i robi wszystko, żeby inni uznali ją za godną miłości i szacunku. Stara się tak bardzo, że czasami aż robi sobie krzywdę. Tak bardzo jest skupiona na szukaniu akceptacji innych, że chwilami całkiem traci z oczu siebie.
Ta dobra , piękna i wartościowa Istota jakimś cudem dała się przekonać, że taka nie jest . Że dopiero musi nabrać wartości, że musi się zmienić, że dopiero musi stać się kimś, kto zasługuje na wszystko, co najlepsze. I goni za tym przez większość życia, nie zauważając, że ma to wszystko w sobie.
Samowspółczucie pomaga wrócić na właściwe tory. Przypomnieć sobie, jaka jest prawda. I uświadomić sobie, że wzrastanie nie polega na naprawianiu siebie i osiąganiu coraz to nowych, ambitnych celów, nie zawsze zgodnych z wewnętrznym głosem, lecz na wykorzystywaniu i doskonaleniu swoich talentów, rozwijaniu własnych zdolności i potencjału, i wydobywaniu na powierzchnię pełni blasku swojej Istoty.
A jak ten blask wydobywać?
- pielęgnować swoją Kochającą Część i dawać jej uwagę;
- wzmacniać nowe, wspierające przekonania na swój temat;
- dbać o swój dobrostan, wybierać zachowania, które sprzyjają samorozwojowi i są nacechowane miłością do siebie, a także
- unikać nawyków i zachowań, które nie wypływają z miłości do siebie i nie sprzyjają wzrastaniu, a są wręcz destrukcyjne i opresyjne. Mogą to być szkodliwe nawyki, negatywne myślenie o sobie, umniejszanie swojej wartości, samokrytyka, karanie siebie, wybuchy gniewu czy agresji, nadmierne jedzenie, używki”.
Dobiegając prawie do końca dzisiejszego artykułu podzielę się z Tobą myślami, które pomagają innym osobom, gdy kultywują w sobie samoakceptację. Oto kilka myśli, które wspierają puszczanie wolno poczucia wadliwości i z nim związanego poczucia wstydu:
- Wygrana i przegrana jest dla mnie okej. Nic to o mnie nie mówi. Mówi tylko tyle, że coś wygrałam lub przegrałam.
- Mam wiele wad i mogę pracować nad ich naprawą bez obwiniania lub potępiania siebie za ich posiadanie.
- Nie potrafię udowodnić, że jestem dobrą ani złą osobą. Najmądrzejszą rzeczą, jaką mogę zrobić, to po prostu zaakceptować siebie.
- Nie muszę „udowodnić” swojej wartości osobom, które nie chcą lub nie potrafią jej dostrzec. Lepiej dla mnie, abym nie robiła rzeczy niemożliwych.
- Akceptowanie siebie jako człowieka jest lepsze niż próba udowodnienia, że jestem nadczłowiekiem lub oceniania siebie jako podczłowieka.
- Znam swoje „dziwactwa” i nie muszę przez ich pryzmat siebie definiować.
- Potrafię chwalić swoje zachowanie bez chwalenia siebie.
- Potrafię mówić o tym czego nie potrafię lub nie umiem bez krytykowanie siebie.
- Krytykowanie nie jest mi potrzebne do zmiany zachowania, które szkodzi mi i innym osobom.
- Czasami muszę polegać na innych, aby było mi łatwiej funkcjonować. Zaś nie muszę polegać emocjonalnie na nikim, aby zaakceptować siebie.
- Nie jestem zobowiązana do niczego lub nikogo, aby zaakceptować siebie.
- Sukces nic o nikim nie mówi. Nie czyni mnie lepszym człowiekiem.
- Porażka nic o nikim nie mówi. Nie czyni mnie gorszą osobą.
Zaś teraz jeszcze kilka słów o kultywowaniu współczucia dla samego siebie i praktykowaniu wybaczania sobie samemu/samej… A więc, kiedy zauważysz osądy i samooceny – po prostu pobądź z nimi. Pobądź z emocjami, które w Tobie wywołują. Nie oceniaj dalej tego co czujesz. Zatrzymaj się. Następnie spróbuj przywołać przebaczenie i współczucie. Jeśli osądzasz siebie za to, że nie robisz czegoś dobrze lub nie jesteś w czymś wystarczająco dobry/a, czy możesz sobie to wybaczyć, tak jak możesz wybaczyć komuś innemu?
Wiem, wiem… Może być to trudne, dlatego w tym celu posłuż się ćwiczeniem, które proponuje autorka Małgorzata Trzaskowska. Oto ono:„
ĆWICZENIE
Współczucie dla siebie
- Zapewnij sobie spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie Ci przeszkadzał i znajdź 10-15 minut czasu. Usiądź, zamknij oczy i oddychaj chwilę spokojnie, skupiając się na wdechach i wydechach, by oczyścić umysł.
- Teraz pomyśl o czymś, czego nie potrafisz w sobie zaakceptować i co trudno jest Ci zmienić. Być może już kilka razy próbowałaś, ale jak dotąd ci się nie udało. Może to być jakaś niedoskonałość Twojego wyglądu, cecha charakteru, sytuacja, kiedy zachowałaś się w sposób, którego teraz się wstydzisz.
- Mając tę cechę albo sytuację w pamięci oddychaj przez chwilę skupiając się na swoim sercu. Poczuj ciepło i pulsowanie w klatce piersiowej, potem wyobrażaj sobie, jak z każdym oddechem napełniasz się siłą i spokojem.
