Każdy z nas nosi w sobie obraz domu, który był pierwszym światem – czasem ciepłym, czasem pełnym niedopowiedzeń, a czasem… bolesnym. To właśnie tam po raz pierwszy uczyliśmy się, czym jest bliskość, zaufanie, miłość. Ale też – czym jest wstyd, lęk i samotność.
Dom rodzinny to coś więcej niż cztery ściany. To emocjonalna mapa, na której uczymy się, kim jesteśmy i co „wolno” czuć. Rodzice, choć najczęściej chcą dobrze, bywają nieświadomymi przekazicielami własnych ran. I choć nie ma ludzi bez skaz – nie każda rana daje się usprawiedliwić. Bo żadna dorosłość nie daje prawa do ranienia dziecka w imię własnych zranień.
Nie każdy był bity. Ale bywa, że słowa, które słyszeliśmy – bolały bardziej niż uderzenia. Bywa, że dom był pełen rzeczy, ale pusty w obecność. Bywa, że zaufanie zamieniało się w dług – który trzeba spłacać przez całe życie.
Kim są rodzice działający toksycznie?
Rodzic wykazujący się toksycznością nie zawsze krzyczy, nie zawsze bije, nie zawsze niszczy „wprost”. Czasem to ktoś, kto uśmiecha się przy sąsiadach, a w domu rani spojrzeniem. Czasem to osoba, która mówi: „Wszystko robię dla Ciebie”, a w rzeczywistości wszystko robi po to, byś nie miał/a prawa do własnego życia. Bywa, że toksyczność ukrywa się pod pozorami troski, a kontrola ubiera się w słowa miłości.
Rodzice, którzy stosowali toksyczne wzorce, to nie tylko ci, którzy stosowali przemoc fizyczną. To także ci, którzy przez lata – często nieświadomie – powielali schematy raniące i zawłaszczające. To mogą być komunikaty, które uczą dziecko, że jego uczucia są zbyt głośne, jego potrzeby niewygodne, a ono samo – niewystarczające. To rodzic, który podważa, deprecjonuje, zrzuca odpowiedzialność, przerzuca winę. Rodzic, który wymaga wdzięczności, nawet jeśli nie dał tego, co naprawdę było potrzebne.
Bywa, że to osoba, która zawstydza dziecko przy innych. Która porównuje. Która buduje relację na emocjonalnym długu: „Tyle dla Ciebie poświęciłem/am”, „Zrujnowałeś/aś mi życie”, „Jesteś taki sam jak Twój ojciec/Twoja matka”… To właśnie takie komunikaty stają się jak toksyczny dym – niewidoczny, ale duszący. Wnikają w myśli, w serce, w sposób, w jaki później człowiek traktuje samego siebie.
Jakie zachowanie świadczą o tym, że rodzic zachowuje się toksycznie?
Niełatwo jest dostrzec, że relacja z rodzicem mogła mieć w sobie coś raniącego. Zwłaszcza wtedy, gdy przez lata wpojono Ci przekonanie, że to „normalne”, że „inni mają gorzej”, że „to przecież matka” albo „ojciec tak ma”. Trudno zauważyć pewne zależności, kiedy wewnątrz wciąż mieszka lęk, poczucie winy i wdrukowany obowiązek lojalności.
Bywa, że dorastamy w cieniu toksycznych wzorców, które z czasem uznajemy za własne. Że tłumaczymy raniące zachowania troską. Że braku akceptacji nie nazywamy po imieniu, tylko „trudnym charakterem”. A przecież uzdrowienie nie zaczyna się od usprawiedliwiania – tylko od nazwania tego, co było (lub wciąż jest) trudne.
Dlatego – żeby pomóc Ci spojrzeć uważniej na tę relację, która Cię łączy lub łączyła z rodzicami – przygotowałam zestaw pytań. Takich, które nie oceniają, ale pozwalają zrozumieć. Takich, które mogą rozjaśnić to, co przez lata było zepchnięte w cień.
To pytania, które mogą być bolesne – ale równie dobrze mogą być początkiem ulgi. Początkiem nowego spojrzenia.
Jesteś gotowy/a? Weź głęboki oddech. I sprawdź, co Twoja historia chce Ci dzisiaj opowiedzieć.
Wróć pamięcią do swojego dzieciństwa i odpowiedz na kilka poniższych pytań:
- Czy w Twoim domu panowała rygorystyczna dyscyplina, której nie przestrzeganie kończyło się karami cielesnymi? TAK / NIE
- Czy rodzice stosowali wobec Ciebie przemoc fizyczną? TAK / NIE
- Czy Twoi rodzice używali wobec Ciebie destrukcyjnych epitetów, np. takich jak: jesteś głupi/a, jesteś niedobry/a, jesteś beznadziejny/a, jesteś okropny/a… TAK / NIE
- Czy Twoi rodzice używali w stosunku do Ciebie wulgaryzmów wciąż udowadniając Ci, że jesteś „niczym”? TAK / NIE
- Czy musiałeś/aś się bardzo postarać, aby zasłużyć na ich pochwałę? TAK / NIE
- Czy rodzice nie poświęcali Ci czasu i wciąż mówili o tym, że im przeszkadzasz? TAK / NIE
- Czy ich miłość możesz określić jako warunkową, tj. musiałeś/aś spełnić określone warunki, by usłyszeć słowa „Kocham Cię”? TAK / NIE
- Czy Twoi rodzice nadużywali alkoholu, lub innych środków uzależniających? Czy czułeś/aś się tym obciążony? Czułeś/aś, że to Twoja wina? TAK / NIE
- Czy rodzice stronili od Ciebie? Unikali jakichkolwiek kontaktów z Tobą? TAK / NIE
- Czy Twoi rodzice rzadko Cię przytulali? TAK / NIE
- Czy Twoi rodzice wymagali od Ciebie, abyś im służył/a? Czy oczekiwali, że będziesz się nimi opiekować? TAK / NIE
- Czy wmawiali Ci, że ich krzywdzące zachowanie jest tylko i wyłącznie Twoją winną? TAK / NIE
- Czy często bałeś/aś się swoich rodziców? TAK / NIE
- Czy sam/a unikałeś/aś kontaktów z rodzicami na skutek strachu, który w tych momentach się pojawiał? TAK / NIE
- Czy mogłeś/aś mówić głośno o swoich potrzebach? TAK / NIE
- Czy rodzice Cię wyręczali za każdym razem, nawet w momentach, gdy chciałeś/aś zrobić coś sam/a? TAK / NIE
- Czy rodzice zrobili Ci coś, co kazali Ci zachować w tajemnicy? TAK / NIE
A teraz przenieśmy się do Twojego dorosłego życia…
- Czy uważasz, że jeśli do kogoś zbyt mocno się zbliżysz to zostaniesz zraniony? TAK / NIE
- Czy nie angażujesz się zbyt mocno, aby nie zostać porzucony/a? TAK / NIE
- Czy nosisz w sobie lęk, że zostaniesz skrzywdzony? TAK / NIE
- Czy jest Ci trudno nawiązywać nowe relacje? TAK / NIE
- Czy spodziewasz się od ludzi tylko tego, co najgorsze? TAK / NIE
- Czy uważasz, że życie wciąż Cię kaleczy? TAK / NIE
- Czy znajdujesz się w destrukcyjnej relacji z partnerem? TAK / NIE
- Czy odczuwasz obawy przed pokazaniem swoich potrzeb i pragnień innym osobom? TAK / NIE
- Czy czujesz się wycofany/a? TAK / NIE
- Czy bywają momenty w których zastanawiasz się kim naprawdę jesteś, co prawdziwie czujesz i czego tak naprawdę chcesz od życia? TAK / NIE
- Czy Twoje zachowanie jest zbliżone do perfekcjonizmu? TAK / NIE
- Czy masz trudności aby się zrelaksować i po prostu odpocząć? TAK / NIE
- Czy Twoje myśli wciąż wracają do przykrych i krzywdzących wspomnień dotyczących rodziców? TAK / NIE
- Czy często bywasz bez powodu przygnębiony/a lub agresywny/a? TAK / NIE
- Czy obawiasz się wyrazić swoje zdanie? TAK / NIE
- Czy boisz się opinii innych osób? TAK / NIE
Istnieje wiele zależności, które wpływają na to, czy dany rodzic zachowuje się destrukcyjnie. Warto również przyjrzeć się sytuacji obecnej – obecnej relacji, która łączy Cię z rodzicami. Odpowiedz na kolejne kilka pytań:
- Czy rodzice nadal traktują Cię, jakbyś był/a małym dzieckiem? TAK / NIE
- Czy rodzice oczekują od Ciebie ciągłej pomocy? TAK / NIE
- Czy wiele Twoich przeszłych i obecnych decyzji jest uzależnione od ich opinii, a w całokształcie akceptacji? TAK / NIE
- Czy odczuwasz wewnętrzny chaos po spotkaniach ze swoimi rodzicami? TAK / NIE
- Czy jesteś spięty/a w trakcie kontaktów z rodzicami? TAK / NIE
- Czy jest Ci trudno „pozbierać się” po spotkaniu z rodzicami? Czy odczuwasz emocjonalny dyskomfort? TAK / NIE
- Czy rodzice wciąż podsycają w Tobie poczucie winy? TAK / NIE
- Czy czujesz, że rodzice Tobą manipulują? TAK / NIE
- Czy rodzice uzależnili Cię od siebie finansowo i wciąż ten fakt wykorzystują? TAK / NIE
- Czy obawiasz się powiedzieć „nie” rodzicom? TAK / NIE
- Czy rzadko lub wcale mówisz swoim rodzicom „nie”? TAK / NIE
- Czy czujesz się odpowiedzialny/a za samopoczucie rodziców? TAK / NIE
- Czy często realizujesz ich „prośby” pomimo wewnętrznego oporu? TAK / NIE
- Czy wciąż Cię poniżają i obśmiewają? TAK / NIE
- Czy rodzice plotkują na Twój temat za Twoimi plecami? TAK / NIE
- Czy uważasz, że nie zasługujesz na ich uznanie? TAK / NIE
- Czy uważasz, że czegokolwiek nie zrobisz i czego też nie dokonasz, to i tak nie jest wystarczająco dobre dla Twoich rodziców? TAK / NIE
- Czy jesteś na każde ich zawołanie? TAK / NIE
- Czy czujesz się zmęczony/a ich postępowaniem? TAK / NIE
- Czy żyjesz pod ich dyktando? TAK / NIE
Powyższe pytania mają za zadanie nie tylko pomóc Ci odsłonić ukryte mechanizmy i wzorce, ale też stać się początkiem nowego spojrzenia na relację z rodzicami – taką, jaka naprawdę była, a nie jaką kazano Ci widzieć. Jeśli w Twoich odpowiedziach pojawiło się wiele twierdzeń – to może być ważny sygnał. Sygnał, że coś w tej relacji naruszyło Twoje granice. Że być może nosisz w sobie ciężary, które nigdy nie powinny były trafić na barki dziecka.
