Czy w dzieciństwie bagatelizowano Twoje emocje? Czy gardzono Twoimi uczuciami? Czy nie pozwalano Ci wyrażać swojego zdania? Czy masz poczucie, że przeszłość choć za Tobą, to jednak wciąż wkrada się do Twojej teraźniejszości? Czy masz poczucie, że wciąż powielasz coś co nie pozwala Ci żyć w zgodzie ze samym/samą sobą? Czy przeszłe schematy rządzą Tobą i mają wpływ na Twoje obecne wybory? Jeśli te pytania były dla Ciebie emocjonalnie trudne, to podejrzewam, że wciąż nosisz w sobie ciężar minionych lat. Jednakże tak nie musi być…
Ciężar przeszłości może zrujnować nasze obecne życie. Niby historia, a jakby wciąż żywa. Tak bardzo bolesna. Doskonale wiedzą o tym moi Klienci, którzy postanowili się ze mną podzielić tym, co trudne. Jednakże ich opowieści nie zawsze zaczynały się od tego, co było kiedyś. Bywało tak, że w pierwszej kolejności moje uszy słyszały o tym, co teraz jest bardzo trudne, i tym samym skomplikowane. Wtedy padały pytania: Co ze mną jest nie tak? Dlaczego jestem taki pokręcony/a? Dlaczego nie mogę inaczej żyć? Dlaczego sam/a siebie ranię? W tych pytaniach nie tylko zawarta była prośba o pomoc. One były potrzebą zrozumienia samego/samej siebie – tego co dzieję się teraz. Były potrzebą wyjścia poza schematy, które rujnują i degradują. Nie ma co się dziwić, że człowiek potrzebuje zrozumieć, skąd coś pochodzi, coś co rani. To bardzo naturalne, że potrzebujemy większego wglądu w samego/samą siebie. Zaś zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy może pozwolić sobie na psychoterapię. Stąd też mój dzisiejszy artykuł, do którego zainspirowała mnie książka „Głos kobiecej duszy. Siedem opowieści o pożądaniu, miłości, wzrastaniu i sile” (link do książki >TUTAJ<), której autorką jest psychoterapeutka Maxine Mei-Fung Chung. Jest to opowieść o siedmiu kobietach, które zdecydowały się na psychoterapię u autorki. Maxine nie tylko opisuje, jak wyglądało ich życie – czego doświadczyły, ale nade wszystko dzieli się tym, jak wyglądał ich proces psychoterapeutyczny. Dodatkowo dzieli się tym, co sama jako terapeutka doświadczała podczas sesji. Jest to niezwykle wzruszająca a zarazem otwierająca podróż. Co mam na myśli pisząc „otwierająca”? Otóż, publikacja zabiera czytelnika w zakamarki ludzkiego cierpienia, pokazuje co za nim się kryje i jak dosięgnąć uzdrowienia. Innymi słowy, czytelnik nie tylko zanurza się w emocje, ale odkrywa, co może stać, za określonymi schematami postępowania. Ja jako czytelniczka i psychoterapeutka bardzo uważnie przyglądałam się temu, o czym pisze autorka. Dla mnie czytanie tej książki było jakby doświadczeniem superwizyjnym, czyli czymś co mogłabym krótko określić, jako wsparcie innego lub innych psychoterapeutów. To było dla mnie bardzo wnoszące doświadczenie. Jednakże nie chciałabym, abyś pomyślał/a, że ta książka jest tylko dla osób pomagającym drugiemu człowiekowi – dla psychoterapeutów. Bowiem tak nie jest. Ta książka daje także ogrom wsparcia dla osób, które potrzebują zrozumieć samego siebie. Ona daje wgląd w to, co było i jak można temu zaradzić. Jak sobie samemu pomóc. Co ważne, jest w niej bardzo dużo wyjaśnień, co do samego procesu psychoterapeutycznego. Czytelnik ma możliwość przyjrzenia się temu, jak wygląda psychoterapia. Choć