- Teraz pomyśl o swojej Kochającej Części. Możesz wyobrazić sobie, że stoi obok Ciebie albo tuż za Tobą, trzymając rękę na Twoim ramieniu.
- Pozostając w kontakcie z uczuciem siły i spokoju i odczuwając wspierającą obecność Twojej Kochającej Części, powiedz do siebie w myślach: „Jestem wartościową osobą, godną miłości i szacunku. Mam w sobie zdolności i umiejętności, które czynią mnie wyjątkową. Nie jestem doskonała i czasami popełniam błędy, albo zmagam się z trudnościami. To jest normalne. Daję sobie do tego prawo, bo jestem człowiekiem. Widzę, że jest mi źle i smutno z powodu… i jestem przy sobie, z życzliwością pozwalając sobie na przeżywanie tych emocji. Nie jestem doskonała, ale potrafię zaakceptować to, co czuję i siebie taką, jaka jestem teraz”.
- Pozostań tak jeszcze chwilę oddychając i przywołując uczucie siły i spokoju. Po chwili pozwól, by wyobrażenie straciło na intensywności i odpłynęło. Gdy będziesz gotowa, otwórz oczy i wróć do tu i teraz”.
Jak się masz po tej praktyce? Jak Ci było z „Kochającą Częścią”?
Pamiętaj proszę o tym, że samoakceptacja to akceptowanie swoich „dziwactw”, ale nie porzucenie zmiany jeśli takowej potrzebujemy. Samoakceptacja oznacza bycie świadomym własnych słabości, inności, dziwactw bez jakiegokolwiek emocjonalnego przywiązania do nich.
Reasumując, zaakceptowanie siebie to odszukanie swojej wewnętrznej mocy. Kiedy kultywujesz samoakceptację, nie musisz już szukać zewnętrznych źródeł potwierdzenia. Nauczenie się, jak akceptować siebie, jest również odskocznią do tego, jak dbać o swoje zdrowie psychiczne i tego właśnie uczy książka „Czuła dla siebie”. Nie tylko pomoże Ci ona przestać nieustannie wywierać na samą siebie presję, ale nade wszystko doda siły ku temu, aby żyć w zgodzie ze sobą i z tym jaka jesteś. Bez presji i nacisku. „Czuła dla siebie” nauczy Cię patrzenia na samą siebie kochającymi oczami i rozpocząć taki etap w Twoim życiu, w którym poczujesz lekkość i swobodę. Gotów? Gorąco polecam i zachęcam do lektury.
Autorka: AGNIESZKA ZBLEWSKA
Dziękuję Wydawnictwu HELION – onepress ¦ sensus za możliwość współpracy przy tak bardzo sięgającej głębi książce.
Podobne wpisy
4 odpowiedzi na “SAMOAKCEPTACJA, czyli jak być czułym dla siebie i żyć bez presji i lęku?”
Zostaw komentarz
ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ
SZUKAJ
NEWSLETTER
Zapisz się na naszą listę mailingową Niech nigdy nie ominie cię żadna nowinka
NAJNOWSZE ARTYKUŁY
ŚLEDŹ MNIE
KATEGORIE
- DEPRESJA
- EMOCJE i NASTRÓJ
- My Lifestyle
- PSYCHOLOGIA ASERTYWNOŚCI
- PSYCHOLOGIA KOMUNIKACJI
- PSYCHOLOGIA KONFLIKTU
- PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
- PSYCHOLOGIA ODŻYWIANIA
- PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
- PSYCHOLOGIA PEWNOŚCI SIEBIE
- PSYCHOLOGIA PRACY
- PSYCHOLOGIA PRZEMOCY
- PSYCHOLOGIA RODZINY
- PSYCHOLOGIA ROZWOJU
- PSYCHOLOGIA SEKSU
- PSYCHOLOGIA STRATY
- PSYCHOLOGIA SUKCESU
- PSYCHOLOGIA ŚWIADOMOŚCI
- PSYCHOLOGIA SZCZĘŚCIA
- PSYCHOLOGIA UZALEŻNIENIA
- PSYCHOLOGIA WPŁYWU - AFIRMACJE
- PSYCHOLOGIA ZABURZEŃ
- PSYCHOLOGIA ZDROWIA
- PSYCHOLOGIA ZMIANY
- PSYCHOLOGIA ZWIĄZKU
- PSYCHOTERAPIA
- TECHNIKI NLP
- TOKSYCZNE OSOBOWOŚCI
- WARTO PRZECZYTAĆ
- WARTO WIEDZIEĆ
- WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ
Zaakceptować siebie gdy jest Ci źle ..można pewnie kiedyś tak . Chciałbym aby ten czas już nadszedł.
Kochać tylko siebie i być z siebie zadowolona?. Tak tylko co zrobić kiedy jesteś połówka drugiego człowieka który mówi Ci ,że już Cię nie kocha? Chce być sam.
W tym momencie ja zostaje sama podwójnie z sobą i z nim.
wiem nie brzmi to optymistycznie ale tak mówi moje złamane serce a nie jest już takie młode..
Cierpimy w każdym wieku tak samo.. boleśnie
Lidka
Choć wiem, że niewiele mogę w tym krótkim komentarzu, to mimo wszystko proszę przyjąć ode mnie bardzo dużo wspierających myśli.
Pomocny artykul po relacji z osoba socjopatyczna.
Cieszę się, że mogłam być pomocna.