Masz prawo wyjść poza ten schemat. Masz prawo zawalczyć o swoje życie – nie o życie według oczekiwań, lecz o życie wypełnione Twoimi wartościami. Masz prawo do wolności. Do swobody, do oddechu bez ciężaru winy. Do uśmiechu – nie tego wymuszonego, ale tego szczerego, sięgającego aż po samo serce.
To nie musisz zrobić dziś. Ale możesz zacząć. Od jednej decyzji. Jednego „mam prawo”. Jednego kroku ku sobie.
Jak postępuje rodzic, który sieje destrukcje?
Rodzic, który wykazuje się toksycznością, potrafi posunąć się do wielu zaskakujących działań tylko po to, by wciąż mieć nad Tobą kontrolę. Czasem użyje zniewag, innym razem schowa się za łzami i szlochem, a najczęściej – sięgnie po emocjonalny szantaż, którego głównym paliwem jest poczucie winy. To ono ma Cię zatrzymać, uciszyć, zgiąć w pół. Gdy wyczuje Twój opór, potrzebę wolności lub próbę postawienia granicy – błyskawicznie zamieni się w ofiarę.
Z płaczącej, zbolałej matki potrafi przeobrazić się w zimną, dominującą kobietę, która wymaga absolutnego posłuszeństwa. Z udręczonego ojca – w tyrana, który żąda wdzięczności za każdy dzień Twojego życia. A gdy się nie podporządkujesz – przyjdzie kara: milczenie, złość, złośliwość, manipulacja Twoim otoczeniem. Maski zmieniają się błyskawicznie – ale cel zawsze jest ten sam: mieć nad Tobą przewagę.
W mojej książce „Oblicza toksyczności” (link do książki >TUTAJ<) poświęciłam wiele miejsca tym rodzinnym dynamikom. Piszę o tym, jak pod powierzchnią słów „robię to z miłości” może kryć się szantaż, o tym, jak zbyt długo żyjemy z lękiem, że nie mamy prawa powiedzieć „stop”. Opisuję mechanizmy, które z pozoru są „normalne”, a w rzeczywistości ranią, ograniczają, odbierają głos.
Do czego posuną się toksyczni rodzice?
Rodzic, który postępował w sposób toksyczny, bywa niczym despotyczny władca – pełen wyrachowania, przekonany o swoim prawie do rządzenia Tobą od pierwszego dnia Twojego życia. Nie było przestrzeni na to, byś był sobą. Od początku miałeś być posłuszny, przewidywalny, lojalny aż po rezygnację z własnych potrzeb.
Twoja dorosłość niewiele dla niego znaczy. Zmiana ról? Samodzielność? Zdanie odmienne od jego? To wszystko narusza „porządek”, który od lat daje mu poczucie władzy i kontroli. A kiedy porządek zostaje naruszony – uruchamiają się taktyki, które mają jedno zadanie: zniekształcić Twoją rzeczywistość i na nowo „ustawić Cię w szeregu”.
Czasem to manipulacja pod przykrywką troski. Czasem szantaż emocjonalny, który wywołuje w Tobie wstyd i lęk. Innym razem – granie ofiary: „zobacz, co mi robisz, jak możesz mnie tak traktować”. Schematy te mogą być subtelne, ale bywają też brutalne, niszczące. Oto kilka z nich:
- TOKSYCZNE RZUTOWANIE
Toksyczne rzutowanie polega na przypisaniu dziecku wszystkich mankamentów rodzica, który stosuje toksyczne wzorce. Wszystko, co trudne, niewygodne, wstydliwe w tej osobie – staje się „winą” jej/jego dziecka. Niewinne i nieświadome dzieci żyją w przekonaniu, że zachowania ich rodziców są odpowiedzią na ich własne braki. Tak postępujący rodzic bywa, że z łatwością przyjmuje rolę ofiary, a dziecku przypisuje rolę oprawcy.
Taki rodzic potrafi przez lata budować nieskazitelny obraz samego siebie, a jednocześnie przenosić wszystkie swoje zaniedbania, porażki czy błędy na barki dziecka. Obwinianie staje się dla niego wygodnym narzędziem – niemal ulubioną zabawką, po którą sięga przy każdej okazji.
Dla przykładu: Zosia zaszła w ciążę w wieku 14 lat. Jako niedojrzała matka obwiniała swoje dziecko za to, że „zabrało jej życie”. W jej świecie nikt inny nie był odpowiedzialny – ani okoliczności, ani ona sama. Tylko dziecko. Cały swój żal, rozczarowanie i gniew przenosiła właśnie na nie… Michał nie raz słyszał z jej ust: „Spierdoliłeś mi całe życie. A mogłam być piękna i bogata, a teraz siedzę tu z Tobą…”
- TOKSYCZNA KRYTYKA
Dziecko rodzica, który wykazuje się toksycznością, bywa nieustannie wystawiane na próbę – nigdy nie jest wystarczająco dobre, by zasłużyć na pochwałę. Bywa, że niezależnie od wysiłku, nie ma takiej chwili, w której rodzic dostrzeże jego osiągnięcia czy zaangażowanie. W oczach takiego dorosłego dziecko bywa zawsze zbyt słabe, zbyt głupie, zbyt niedoskonałe.
Zamiast wspierać – pojawia się destrukcyjna krytyka, która niekiedy służy jako narzędzie wzmacniania w dziecku poczucia winy i niekończącego się obowiązku odpowiadania za emocje dorosłego.
Dla przykładu: Natalia, nawet będąc już dorosłą kobietą, zmagała się z głęboko zakorzenionym przekonaniem, że to ona ponosi winę za uzależnienie ojca od alkoholu. Nie pamiętała ani jednego momentu, w którym zostałaby przez niego doceniona – dla niego była zawsze tą, która zawodzi. Nieustannie porównywał ją do innych i umniejszał jej wartość. Kiedy zrezygnowała ze studiów, usłyszała od ojca: „Przez Ciebie zapiję się na śmierć. Zobacz, do czego mnie doprowadziłaś. Wstyd mi za Ciebie…”
- TOKSYCZNA PAMIĘTLIWOŚĆ
Wystarczy jeden moment. Jedno niedopatrzenie, jedno słowo, jeden gest niezgodny z oczekiwaniami – i nagle ten pojedynczy incydent urasta do rangi największego przewinienia wszech czasów. Bywa, że jedno potknięcie z dzieciństwa zostaje zapamiętane i wykorzystywane latami – jako narzędzie zawstydzania, obwiniania i szantażu emocjonalnego.
Rodzic, który postępuje w sposób toksyczny, potrafi ubarwić nawet najmniejszy błąd, przypisać mu intencje, których nigdy nie było, i odgrywać ból, który w rzeczywistości służy jedynie temu, by zabolało Ciebie. To nie prawdziwe cierpienie – to forma nacisku. Przypomnienie, że wciąż masz coś „do odrobienia”.
Dla przykładu: Irena przez lata wracała do jednej sytuacji – na każdym kroku wypominała swojemu synowi, że zapomniał o jej 35. urodzinach. Mówiła o tym z wyrzutem, podkreślając, jak wiele dla niego robiła i jak bardzo go kochała… A mimo to – on ją „zranił”. Ten jeden gest – stał się jej koroną cierpienia, a dla niego – wiecznym długiem do spłacenia.
- TOKSYCZNY SZANTAŻ
Bywa, że rodzice, którzy postępowali w sposób toksyczny, oczekują od swoich dzieci rzeczy niemożliwych. Jakby fakt, że dali życie, upoważniał ich do nieustannego żądania – uwagi, posłuszeństwa, wdzięczności bez granic. Sprzeciw? Niezgoda? Odmowa? To według nich równoznaczne z buntem, który musi zostać ukarany – ciszą, wyrzutem, krzykiem albo wiecznym rozczarowaniem wypisanym w oczach.