nie odkrywa całego procesu, to jednak daje wgląd w to, czego można się spodziewać na sesjach. Dodatkowo wyjaśnia, że psychoterapeuta jest człowiekiem z krwi i kości – ma za sobą swoje doświadczenia i przeżycia. Nie jest nadczłowiekiem. Nawet nie może być kimś takim. Jak pisze Maxine: „Myślenie o terapeutce występującej poza gabinetem, co słyszałam wiele razy w ciągu prawie dwudziestu lat, może być częstym i często bardzo niepokojącym doświadczeniem. Pacjenci dzielili się różnymi przemyśleniami na mój temat, opowiadali, jak wyobrażają sobie, że wyglądam moje życie poza pięćdziesięcioma minutami wspólnej sesji. Pewien pacjent wyobrażał sobie, że weekendami jeżdżę sportowym kabrioletem; inni sądzili, że nie mam dzieci, nie mam matki, chodzę do kościoła, jestem queer, singielką, mężatką, znawczynią sztuk walki. Jedna z pacjentek podejrzewała, że nigdy nie opuszczam gabinetu i śpię na kanapie, która na noc zamienia się w rozsuwane łóżko. Później była zszokowana i zawiedziona, gdy odkryła, że kanapa nie ma ani takich zdolności, ani nawet mechanizmu pozwalającego na zmianę jej funkcji. (…) Wiedza, że terapeutka nie jest nieludzka lub wolna od uczuć, własnej podmiotowości, a co za tym idzie – reakcji, wiedza o tym, że jemy, robimy zakupy i oddychamy, potrafimy kochać, pragnąć, mieć nadzieję, bać się i niepokoić jak każdy inny człowiek, jest ważna w rozwijaniu bliskości, wzajemnego szacunku i uznania dla siebie. Dzięki temu czuje się moc zdrowienia i wspólnie jej doświadcza.”
Przyznaję, że ja również usłyszałam od moich Klientów to, jak wyobrażają sobie moje życie. Niektóre osoby zakładały, że jestem mega pewną siebie osobą i nigdy nie opuszcza mnie szczęście. Że miałam cudowne dzieciństwo, i niezwykle rozumiejących rodziców. Że mam dzieci; że nie mam dzieci; że ciągle pracuje; że mam czas na wiele aktywności… No cóż… Każdy ma prawo do pewnych fantazji, ale czy one są prawdą? Nie. Nie czuję się mega pewnie w każdej sytuacji. Z doświadczeniem i pracą nad własnym rozwojem więcej we mnie pewności, ale nie przepełnia mnie ona po brzegi. Z szczęściem bywa różnie w moim życiu. Mam w sobie wiele innych emocji. Pojawia się we mnie: smutek, żal, lęk, gniew, rozpacz… Szczęście jest jedną z wielu emocji, które mi towarzyszą. Niestety nie zawsze ono jest we mnie. Nawet nie wiem, czy tego bym dla siebie chciała. To mogłoby mi bardziej zaszkodzić, niż pomóc. A co do mojej przeszłości to przyznaję, że się nią nie dzielę. Jest ona czymś dla mnie intymnym. Mogę tylko wspomnieć o tym, że moi rodzice też są ludźmi, którzy popełniali błędy. A reszta? Niech zostanie tajemnicą, która uruchamia fantazje 🙂
Czy jest to książka tylko dla kobiet? Nie. Faktem jest, że autorka pisze o kobietach do kobiet, zaś ja uważam, że skorzysta z niej każda osoba, niezależnie od płci. Patrząc na to, że tym kobietom nie tylko towarzyszą kobiety. Opowieść odkrywa różne role – te które przypisano kobietom i mężczyznom. Natomiast nie będę zdradzać szczegółów. Mogę jedynie wspomnieć, że znajdziesz w niej siłę ku temu, aby zawalczyć o siebie samego/samą, jak to zrobiła Terri konfrontując się ze sowimi pragnieniami, ze swoją intymną częścią samej siebie. Odszukasz w niej wolność ku temu, aby puścić wolno więzy patriarchatu, jak to zrobiła Kitty odchodząc od destrukcyjnych schematów łączących ją z ojcem. Poodnajdujesz w niej drogę ku wyrażaniu własnych emocji, tak jak zrobiła to Ruth odkrywając to co czuje i jaki ma to związek z jej przeszłością. Wypatrzysz w niej drogę ku wolności, jak to zrobiła Marianna odrzucając zależność na rzecz niezależności, nawet jeśli jest to sprzeczne z tym, co sądzą inni ludzie. Znajdziesz w niej łączność ze samym/samą sobą – z tym kim jesteś, tak jak zrobiła to Tii przewartościowując swoje życie ku lepszym relacjom z innymi ludźmi. Odszukasz w niej miłość która leczy, jak to zrobiła Agatha, która przyjęła do swojego serca uczucie kochania i bycia kochaną. Kończąc, poodnajdujesz i dzięki niej zbudujesz wsparcie dla samego/samej siebie, jak to zrobiła Beverly wyznając szczerą prawdę o tym, co czuje. Jak pisze sama autorka: „Głos kobiecej duszy. Siedem opowieści o pożądaniu, miłości, wzrastaniu i sile to zbiór prawdziwych opowieści, które z intersekcjonalnej perspektywy przyglądają się kobiecemu życiu i związkom kobiet z pożądaniem. Jest to także delikatnie uchylone okno ukazujące intymną relację między psychoterapeutką a pacjentką. Jeśli następnym razem, gdy twoje pragnienie wyda ci się obcą wyspą, pochylisz się nad nim z nową świadomością – mój cel będzie osiągnięty”.
Ja zaś teraz zaproszę Cię, w krótką podróż ku samemu/samej sobie. Zainspirowana książką „Głos kobiecej duszy” opracowałam kilka sugestii, które mogą być Ci jakoś pomocne, jeszcze przed lekturą wspomnianej książki. A więc…
Czym jest wewnętrzne dziecko?
Nasze wewnętrzne dziecko jest częścią nas samych, która pamięta przeszłe doświadczenia. Ma w pamięci nie tylko to, co dobre. Pamięta również lęki, traumy, zaniedbania czy stratę. Tak więc, nasze wewnętrzne dziecko pamięta chwile uśmiechu, ale również to, jak słone łzy spływały nam po policzkach.
Jedno jest pewne, określenie dokładnego wydarzenia, które nas trapi, może być trudne, ale kiedy zaczynamy odkrywać nasz wewnętrzny świat, możemy zacząć zauważać nasze wewnętrzne wzorce, które pozostawiły nam podświadome ślady okruchów cierpienia.
Jak zrozumieć swoje wewnętrzne dziecko?
Po pierwsze, bardzo ważne jest to, aby zrozumieć, że wstyd, który w sobie nosisz nie ma nic wspólnego z Tobą. On jest tym, czym „karmiono” Cię w dzieciństwie – tym, jakimi negatywnymi słowami Ciebie określano. Jest krytyką, którą wobec Ciebie stosowano. A to wszystko niestety może wpłynąć na sposób myślenia o samych sobie. Na to, jak bardzo Ty teraz będziesz sam/a siebie negatywnie oceniać. Po co o tym piszę? Mam na uwadze to, że nasze umysły przepełniają destrukcyjne myśli, które tak naprawdę nie należą do nas – bowiem są pokłosiem tego, jakimi słowami określano nas w dzieciństwie. Jeśli było takich słów dużo w Twojej przeszłości, to istnieje prawdopodobieństwo, że teraz sam/a mówisz o sobie do siebie tymi słowami. Co dalej powoduje, że Twoje wewnętrzne dziecko wciąż nie jest zaopiekowane. Jak z tym walczyć? Nie walcz, a ukochaj. Ukochaj siebie!
- Po czym poznasz, że utulasz swoje wewnętrzne dziecko?
- Co zmieni się w Twoim sposobie myślenia, jeśli będzie kochał/a samą siebie? Jakich myśli będziesz mieć więcej?
- Po czym bliskie Ci osoby poznają zmianę?