Rodzic skoncentrowany na sobie zwykle nie dostrzega potrzeb dziecka. Nawet tych podstawowych. Najważniejsze staje się to, czy dziecko spełnia jego oczekiwania – nieważne, czy kosztem siebie, czy wbrew sobie. A im częściej to robisz, tym bardziej zacierają się Twoje granice. Coraz trudniej odróżnić, co naprawdę czujesz, co myślisz, czego chcesz… bo wszystko zostało podporządkowane jednej misji: spełniać się w oczach rodzica.
Wewnętrzne usprawiedliwienia w stylu: „To przecież moja matka…”, „To mój ojciec, więc powinienem…” bywają bardzo silne. Ale to właśnie one – choć brzmią znajomo i lojalnie – potrafią odebrać Ci dostęp do własnej niezależności, własnych emocji i prawa do życia na własnych zasadach.
- TOKSYCZNE ZAWIĄZANIE
Bywa, że rodzice, którzy postępowali w sposób toksyczny, uzależniają swoje dzieci finansowo – i to nie przez przypadek. To nie są przypadkowe przelewy, drobne prezenty, czy gesty troski. To metoda kontroli. Od pierwszego kieszonkowego aż po testament, który staje się swoistą smyczą – im droższa, tym ciaśniej oplata.
Taki rodzic nie tylko podpowiada, co masz zrobić – on chętnie wyręczy Cię w decydowaniu o własnym życiu. Przejmie stery. Ograniczy pole manewru. A jeśli tylko poczuje, że wyrywasz się spod wpływu, usłyszysz znajome ostrzeżenie: „Bo Cię wydziedziczę…” – zdanie, które ma zaboleć, zawstydzić, wywołać lęk i przywrócić Cię na miejsce.
W takich relacjach pieniądze bywają nie tylko środkiem płatniczym, ale i narzędziem kontroli emocjonalnej. I nie chodzi tu o samą wartość materialną, ale o komunikat: „Masz być mi posłuszny, bo inaczej stracisz wszystko”.
- TOKSYCZNE OCZERNIANIE
Bywa, że wystarczy jedno spóźnienie. Jedno słowo wypowiedziane nie w porę. Jeden grymas, który zostanie źle odebrany. I wszystko staje się sceną. Całe osiedle, znajomi, dalsza rodzina – wszyscy muszą się dowiedzieć, jak bardzo Ci nie wyszło. Jak bardzo, według takiego rodzica, zawodzisz.
Nie wystarczy powiedzieć „przepraszam”. Choć pozornie zostanie przyjęte – ono nigdy nie zamyka sprawy. Ono otwiera nową. Rodzic, który postępuje w sposób toksyczny, nie odpuszcza. Będzie oczekiwał coraz więcej. Większego oddania. Większego posłuszeństwa. Większego poczucia winy.
- TOKSYCZNA TRIANGULACJA
Triangulacja w psychologii to mechanizm, w którym do istniejącego konfliktu włączana jest osoba trzecia – nie po to, by pomóc go rozwiązać, ale po to, by zyskać przewagę. Bywa, że rodzic postępujący w sposób toksyczny sięga właśnie po ten sposób: nie rozmawia z Tobą wprost, ale buduje sojusz z kimś innym – rodzeństwem, drugim rodzicem, dziadkiem, ciotką… Najpierw przekazuje im swoją wersję wydarzeń. Utrwala obraz Ciebie jako osoby niewdzięcznej, niedojrzałej, przesadnie wrażliwej. A potem – już razem – ruszają na Ciebie. Z sugestiami. Z wyrzutami. Z jedyną słuszną wersją rzeczywistości.
Wszystko to, by w Twojej głowie zasiać wątpliwość. Jeśli mama i ciocia mówią to samo… Jeśli tata i brat mają takie samo zdanie… to może rzeczywiście coś ze mną jest nie tak? Może przesadzam? Może znowu dramatyzuję?
Triangulacja nie służy zbliżeniu – służy dominacji. To narzędzie emocjonalnego osłabienia, które sprawia, że przestajesz wierzyć sobie, a zaczynasz wierzyć w to, co mówią inni.
- TOKSYCZNE KONTROLOWANIE
Kontrola bywa jednym z głównych filarów warunkowej miłości, jaką okazują rodzice postępujący w sposób toksyczny. Nie masz prawa do swoich decyzji. Nigdy go nie miałeś – i według ich logiki – nigdy nie powinieneś go mieć. Potrafią ingerować nawet w najdrobniejsze sprawy: od tego, jaki papier toaletowy wybierzesz, po to, z kim budujesz bliskość i w jakich godzinach jesz obiad.
Granice? One nie istnieją. Jest tylko ich plan, ich wizja, ich „lepiej wiem”. A jeśli coś pójdzie nie po ich myśli – nie licz na współczucie. Usłyszysz raczej: „Widzisz, do czego prowadzą Twoje decyzje? Następnym razem zapytaj mnie o zdanie.”
Wszystko to oczywiście w opakowaniu troski. Dla Twojego dobra. Z miłości. Z poczucia obowiązku. Ale to nie troska – to kontrola w najczystszej postaci, która pozbawia Cię sprawczości i poczucia własnej wartości.
Jak uwolnić się od toksycznego wpływu rodziców?
Na samym początku zaznaczę, a nawet podkreślę – JESTEŚ OSOBĄ DOROSŁĄ i masz pełne prawo do życia według własnych zasad, nawet jeśli miałoby to oznaczać pójście pod prąd wobec tego, co próbują Ci narzucić osoby wykazujące się toksycznością – nawet jeśli to rodzice.
Masz prawo żyć tak, jak chcesz. Masz prawo postawić granice. Masz prawo zrezygnować z tej relacji lub odbudować ją na swoich warunkach. Masz prawo poczuć lekkość, odzyskać swój głos i odkrywać siebie na nowo – bez ciągłego napięcia, winy i oczekiwań, które nigdy nie były Twoje.
Ale zanim to nastąpi – potrzebna jest prawda. Prawda o tym, co dzieje się lub działo w tej relacji. Prawda bywa bolesna, ale właśnie ona otwiera drogę do wolności. To nie iluzje leczą rany. Leczy konfrontacja z rzeczywistością i gotowość, by coś z tym zrobić.
Druga ważna rzecz – inwestycja w siebie. Nigdy nie jest za późno, by zbudować wewnętrzną siłę, ochronić swoje serce, odzyskać godność i zaufanie do siebie. Potrzebujesz odwagi – ale ta odwaga już w Tobie jest. Potrzebujesz jedynie sięgnąć po nią powoli, w swoim tempie.
Chciałabym, żebyś zapamiętał/a słowa Susan Forward:
„Nie jesteś odpowiedzialny za to, co zrobiono Tobie jako bezbronnemu dziecku. Jesteś odpowiedzialny teraz za podjęcie pewnych konstruktywnych kroków rozliczających Cię z przeszłością.”
To niełatwa droga. Będzie Ci towarzyszył smutek, żal, czasem pustka. Ale nie jesteś sam/a. Masz prawo iść po wsparcie, masz prawo zadbać o siebie. Zmiana nie musi być szybka – wystarczy, że będzie prawdziwa. Nie chodzi o tempo. Chodzi o kierunek.
Jeśli czujesz, że to jest moment, by zmierzyć się z trudną historią relacji z rodzicami – jestem obok. Możesz poszukać wsparcia terapeutycznego, sięgnąć po lekturę, która pomoże Ci zrozumieć schematy, które działają pod powierzchnią.
Zawalcz o siebie. Wciąż możesz zacząć pisać nową opowieść – taką, w której to Ty trzymasz pióro.
Daj znać, w komentarzu poniżej, jakie przemyślenia towarzyszą Ci po przeczytaniu tego artykułu? Jakie pojawiły się w Tobie wnioski?
Bibliografia: Forward S., Toksyczni rodzice. Jacek Santorski &CO Agencja Wydawnicza Warszawa 2006; Glass L., Toksyczni ludzie. Wyd. Rebis Warszawa 2004
Autorka: AGNIESZKA ZBLEWSKA 
Podobne wpisy
66 odpowiedzi na “TOKSYCZNI RODZICE, czyli jak rozpoznać toksyczne więzy?”
Zostaw komentarz
ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ
- DEPRESJA
- EMOCJE i NASTRÓJ
- My Lifestyle
- OBLICZA TOKSYCZNOŚCI
- PSYCHOLOGIA ASERTYWNOŚCI
- PSYCHOLOGIA KOMUNIKACJI
- PSYCHOLOGIA KONFLIKTU
- PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
- PSYCHOLOGIA ODŻYWIANIA
- PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
- PSYCHOLOGIA PEWNOŚCI SIEBIE
- PSYCHOLOGIA PRACY
- PSYCHOLOGIA PRZEMOCY
- PSYCHOLOGIA RODZINY
- PSYCHOLOGIA ROZWOJU
- PSYCHOLOGIA SEKSU
- PSYCHOLOGIA STRATY
- PSYCHOLOGIA SUKCESU
- PSYCHOLOGIA ŚWIADOMOŚCI
- PSYCHOLOGIA SZCZĘŚCIA
- PSYCHOLOGIA UZALEŻNIENIA
- PSYCHOLOGIA WPŁYWU - AFIRMACJE
- PSYCHOLOGIA ZABURZEŃ
- PSYCHOLOGIA ZDROWIA
- PSYCHOLOGIA ZMIANY
- PSYCHOLOGIA ZWIĄZKU
- PSYCHOTERAPIA
- TECHNIKI NLP
- TOKSYCZNE OSOBOWOŚCI
- WARTO PRZECZYTAĆ
- WARTO WIEDZIEĆ
- WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ
SZUKAJ
NEWSLETTER
Zapisz się na naszą listę mailingową Niech nigdy nie ominie cię żadna nowinka
[newsletter_signup_form id=1]


















































Dodałabym jeszcze wmawianie czegoś, czego nie ma i nie było a np. choroby psychicznej. Chodzi mi o to, że kiedy ty próbujesz się przed nim bronić, próbujesz cokolwiek robić w stronę samodzielności słyszysz, że jesteś chory psychicznie. Rodzic wmawia ci, że list który przyszedł z urzędu nie istnieje (bo on go gdzieś schował) a jego istnienie to twoje urojenie. Wmawianie, wkładanie w twoje usta słów, których się nigdy nie powiedziało, itp.