W książce „Głos kobiecej duszy” możemy przeczytać: „Słowa nie są zdarzeniami. One reprezentują zdarzenia. Jeśli człowiek wciąż pozwala, by słowo go przerażało i wpływało na jego życiowe wybory, będzie się czuł jak w pętli czasu, będzie odtwarzał przeszłość (…). Sposobem, żeby, powiedzmy, zneutralizować ból związany z konkretnym uczuciem jest, byś ze wszystkich sił spróbowała pobyć z nim, pochylić się nad nim, wiedząc, że będzie miał nad tobą władzę dopóty, dopóki będziesz się przed nim broniła. Wierzę, że żadne uczucie, na przykład twój lęk przed porzuceniem lub wyobrażanie sobie porzucenia, nie może zaboleć cię bardziej niż unikanie go”.
Kolejno, bardzo ważne jest uznanie swoich emocji i uczuć. Niezależnie od tego, jak bardzo one bolą, warto pozwolić sobie ich doświadczyć. One nie przychodzą Ciebie zepsuć czy zniszczyć. One nie pokazują Twoich słabości. One nie są świadectwem Twojego popsucia, czy wypuklenia Twoich braków. One nade wszystko są dowodem na to, co ciężkiego i bolesnego doświadczyłeś/aś. Teraz, czy kiedyś. Jeśli Twoje wewnętrzne dziecko płacze – przytul je. Ono potrzebuje Twojego wsparcia, w przeżyciu tego, co doświadczyło. Prawdopodobnie wcześniej nie mogło lub nie pozwalano mu przeżywać swoich emocji czy wyrażać swoich uczuć. Niech teraz to się zmieni.
- Po czym Twoje wewnętrzne dziecko pozna, że otulasz go swoim wsparciem?
- Jakie słowa będą dla Twojego wewnętrznego dziecka wsparciem i podporą?
- Po czym Twoje wewnętrzne dziecko pozna, że może wyrazić to, co czuje i jak to czuje? Co zmieni się w Tobie dzięki temu? Jakie korzyści będziesz mieć jeśli uznasz swoje emocje, jako coś ważnego i pomocnego dla Twojej równowagi emocjonalnej?
Jak to trafnie ujęła kwestię emocji autorka książki „Głos kobiecej duszy”: „To zrozumiałe, że chciałaś ich uniknąć, ale to ważne, abyś dała sobie szansę, by je poczuć. Część naszej pracy będzie dotyczyła zwracania uwagi na twoje uczucia i rozumienia ich, żebyś mogła wybierać, jak chcesz odpowiedzieć na dane sytuacje, zamiast od razu na nie reagować. Uczucia w końcu przeminą, żadna emocja nie jest ostateczna”.
Zatem , po trzecie, nie odwracaj uwagi od tego, co czujesz. Zaś zauważ jakimi dotąd metodami próbujesz chronić siebie przed trudnymi emocjami. Może próbujesz zapić lub zajeść smutek. Może próbujesz zagłuszyć ból zadając sobie fizyczne cierpienie. Może siebie samego/samą karcisz… Sprawdź, co robisz i czy oby na pewno to przynosi Ci ulgę? Sądzę, że tak i nie. Tak, bo daje to tylko chwilowe odłączenie się. A nie, bo nie działa długo, a co najgorsze przynosi wiele innych negatywnych konsekwencji. Tym sposobem Twoje wewnętrzne dziecko cierpi podwójnie, a może nawet potrójnie czy poczwórnie…
- Co dobrego chce dla Ciebie – dla Twojego wewnętrznego dziecka strach? Przed czym chce Cię chronić? Do jakich działań samoopieki Cię zachęca? Przed czym czy przed kim masz postawić granice?
- O czym ważnym mówi Twój – Twojego wewnętrznego dziecka smutek? Co dla Ciebie było ważne, a już tego nie ma?
- Po czym Twoje wewnętrzne dziecko pozna, że siebie samego/samą wspierasz w trudnych emocjach? Co się zmieni gdy będzie ciut lepiej?
Następnie, stwórz w sobie bezpieczny dom dla swojego wewnętrznego dziecka, jakiego sam/a nie doświadczyłeś/aś. Nie musisz być dla siebie matką czy ojcem. Nie musisz być kimś dla siebie kogo nie miałeś/aś. Zaś możesz stworzyć taki dom, w którym wiruje zapach uznania, troski, wsparcia i kochania. Bądź dla siebie samego/samej taką osobą, jakiej teraz i kiedyś potrzebowałeś/aś. Zaś najpierw sprawdź, czego potrzebujesz. Jakimi wartościami się kierujesz i czy są one dobre oraz pomocne dla Ciebie.