Sama jestem uwikłana w taki „związek” przez całe życie a mam już 40 lat. Chodzę na terapię ale uwolnić się od rodziców nie mam już jak. Za późno …
Oj, mam podobnie, ale nadal wierzę, że się od nich uwolnię. Nie poddawaj się!
Katia, odezwij się, mam podobnie, jak Ty:)
hej, można sie z któraś z Was skontaktować żeby pogadać na priv?
Nigdy nie jest za późno. Mam 38 lat i wlasnie rozpoczęłam ten proces. Krok po kroku. Nie jest lekko szczególnie ze jestem atakowana przez nich caly czas ale daje rade. Robie to dla siebie i swojej malej. Powodzenia dasz rade
Też tak mam. Moja matka niszczy mnie psychicznie od prawie 39 lat. Miałam załamanie psychiczne przez tego potwora, wypadły mi szystkie włosy a ona udawała jak cierpi przez to a tak naprawdę tylko się cieszyla. Potem jak już sama zostałam matka to ten potwor podwazal mój autorytet w oczach mojego dziecka. To potwor nie matka!
Kasiu – masz swoje prawa i o nie warto się zatroszczyć. Nikt inny za Ciebie tego nie zrobi. Okaż się miłością, troską o własne życie i działaj, ucz się, rozkwitaj. A przede wszystkim nie poddawaj się!!! To Twoje życie! Serdecznie Cię pozdrawiam.
A ja mam takie pytanie a raczej prośbę o pomoc jak mam uwolnić się od toksycznej matki, która wykańcza mnie psychicznie od 34 lat ale mieszka u mnie w domu i nie ma zamiaru się wyprowadzić. Od mojej matki odwrócili się wszyscy jej własna matka (moja babka), jej własne rodzeństwo a ja niestety nie mogę się od niej uwolnić. I oczywiście ciągle wmawianie mi, że to moja wina, że cała rodzina się od niej odwróciła. Najprościej uwolnić się od toksycznego rodzica to odejść i zerwać wszelkie kontakty tylko co zrobić w sytuacji kiedy to toksyczny rodzic mieszka u ciebie w domu i nie ma zamiaru się wynieść?
Camelia – przede wszystkim i nade wszystko należy zatroszczyć się o swoje zdrowie. Nikt nie ma prawa nas niszczyć i znieważać. Nawet, gdy mówimy o relacji rodzic-dziecko. I w takim wypadku warto postawić granice i z pełną stanowczością się o nie troszczyć. Nauka nowego sposobu postępowania jest czasochłonna, ale daje nowe spojrzenia, nową świadomość, otwiera pewne drzwi, a inne zamyka. Coś się kończy, a coś zaczyna. Dbaj o siebie i nigdy nie zrezygnuj z swojego „świata” wypełnionego uśmiechem. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę pomyślnych wiatrów!!!
Pomijając kwestię toksycznosci to wszyscy ci , którzy się wypowiedzieli w komentarzach powinni wziąz pod uwagę drobny szczegół, ktory im ciagle umyka, ze im człowiek starszy tym bardziej chimeryczny, bardziej uciązliwy, bardziej roszczeniowy czy wrecz bardziej upierdliwy i zgorzkniały. Wiec ci którzy jeszcze sie zastanawiają czy nalezy/ nie nalezy sie pozbyc toksycznego balastu nie maja to na uwadze, bo przespicie wlasne zycie sie nad tym zastanawiajac a potem juz nie bedzie mieli okazji ani sily by pozbyc sie szkodnika. Oczywiscie nie nalezy wszystkich tokycznych wrzuca do jednego wora, ze beda jak ci wypunktowani powyzej, ale nie nalzey sie tez spodziewac, ze nagle wypięknieją, zrobia sie łagodniejsi i znosniejsi.
Jak najbardziej przyznaję rację – nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka. „Prawda” jednego człowieka nie musi być „prawdą” drugiego człowieka. Nie wszystko jest tak oczywiste, jak mogłoby się w wielu przypadkach wydawać. Warto zanurzyć się w refleksji najpierw nad sobą, a by móc inaczej spojrzeć na otaczających nas ludzi. Serdecznie pozdrawiam.
To był moment, błysk kiedy uświadomiłam sobie pewną rzecz, a która uwolniła mnie od poczucia winy za życie, stan moich rodziców. Mogę to porównać do sceny z filmu „Fortepian” jeśli ktoś kojarzy. Ostatnia scena kiedy bohaterka – okaleczona, zagubiona rzuca się za swoim fortepianem do wody. Instrument ciągnie ją w głębiny, na dno..nagle lina, która łączy ją z tym ciężarem urywa się „ot tak” a ona zupełnie lekko wypływa ku górze i się ratuje. Ten film jest pełen aluzji i metafor, które by tu pasowały. Na pewno jest życie po toksycznych relacjach, po bolesnej przeszłości, ale wolność kosztuje.
Czytając ten artykuł i odpowiadając na pytania w większości odpowiedzi były na TAK; teraz już wiem, że na pewno mam toksycznych rodziców. Mam 32 lata i dwóch młodszych braci i oczywiście próbuję się wyrwać z domu, którego w moim przypadkiem rodzinnym bym nie nazwała. Moi bracia są faworyzowani odkąd pamiętam. Dzisiaj mając już swoje lata nie wiem co to jest własne zdanie bo nigdy go nie miałam, własne decyzje bo rodzice decydowali gdzie mam się uczyć itd. Mieszkam w małym mieście, w którym wszyscy się znają i moich rodziców również także z pomocą specjalisty raczej jest ciężko
Aneks do poprzedniego wpisu: w większości odpowiedzi były na NIE
P.S. poprawka do wpisu anulowana – w większości na TAK- jak we wpisie. Ponieważ treść pytań to w większości przypomina mi sytuacje, których doświadczyłam w dzieciństwie i w dorosłym życiu 🙁
Droga Nikita – dziękuję, że jesteś z nami… Dziękuję, że myślisz o sobie… A teraz „zawalcz” o siebie, wyciągnij rękę ku sobie, zapytaj swoją duszę o jej potrzeby i działaj. Już tak wiele wiesz, już tak wiele informacji o sobie pozyskałaś. Czas pokazać światu nową Ciebie. Podnieść wysoko głowę i z całą pewnością siebie zdobywaj szczyty swoich marzeń. Pamiętaj, że jestem z Tobą. Moc uścisków dla Ciebie!!!
Mam 19 lat. Dopiero 19. A prawie wszystkie odpowiedzi były na tak. Moja mama powiedziała mi, że jak znajdę odpowiedniego faceta, to ona mi powie, że to ten. Chcę się wyprowadzić, usamodzielnic. Jedyne, co mnie powstrzymuje, to strach przed nimi. Mam wrażenie, że bede okropna córka, jeśli się wprowadzę. Nie chcę ciągnąć od nich pieniędzy. Chcę sobie radzić sama. Ale za bardzo się ich boje..
Króloczku… Widzę, że jesteś silną kobietą – chcesz się wyprowadzić i usamodzielnić. Wielu osobom brakuje takiej odwagi, a Ty ją wykazujesz, choćby swoimi planami. Twoje plany są piękne, a jak to mówią marzenia się spełnia… Zatem małymi kroczkami, powolutku wyznacz sobie coś, co może Cię zbliżyć do większego celu – wyprowadzki. Serdecznie Cię pozdrawiam, Agnieszka
Mam 17 lat , i proszę raczej o pomoc , bo mimo , że artykuł jest skierowany do osób dorosłych , to nie potrafię sobie poradzić z sytuacje w domu. Wszystkie odpowiedzi odnosiły się do mojego taty , bo to jest główny problem. Ciężko mi opisać to co się dzieje w domu jednym komentarzem ale spróbuje. Mój ojciec od zawszs ode mnie wymagał żebym była taka jak on chce , miała takie zainteresowania , poszła na studia które on mi wybrał , jadła to co on lubi , i ogólnie wyglądała mówiła tak jak on sobie to wymarzył. Kiedy się sprzeciwiałam temu , często dochodzi do awantury , przemocy , wzbudza we mnie cały czas poczucie winy , że jestem beznadziejna , głupia. Cały czas mi wypomina sytuacje od dwóch lat , kiedy byłam jeszcze nie dojrzała i popełniłam błąd , wpadłam z w złe towrzystwo. Wiele razy w życiu kiedy np. Poszłam do liceum na profil taki jaki on chce , obiecał że jak się na niego dostane kupi mi telefon , mineło już 1,5 roku , nie kupił go jego argumentem było to że moje zachowanie jest skandaliczne , i na nic nie zasługuje choć nic nie zrobiłam . Pieniędzy na wycieczke , czy ubrania też nie chce mi dawać , wszystko kupuje mi mama chociaż to on jest głową tej rodziny i zarabia więcej niż ona. Piszę pierwszy raz taki publiczny komentarz , bo martwię się że nie będe sobie umiała poradzić po tym wszystkim , czuje się samotna , nie mogę liczyć na wsparcie ze strony mamy , ona nie widzi jego zachowania do mnie , a raczej udaje że nie widzie . On również z źle ją traktuje , bo kiedy ktoś nie chodzi jak w zegarku i coś nie idzie po jego myśli, robi awanturę , często podnosi ręke. Wiele razy prosiłam mame o pomoc , chciałam coś ze sobą zrobić , porozmawiać z psychologiem , pójsć do szkolnego ale ona nie widzi problemu w naszym domu . Powiedziała mi ,że ojciec wcale nie jest zły i nie będę oczerniała go i robiła z niego tyrana w szkole. Często płacze w domu , bo czuje się wykończona psychicznie , nikogo to nie obchodzi. A mi sprawia coraz większy problem , za nie długo będę pełnoletnia , a cały czas jedyne z czym mam do czynienia poczucie ciężaru i obsesyjnej kontroli .