Jak pisze Maxine Mei-Fung Chung: Każdy z nas pragnie, zatem „…daj sobie czas, aby doświadczyć pożądania po swojemu, bądź świadoma ryzyka związanego ze swoimi pragnieniami, niech chcenie będzie twoją odpowiedzią, nie pytaniem. I pamiętaj, gdy jesteś wystarczająco wolna, aby w pełni być sobą, weź drugą kobietę za rękę, przytrzymaj ją, uściśnij i zaproś, niech dołączy do ciebie w rozważnej rozmowie, przyjaźni i życiu. Bo to za sprawą naszego mówienia, słuchania i budowania więzi między sobą wzmocnimy się i uwolnimy spod władzy patriarchatu”.
Tak więc, słuchaj i poznawaj potrzeby, bóle, nadzieje i marzenia swojego wewnętrznego dziecka… i podejmij kroki, aby urzeczywistnić, to co ważne i istotne dla własnego dobra. Z odwagą zmieniaj przekonania, w szczególności te które nie są Twoje. Buduj siebie każdego dnia tak, jak Ty tego potrzebujesz.
Reasumując, książka „Głos kobiecej duszy” to opowieść, która pozwoli Ci zrozumieć swoje emocje i uczucia. Co najważniejsze doda Ci siły, aby uwolnić się od destrukcyjnych schematów. Refleksje jakie mają bohaterki po przebytych sesjach psychoterapeutycznych pobudzą również w Tobie przemyślenia. Co ważne, z odwagą przyznaję, że jest to książka na wiele wieczorów. Tak, aby małymi kroczkami otwierać się na samego siebie, jednocześnie towarzysząc bohaterkom powieści w ich cierpieniu. Sądzę, że niewskazane jest przeczytanie jej szybko. Mogłoby to spowodować niezrozumienie lub zbyt duże emocjonalne obciążenie. Tutaj czas jest pomocny – na rzecz przemyślenia tego, co Ty potrzebujesz i pragniesz. Jeszcze raz gorąco polecam.
Autorka: AGNIESZKA ZBLEWSKA
Dziękuję Insignis Media za możliwość zareklamowania tak bardzo pięknej i niezwykle wartościowej książki.
Podobne wpisy
ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ
SZUKAJ
NEWSLETTER
Zapisz się na naszą listę mailingową Niech nigdy nie ominie cię żadna nowinka
NAJNOWSZE ARTYKUŁY
ŚLEDŹ MNIE
KATEGORIE
- DEPRESJA
- EMOCJE i NASTRÓJ
- My Lifestyle
- PSYCHOLOGIA ASERTYWNOŚCI
- PSYCHOLOGIA KOMUNIKACJI
- PSYCHOLOGIA KONFLIKTU
- PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
- PSYCHOLOGIA ODŻYWIANIA
- PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
- PSYCHOLOGIA PEWNOŚCI SIEBIE
- PSYCHOLOGIA PRACY
- PSYCHOLOGIA PRZEMOCY
- PSYCHOLOGIA RODZINY
- PSYCHOLOGIA ROZWOJU
- PSYCHOLOGIA SEKSU
- PSYCHOLOGIA STRATY
- PSYCHOLOGIA SUKCESU
- PSYCHOLOGIA ŚWIADOMOŚCI
- PSYCHOLOGIA SZCZĘŚCIA
- PSYCHOLOGIA UZALEŻNIENIA
- PSYCHOLOGIA WPŁYWU - AFIRMACJE
- PSYCHOLOGIA ZABURZEŃ
- PSYCHOLOGIA ZDROWIA
- PSYCHOLOGIA ZMIANY
- PSYCHOLOGIA ZWIĄZKU
- PSYCHOTERAPIA
- TECHNIKI NLP
- TOKSYCZNE OSOBOWOŚCI
- WARTO PRZECZYTAĆ
- WARTO WIEDZIEĆ
- WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