Droga Sezam – dziękuję Ci za Twój komentarz, bo świadczy on o Twojej sile. Jest to wyjątkowa postawa, jak na tak młody wiek. Piszesz, o tym, że cierpisz, że potrzebujesz pomocy… Proszę nie rezygnuj z poszukiwania człowieka, który Cię wspomoże na miejscu (tam gdzie obecnie mieszkasz). To, że szkolny psycholog nie zainteresował się Twoim samopoczuciem, tylko świadczy o jego kompetencjach, a raczej ich braku. Przeanalizuj na spokojnie swoje otoczenie, spójrz raz jeszcze na osoby, które Cię codziennie otaczają. Czasem uzyskujemy pomoc tam, gdzie tego się nie spodziewaliśmy. Pomyśl o nauczycielu, który Cię wesprze – wykaże się zrozumieniem i Cię wysłucha. Poproś o pomoc, opowiedz o tym, co tutaj napisałaś, jak się czujesz, jak zostałaś potraktowana przez szkolnego psychologa. A jeśli będzie trzeba, udaj się do poradni psychologiczno-pedagogicznej i znów mów o swoich odczuciach oraz obawach. Nikt z nas nie może zrezygnować z siebie! Mamy prawo mówić o swoich obawach, o swoim samopoczuciu, o tym, że po prostu jest nam źle… Mamy do tego prawo!!! Mamy prawo zatroszczyć się o siebie! Mamy prawo myśleć o sobie, gdy nikt inny nie myśli o nas! Mamy prawo do swoich praw! Serdecznie Cię pozdrawiam! Agnieszka
Droga Sezam,
z tego co ja rozumiem u psychologa szkolnego w końcu nie byłaś?
Jeśli się nie mylę, to ośmieliłbym się sugerować, żeby faktycznie zadbać na początek o dystans osoby, do której się zwracamy o pomoc, od osób których to bezpośrednio dotyczy. Czyli starałbym się dotrzeć do osoby doświadczonej, ale w pierwszej kolejności sprawdziłbym czy ta osoba mnie rozumie i czy rozumie delikatność sytuacji.
Miałem kontakt z różnymi psychologami i wiem że bywa różnie i mogą faktycznie zrobić więcej szkody niż pomocy udzielić.
Gdybym miał ci coś radzić na podstawie moich doświadczeń to sugerowałbym żeby się zdystansować wewnętrznie i opuścić dom jak najszybciej.
Na odległość relacje są zawsze łatwiejsze.
Skolei jak się w czymś siedzi po uszy to trudno jest zauważyć problemy – to ad. Twoi rodzice.
Budowanie poczucia wartości i siły zajmuje później sporo czasu, ale istnieje prawdopodobieństwo, że taka osoba w rodzinie, właśnie robi nas silniejszymi na później, bo boje stoczone w domu, uczą nas walki o swoje w świecie.
Tym niemniej, o ile mi wiadomo, trzeba strasznie uważać, żeby budując swoje dalsze relacje na przyszłe życie nie związać się z przesadnie podobną osobą. Chociaż za takim wzorcem traktowania i tak się później trochę teskni.
Mama mojego faceta, moim zdaniem jest toksyczna a mój facet nie widzi żadnego problemu w jej zachowaniu. Kobieta od pewnego momentu uderza we mnie całkowita nienawiścią. Zaczęło się od tekstów typu – to nie jest dziewczyną dla ciebie – znajdź inna itp a nigdy nie poznała mnie osobiście! Ona świętokrzyskie ja małopolskie. Mój facet pracuje w Polsce czyli cały tydzień jest gdzieś w delegacjach i wolny czas ma tylko w weekendy, jego mamusia świetnie funkcjonuje cały tydzień jednak kiedy przychodzi weekend wszelkimi sposobami ściąga go do siebie, nagle źle się czuje, pies ucieka, w domu coś się sypie itp. Od roku staram się mojemu facetowi wytłumaczyć że ona robi wszystko żebyśmy tylko nie mogli spędzać ze sobą czasu. Kiedy stawiam go pod murem i proszę żeby z nią porozmawiał, uświadomił jej że jest dorosły i sam o sobie decyduje, wręcz kaze mu z nią porozmawiać za każdym razem ona nagle dostawała szału, nadchodził zawał, ciśnienie skakało ipt na dźwięk mojego imienia. Później oficjalnie zabroniła mu się że mną spotykać, będąc u mamy musi uciekać z telefonem do piwnicy lub na podwórko bo nie wolno mu ze mną pisać ani rozmawiać bo mama się denerwuje. Nie poznałam jego znajomych, ani reszty rodziny bo musimy ukrywać fakt że jesteśmy razem! W pewnej chwili zaczęłam myśleć że on ma tam druga kobietę i do niej co weekend od roku jeździ i z nią spędza czas dlatego nie można się z nim skontaktować, jednak byłam pewnego razu świadkiem jego rozmowy z mamą. Po jednej z delegacji w piątek przyjechał do mnie i prosiłam żeby został i pojechał następnego dnia, oczywiście musiał zadzwonić do mamy i z nią to ustalić. Siedziałam obok w samochodzie i słyszałam całą rozmowę. Kiedy oznajmił że zostaje w Krakowie i będzie w sobotę mama wpadła w szał zaczęła wyzywać go od kłamców, że ja oszukuje bo miał być itd on zaczął się tłumaczyć że tu ma bliżej, że jest zmęczony po trasie i wtedy lekko zbiła z tonu jednak stanowczo zapytała czy wybiera się on do mnie, że ma nadzieję że nie zostaje żeby się ze mną spotkać itd. Dla mnie to totalna manipulacja, odgrywanie scenek, wymuszanie i psychiczne znęcanie sie. Kiedy mówię mu o tym on wpada w złość, bo ja nic nie rozumiem, bo jego mama jest cały tydzień sama, bo on musi się nią opiekować i jej pomagać itd. Ja rozumiem bo też cały tydzień jestem sama! Wiele razy roponowałam że chętnie pojadę z nim, pomoc, skosić trawnik itp to odp brzmi NIE, mam kategoryczny zakaz. Święta spędzam sama /moi rodzice już nie żyją/, urlopów nie mamy wspólnych bo on oczywiście swój ma zapalnowany całościowo na pomaganie mamie, sytuacja jest taka od roku i zamiast się poprawiać jest coraz gorzej a ja już nie mam siły. Jak uświadomić mojemu facetowi że to odbiega od normy czy ja rzeczywiście doszukuje się problemu tam gdzie go nie ma. Na koniec dodam że ja mam 32 lata on 33!
Dora Isabell – w Twoich słowach widzę bardzo silną osobę, która wie czego chce. Nigdy nie pozwól, aby ktoś sprawił, że będzie inaczej. Dbaj o siebie i wyznaczaj granice. Masz swoje prawa i masz prawo o nie zadbać. Nigdy nie rezygnuj z siebie. Bądź dla siebie i pomyśl o sobie. Pamiętaj też, że my nie mamy mocy zmieniania innych ludzi, jeśli oni tego nie chcą. My jedynie możemy ich zmotywować, ale tylko wtedy, gdy tego oni zechcą. Takie małe zależności, ale dają nam podstawę do tego, aby przede wszystkim i pierwszej kolejności zadbać o siebie. Pozdrawiam, Agnieszka
Nie chce zmieniac jego jako człowieka ani też na tzw inny model, kocham go takim jakim jest, ale totalnie nie mam już pojęcia jak uświadomić mu że jego mama powinna odciąć pępowinę, a nie zrobi tego póki on mocno tego nie zakomunikuje. Jest dorosłym facetem i ma pełne prawo żyć tak jak chce, jego mama nie musi mnie lubić ale skoro go kocha i zależy jej na jego szczęściu to powinna akceptować jego wybory, a tym jestem ja! Zakazując nam być ze sobą, wymuszając zerwanie kontaktów itp powoduje u mnie poczucie totalnego odrzucenia, przez co ja zaczynam tworzyć niepotrzebne spięcia w naszym związku, robię wyrzuty swojemu facetowi i ani ja ani on nie jesteśmy szczęśliwi, jedynie ona jest. Takie jest moje zdanie, ale mogę się oczywiście mylić dlatego opisałam swój problem tutaj liczac na jakieś rady dzięki którym będę mogła otowrzyc oczy mojemu facetowi na problem jakim jest jego toksyczna matka. Toleruje to od ponad roku i jestem bardzo zmęczona, nasz związek prawie nie istnieje. Jak pisałam mam 32 lata i chciałabym jakoś budować swoją przyszłość, mieć jakieś plany, wiedzieć na czym stoję i żyć jak normalni ludzie w moim wieku a nie ukrywać się i kombinować tajne spotkania jak jakaś nastolatka tylko dlatego że on boi się postawić mamie w trosce o jej zdrowie i nie jest w stanie zrozumieć że jego mama nie umrze kiedy on zrobi coś wbrew jej woli, że tylko kiedy mocno stanie przy swoim zdaniu ona odpuści bo albo zrozumie że jemu na mnie rzeczywiście zależy i to z czasem zaakceptuje albo zostanie sama co też w jakiś sposób da jej czas na przemyślenia nad sobą i jej zachowaniem i dzięki temu też odpuści…w końcu jako kochająca matka nie chce stracić swojego syna i oczywiście go nie straci bo nie chce go mieć tylko dla siebie, ale chcę w jego życiu uczestniczyć i tak jak ona chce aby mój facet był szczęśliwy a musząc ciągle wybierać między mną a nią z pewnością nie jest.
Ciężka sytuacja ale jeżeli koleś nie jest uzależniony finansowo od matki i jest samowystarczalny to powinnaś go postawić w jasnej sytuacji albo tak/nie. I niech wybiera albo odcina pępowinę od matki i żyje jak człowiek przykazuje albo radzę zagryźć zęby i poszukać nowego faceta. Może moja rada jest brutalna ale niestety albo wóz albo przewóz. Mam kumpla który poznał dziewczynę i sytuacja jest identyzna jak u Ciebie tylko płeć inna.Dziewczyna jest wykorzystywana przez rodziców, przez rodzeństwo, brana na litość na choroby, na szczęście kumpel przegadał jej do rozumu i postawił sprawę jasno: Nie broni kontaktu z rodzicami ale w granicach rozsądku inaczej trzeba się rozejść. Lepiej przeboleć miesiąc niż męczyć się całe życie
Jak mam takiego brata który krytykuję . Wyzywa poniża że mnie nie lubi że nic nie osiągnę , że zginę bez niego . A gdy chce się rozwijać w tym sporcie to mnie poniża przy kolegach i się wylewa . Chciał bym mu udowodnić moje osiągi w tym sporcie i Cięszko trenuj . Nawet znalazło się 2 kolegów toksycznych którzy też głupio gadają o moim sporcie ( sztuki walki jiu-jitsu ) albo coś mondregoo napiszę w komentarzu u któregoś z użytkowników to komentują że komuś cisnę . Ale karma wraca jak to się mówi ! Ja poczekam i udowodnię
Najważniejsze robić to, co się kocha. Nie oglądać się na innych, a na pewno nie przejmować się opinią, która nic nie wnosi do naszego życia. Udowadniajmy sobie i tylko sobie. Nie róbmy nic na pokaz. Róbmy to, co kochamy i szanujemy siebie za to.
Czytając Twój komentarz dostrzegam bardzo silnego człowieka, który chce działać i robić to, na czym mu zależy. Brawo! Nie oglądaj się na innych. Myśl o sobie. A jeśli kogoś coś „boli” to znaczy, że w jakiś sposób zazdrości Ci szczęścia, które daje Ci sport. Tak, jak sam napisałeś karma wraca. Może nie od razu, może nie teraz, ale przyjdzie taki czas… Pozdrawiam, Agnieszka
Witam serdecznie,
mam 27 lat i wychowywałam się w domu pełnym roszczeń, wzajemnych oskarżeń, braku szacunku i uznawania praw. Zawsze uczucia i emocje rodziców były najważniejsze, priorytetem było zaspokajanie ich potrzeb otrzymywania bezwzględnego szacunku. W okresie wczesnoszkolnym miałam problemy z przedmiotami ścisłymi, nie potrafiłam się skupić na rozwiązywaniu zadań matematycznych, dlatego też przynosiłam w dzienniczku przeważnie dwójki i trójki. W domu była zawsze ta sama reakcja – lanie. Nigdy nie otrzymałam pomocy przy nauce bądź rozmowy na temat co sprawia mi trudność. Rola ojca sprowadzała się do „wymierzyciela kar”. Nie angażował się w wychowanie, rozmowy, wspólne spędzanie czasu. Wg niego lekarstwem na wszystko było jak uwielbiał to nazywać „klaps”, choć trudno nazwać lanie paskiem „klapsem”. Zdarzały się sytuacje kiedy mówił „dziś jestem zmęczony, jutro Ci wpierd##”. Mama często stawiała się w roli ofiary, mówiła, że jest jej bardzo ciężko z tatą i jest nieszczęśliwa, ale jest z nim dla nas, bo bez niego sobie nie poradzimy. Wymówki zmieniały się wraz z dorastaniem: „jestem z nim żebyście miały fajną komunię”, „fajną osiemnastkę”, „fajne wesela”… aż doszło do tego, że założyłam swoją rodzinę i zabrakło wymówek, więc powstały nowe „nie chce burzyć wnukom rodziny, robię to dla was, dla was przechodzę przez te przykrości”. Mama lubiła uciekać w swoją rzeczywistość, wieczorami piła alkohol – nie do upicia się, ale nie było wieczora bez alkoholu. Zawsze piła sama, zakluczała się w łazience i siedziała tam do późna. Lubiła mieć kontrolę nad wszystkim, nigdy nie ubieraliśmy razem choinki, bo ona lubiła robić to sama i po swojemu. Mówiłyśmy o tym często, że chciałybyśmy razem ubrać choinkę, ale zawsze mówiła łamliwym głosem „ale ja to lubię, nie odbieraj mi tego”. Często przekształcała rzeczywistość, opowiadała historię i rozpowszechniała fakty, które nie miały miejsca. Historie zawsze były ubarwione dramatyzmem i stawiały ją w roli ofiary, często się żaliła na mnie i siostrę przed innymi, manipulowała zawsze tak faktami, aby postawić nas w jak najgorszym świetle. Uwielbiała „wkładać komuś słowa do ust” mówiąc, że ktoś jej powiedział coś przykrego, podczas gdy wcale to nie miało miejsca. Jej matka jest ofiarą, wykorzystuje wszystkich do spełniania jej potrzeb ciągłym użalaniem się nad sobą. Ma problem z alkoholem i nie utrzymuje kontaktu z żadnym ze swoich wnuków. W moim domu rodzinnym nie liczono się z uczuciami i emocjami dzieci. Bardzo przykre obelgi w naszą stronę były zawsze „normalną reakcją na nasze zachowanie”. Złe oceny wiązały się z tym, że usłyszę w domu, że „jestem jeban## nieukiem i tukiem”, „skończę jako brudny rumun”, „nadaje się tylko do wideł”, „zarosnę brudem i grzybem”. Mama zawsze stała z boku, z czasem zaczęła nagrywać na dyktafon jak tata na nas krzyczał, ale nie tego wtedy potrzebowałyśmy, potrzebowałyśmy reakcji na niesprawiedliwość. Jakakolwiek próba obrony z naszej strony skutkowała tekstem typu „nie pyskuj gównia## bo ci się smark wokół szyi zawinie”. Wstyd się do tego przyznać, ale jeszcze a studiach byłyśmy pod strasznym wpływem rodziców, bałyśmy się tego co myślą, co powiedzą. Wymagali bezwzględnego szacunku, który rozumieli jednostronnie. Tata lubił prowokować do dyskusji mówiąc, że tymi „klapsami” zrobił ze mnie człowieka jakim jestem – wykształconego. Lubi traktować nas jak małe dzieci, które nie mają odwagi się odezwać. To się zmieniło diametralnie od kiedy zaczęłyśmy się bronić przed atakami słownymi. Reakcja była oczywiście gwałtowna. Z racji wysokiego statusu majątkowego tata lubi stawiać się ponad prawem, tłumacząc wszystko z tym, że ma być tak jak on chce, bo to on ustala zasady, na pytanie czemu to ON ma tylko ustalać zasady np. rozmowy odpowiada kpiąco – BO TAK. Lubi grozić, że jest w stanie zerwać całkowicie kontakt z nami i z wnukami bo wg niego to my jesteśmy przyczyną większości problemów w jego życiu. Ich małżeństwo jest obecnie w poważnym kryzysie, za co oczywiście winią nas, przypisując nam własne cechy. Często stosowaną praktyką w naszym domu rodzinnym było obgadywanie. Zawsze inicjowała to mama, obgadując tatę przed nami, mnie przed siostrą i na odwrót oraz nas przed tatą. Wiecznie krążyły wśród nas niedomowienia, przekształcone historie i utrzymywanie ciągłych tajemnic, bo nie wolno było nikomu nic powtarzać, ale i tak sami to robili. Normalne było gdy mama nas obgadywała i jakakolwiek próba rozmowy o tym czemu tak robi kończyła się tym, że stawała w roli ofiary i uciekała, mówiąc że jedzie i rozbije się gdzieś na drzewie i wyłączając telefon. W naszym domu rodzinnym nigdy nie było rozmów wprost. Jeśli rodzice mieli o coś do nas żal rozmawiali o tym z każdym, ale z nie z nami. Tak jest niestety do dziś. Mama z dnia na dzień bez żadnej rozmowy wyprowadziła się od taty. Czasem się spotykają i wzajemnie obarczają winą za wszystko nas. Mama mimo obietnic, że przyjedzie na wspólne święta nie pojawiła się. Wyłączyła telefon na całe święta. Po świętach zadzwoniła jak gdyby nigdy nic mówiąc, że wpadnie do wnuków. Na pytanie czemu nie przyjechała i że było nam przykro bo to były pierwsze święta dzieci zaczęła całą winę zrzucać na tatę, że on źle na nas gadał i była na nas zła, ale już jej przeszło i trudno – było minęło. Tata bardzo źle zareagował na wieść, że w stronę mamy padło pytanie czemu jej nie było. W obecnej sytuacji za wszelką cenę próbuje ją odzyskać. Napisał nam na kartce zasady rodzinne w których w punkcie „Wzajemny szacunek” napisał, że pytanie „czemu Cię nie było na święta, było nam przykro” to ocena mamy i szantaż emocjonalny i nie mamy do tego prawa – jeśli się to powtórzy będą konsekwencje. Ogólnie panuje zasada nie rozmawiania o niewygodnych DLA NICH tematach, ponieważ nie mamy do tego prawa. Natomiast często poruszane są nasze tematy, w których jesteśmy oczerniane niesprawiedliwymi oskarżeniami i krzywdzącymi ocenami. Wymagają akceptacji tego, że mama ma prawo nie odzywać się i nie interesować wnukami, ale jeśli pewnego dnia najdzie ją ochota by je zobaczyć – nie wolno zadawać niewygodnych pytań, należy być miłym i wdzięcznym. Mama nie mieszka z tatą, ale jest objęta „szczególnymi prawami” i nie ponosi żadnych odpowiedzialności za swoje czyny, bo nie mamy prawa wyrażania własnych uczuć, oni mają do tego prawo – my nie. Tata w swoich zasadach napisał, że konsekwencją niedotrzymania zasady „wzajemnego szacunku” (który odnosi się tylko jednostronnie) będzie całkowite odcięcie się od nas, bo rodzina w której jest szantaż to żadna rodzina. Pytania to szantaż, wyrażanie emocji to szantaż, rozmowa to szantaż…. Pierwszy raz opisuję sytuację na forum, sytuacja jest bardzo frustrująca i niezdrowa. Jestem obecnie na etapie próby odcięcia się od nich, niestety zaczynają angażować osoby trzecie znowu mnie oczerniając i robiąc ze mnie wyrodną córkę, która rani biednych rodziców.
Anno,
Jestem pod silnym wrażeniem Twojej siły, pomimo tak ogromnej presji ze strony rodziców postanowiłaś w końcu postawić siebie na pierwszym miejscu. Super! Jesteś kobietą wartą naśladowania. Nie każdy byłby tak odważny, a Ty do tego dążysz. Chcesz zatroszczyć się o swoją rodzinę, którą sama stworzyłaś i to jest piękne! Teraz najważniejsze to stworzyć taki dom, o którym zawsze Ty marzyłaś. Jednak tak jak sama to napisałaś do tego potrzebujesz separacji od osób (rodziców), którzy wciąż próbują Cię wstrzymywać poprzez stawianie swoich reguł, poprzez granie na Twoim poczuciu winy… Nie możesz do tego dopuścić! Masz prawo żyć po swojemu, a jeśli ktoś nie chce zaakceptować Twoich praw i granic, to nie może mieć miejsca w Twoim życiu. Idź drogą, którą obrałaś – to Ty jesteś najważniejsza w swoim życiu, Twoja rodzina, a na pewno nie osoby, które Cię ranią! Jak ja to często powtarzam – zdrowy egoizm jest bardzo pożądany, a osoby, które niszczą innych ludzi muszą w końcu zderzyć się z konsekwencjami swojego toksycznego postępowania. Serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoje postanowienia oraz siłę w dążeniu do ich realizacji. Agnieszka
Aniu, wychowałam się w domu, bardzo przypominający Twój, choc u mnie ojciec był niewidoczny i również stłamszony i uzależniony finansowo i fizycznie od matki, co ja i siostra (zabierała mu całą pensję co miesiąc, a on nie potrafił się jej sprzeciwić, bo miał zbyt słaby charakter). Ojciec nigdy nie potrafił się jej sprzeciwić, często po prostu się nie odzywał, bo bał się jej reakcji, więc nie stawał w naszej obronie. Nad nim również pastwiła się psychicznie. Mam już 40 lat i przez dłuuugi czas przyjmowałam zachowanie matki za normę. Bo nie znałam innego jej zachowania. Wiecznie czułam się za mało dobra, za mało starająca się, bez przerwy porównywała nas z siostrą, żebyśmy ze sobą rywalizowały, która więcej „dobra” jej przyniesie, lepiej się nią zajmie i zasłuży tym na jej miłość. Starałam się i starałam, choć zawsze z marnym skutkiem, nieważne co bym nie zrobiła. Aż pewniego dnia nastąpił moment, kiedy przejrzałam na oczy. Trafiłam do psychologa z zupełnie innego powodu, ale akurat dzień przed wizytą matka zrobiła coś, co mnie znów rozbiło psychicznie i przyszłam do pani psycholog cała we łzach i musiałam poprostu wyrzućić z siebie wszystkie emocje. W tym momencie pani psycholog otworzyła mi oczy na to, że to może jednak nie ja jestem źródłem wszelakich nieszczęść i chorób matki, jak ona regularnie wmawiała mnie i mojej siostrze oraz ojcu i opowiadała wszystkim dookoła. Otworzyło mi to oczy na pewne mechanizmy, których używała na codzień i w których wszyscy funkcjonowali idealnie pod jej dyktando. Zaczęłam coraz częściej zauważać zachowania i słowa, które jednak nie były „normalne”, choć mi się dotąd takie wydawały, gdyż zostałam tak wychowana. Tylko to był cały wieloletni proces. Czas odkąd ja przejrzałam na oczy do momentu, kiedy udało mi się psychicznie pogodzić z faktem, że to nie ja jestem ta najgorsza, było to ok 6 lat. Teraz jestem zupełnie sama z moją najbliższą rodziną: dziećmi i mężem, gdyż matka zerwała ze mną kontakty i wywarła presję na siostrze i dalszej rodzinie, żeby zrobiła to samo. Ojciec zmarł. A gdy jeden kuzyn się nie zgodził i nadal się ze mną spotyka, jego też z rodziny „usunęła”. Najpierw bardzo mnie to bolało, ale po półtora roku pogodziłam się z faktem i chyba w efekcie jest mi z tym lepiej. Przede wszystkim przestałam się chyba bać tego „co mama powie”, „co ludzie powiedzą” i zaczełam żyć własnym życiem. Po tym, jak matka mi przez telefon oświadczyła „nie będziesz mnie więcej oglądać”, gdy zapraszałam ją na trzecie urodziny mojej córeczki, wielokrotnie próbowałam się z nią kontaktować, zapraszałam do siebie do domu, wydzwaniałam na jej urodziny, imieniny, święta, a ona raz łaskawie odpowiadała, a raz nie, a i tak w efekcie większość rozmów kończyła się znów obelgami pod moim adresem, głośnym płaczem, jaka to niewidzięczna jestem, jakiego potwora wychowała, jak to do rodziny nie pasuję, który dosłownie w ciągu pół sekundy przeradzał się w agresję słowną. Jednym słowem, najważniejsze to przejrzeć na oczy i baaardzo trudno się wyrwać z tak toksycznych zwiążków z rodzicami. Ale nie jest to niemożliwe! Powodzenia!
Krotko mowiac toksyczni bywaja nie tylko rodzice. Powyzszy opis pasuje do 30 letniej osoby ktora ma wspolne geny ze mna. Nie pisze ze to siostra, bo nie uwazam tej osoby za siostre. Obgadywanie, oczernianie przed znajomymi z pracy, brak refleksji ze celowe niszczenie reputacji to zlo , ktorego nie da sie naprawic. Zostalam wyzwana od k.., narcyzow , samolubow , ze jestem z mezem w 15 letnim zwiazku dla kasy itd, ze zostane sama itd. Mam grono wiernych przyjacol a osoba mowiaca mi te rzeczy jest sama. Na swoj slub nie zaprosila nikogo, bo sama przyznala ze nik by nie chcial przyjsc. Ja mialam 2 sluby, jeden za granica i 2 w Polsce , na obu uroczystosciach bylo wielu ludzi ktorzy mnie cenia i po prostu lubia. A moja rodzina mna gardzi i ale moja kasa juz nie. Na swiecie jest tyle fajnych ludzi a ja nie chce go tracic na zakompleksionych zazdrosnikow, ktorzy mi do piet nie dorastaja.
Jak najbardziej się zgadzam. Osoba mająca na nas destrukcyjny wpływ nie musi być kimś bliskim, może to być nawet koleżanka z biura obok. Jednak tylko od nas samych zależy, czy pozwolimy na to, aby ten toksyczny wpływ był dalej przez nas przyjmowany. Mamy prawo powiedzieć STOP i tak, jak pięknie się podpisałaś – mamy prawo żyć tak jak chcemy, szanując i kochając przy tym ludzi. Pozdrawiam, Agnieszka
Jestem po terapii z powodu toksycznej matki, która moim zdaniem potrzebuje pomocy specjalisty i oczywiście nie chce się na nią zgodzić. Po 2 latach wróciłam na terapię. Od matki sie odciełam, nie mamy kontaktu . Ale nie radzę sobie ze soba. Nadal mam bardzo niskie poczucie wartości. Nie potrafię zacząć żyć jakbym chciała. Demony przeszłości i dzieciństwa wciąż są żywe we mnie.Babram się w tym bagnie… Nie potrafię jej wybaczyć. ….i tym samym rozpocząć swoje nowe życie. Zaniedbuje siebie i męża z dziećmi. Jestem juz bezsilna.
Swoją siłę udowadnia Pani właśnie tutaj, poprzez szukanie dla siebie pomocy i naukę. Proszę dalej regularnie i systematycznie uczęszczać na terapię. Nie wszystko staje się od razu. Na pewne sprawy trzeba aktywnie poczekać – wprowadzając powoli, małymi kroczkami zmiany. Pozdrawiam, Agnieszka
Moja matka jest wspaniała, pomocna, otwarta, pogodna. Jest świetnym słuchaczem, zawsze służącym pomocą. Oaza ciepła i miłości.
Szkoda, że nie dla najblizszych.
Dla mnie, córki, jest zimna, złośliwa, uszczypliwa. Wiecznie (skutecznie) wzbudzająca poczucie winy, wywierająca tak wielki wpływ, że nie jestem w stanie sama podjąć żadnych decyzji.
Ojciec mój zmarł gdy miałąm 16 lat. Z matką nie umiałam sie nigdy dogadać, po jego odejściu- musiałyśmy jakoś razem żyć.
Wyszłam za mąż by uwolnić się, zacząć żyć samodzielnie. Wybrałam na męża przyjaciela. I to była zła decyzja. Wytrzymaliśmy razem 12 lat, żyliśmy w oddzielnych pokojach, nigdy sie nie przytulaliśmy, mamy syna, od 3 mc jesteśmy po rozwodzie. utrzymujemy przyjacielskie kontakty, co uważam za sukces.
Moja mama własnie się na mnie obraziła, bo się zakochałam. W moim życiu pojawił się mężczyzna, który kocha mnie od ponad 30 lat. I stał mi sie bliski. Czułam, że odżywam. Że teraz wszystko będzie dobrze. Myślałam tak dopóki nie zmieszała mnie z błotem, bo .. wyszłam z mojego własnego domu (nie mieszkamy razem) na dwie godziny, a ona nie mogła się do mnie dodzwonić (nie miała nic istotnego do powiedzenia, nic pilącego się nie zdażyło)
Oskarżyła mnie o kłamstwa, matactwa, niepoważne podejście, o egoizm, bo jak ja mogłam nie powiedzieć jej że gdzieś wychodzę…
Od tamtej pory jest na mnie obrażona. A ja nie mogę do niej nie dzwonić czy nie zajrzeć- jest chora, prawie niemobilna, do tego ma zaawansowanego raka. Martwię sie o nią i chcę się troszczyć. A co chwilę odbijam się od ściany i chce mi się wyć…..
Warto pewne sprawy sobie przewartościować i spróbować spojrzeć na nie z innej strony. Warto też pomyśleć o terapii dla siebie, aby wzmocnić swoją siłę. Głowa do góry – jest Pani silną kobietą i tę siłę udowadnia. Pozdrawia, Agnieszka
Witam, mam 27 lat w tym roku i mam niestety toskycznych rodziców. Moi rodzice nie akceptują mojego chłopaka i nie pozwalają mi do niego jezdzic. Tak, nie pozwalają, zabraniają. stosują rózne techniki na to, abym tam nie pojechala – bo tata zle sie czuje, bo oni są nerwowi itd. Mam tego dość, powiedziałam o wszystkim chłopakowi ale on tego nie rozumie ze majac prawie 30 lat oni mi rządzą. Jestem pod stałą kontrolą, jak przyjezdzam do pracy muszę pisać tacie, że dotarłam bo on inaczej denerwuje sie ze cos mi sie stalo, ze jakis wypadek się przydarzył lub coś podobnego. Nie mogę mieć własnego zdania bo oni dyktują mi co mam robić. Mieszkam z nimi, ale chciałabym zamieszkać sama jednak na razie nie mam na to pieniedzy… Niestety boje się ich, boję się ich reakcji i na wszystko się zgadzam i przystaję. Zawsze tak było. Jestem tą sytuacją załamana, bo kocham mojego chłopaka a rodzice nie pozwalają mi z nim być. Chcę przerwać tą sytuację, ale po prostu się boję. Najlepiej jak jestem w domu i nigdzie poza nim. Ale ja mam tyle lat, że mam już tego po dziurki w nosie. Zamiast cieszyć się życiem jestem w ciągłym stresie i nerwach, proszę o jakąś pomoc, jak mam z nimi rozmawiać
Pani Moniko zachęcam do zapoznania się z ofertą, o tutaj: OFERTA
Proszę rozważyć konsultację telefoniczną lub przez Skypa. Najważniejsze jest to czego Pani pragnie. Warto nad tym popracować. Pozdrawiam, Agnieszka
Mam 48 lat i poważny problem z mamą.Mama (74 lata) do dzisiaj jest połączona z moim bratem tak zwaną „pępowiną” . Mój brat jest starszy ode mnie o rok . Wprawdzie mieszka osobno ale codziennie przychodzi na posiłek , zwierza się mamie , mam podejrzenia , że mama go wspomaga finansowo. Sam nie pracuje już od dłuższego czasu z powodów dość kuriozalnych : praca jest dla niego uwłaczająca , pracodawca to oszust itp. Tato nie reaguje dość stanowczo . Mama w związku jest stroną dominującą. Gdy rozpoznałam u siebie pewne stany depresyjne poprosiłam o pomoc psychologa. Teraz wiem, że mama jest modelowym przykładem człowieka toksycznego. Próbuję zerwać stosunki z mamą. Odbiera mi radość życia oraz siłę. Od dawna nie mieszkam z rodzicami.
Starałam się ,żeby moje kontakty były regularne, teraz już nie będą. Tęsknię bardzo za mamą , której tak naprawdę nigdy nie miałam……. Sama nie odważyłam się zostać rodzicem.
Pani Martyno jest Pani bardzo silną kobietą i ta siła dba o Pani potrzeby. Choć sytuacja jest naprawdę bolesna to jednak wyznaczona droga do miłości własnej jest bardzo ważna. Proszę się jej trzymać. Pozdrawiam, Agnieszka
Dziewczyny, dacie radę! Ja mam 38 lat, zmagam się z udrękami od 16 roku życia i generalnie od ok 5 lat czuję się na prawdę wolna, choć oczywiście obciążona będę do końca życia. Te relacje należy uporządkować, wyprowadzić się, męża wybrać dla siebie, spotykać się z rodzicami raz na 2 tygodnie na 3-4 godziny w neutralnym środowisku (spacer w parku, względnie zacisnąć zęby i ich odwiedzać). Nigdy sam na sam! Zawsze w obecności świadków. Jak wpadają nieproszeni, nie otwierać drzwi, wykręcić się bałaganem, względnie słuchawkami w uszach, „nie słyszałam dzwonka”. Jak wpadają i robią rękoczyny – wezwać policję. Jak jest krytycznie, poszukać pracy na drugim końcu Polski, albo przeprowadzić się i nie dać adresu ani telefonu. Unikać wspólnych znajomych. Poradzicie sobie, to się na prawdę da rozwiązać!
Dziękuję za komentarz i wsparcie dla moich Czytelników. Pozdrawiam, Agnieszka
Witam,
Ja mam 45 lat. od 5 na terapii, 3 lata zajęło mi uświadomienie sobie że relacja z moja mamą nie jest normalna. Myślałam że jest wspaniała że wszystko robi dla mnie. Ale niestety okazało się iż to ona zaspakaja swoje potrzeby „bycia ważnym i najlepszym i potrzebnym”.
Niestety ciągle dręczą mnie wyrzutu sumienia, co bym nie zrobiła, nie mogę się od niej odizolować, ponieważ wykańcza mnie myśl że ona sama siedzi ( jestem jedynaczką a ona przez swoje specyficzne zachowanie straciła wszystkich znajomych i rodzinę).
Czuje się okropnie ciągle o niej myślę.
Dzięki terapii okazało się że mama w dzieciństwie mnie krzywdziła a nawet pozwalała to robić swojemu mężczyźnie. Uważam że wynikało i wynika to z tego iż moja mama ma bardzo niska samoocenę i jest nie zaradna życiowo.
Błagam o radę jak JA mam się pozbyć tej natrętnej odpowiedzialności za mamę?
Droga Megi. Jest Pani silną kobietą i bardzo ważne jest, aby tę siłę dalej Pani w sobie pielęgnowała. Warto porozmawiać z terapeutą o przekonaniach i w jaki sposób można nad nimi pracować. Serdecznie pozdrawiam, Agnieszka
Mam 18 lat. W moim domu rodzinnym panuje bardzo toksyczna atmosfera – zmuszanie do przejmowania poglądów rodziców, życia zgodnie z ich oczekiwaniami, alkoholizm mamy i oczekiwania z jej strony, że zawsze będę na zawołanie spełniać jej potrzeby.
Jestem pełnoletnia, po maturze będę miała 19 lat, chciałabym dla własnego zdrowia psychicznego wyprowadzić się z domu na studia i zamieszkać w akademiku z chłopakiem, z którym jestem od czterech lat.
Ale boję się, że rodzice mi zwyczajnie nie pozwolą, bo sami mają inne poglądy (mieszkanie razem przed ślubem to grzech, seks dopiero po ślubie, a w wieku 18/19 lat i tak jestem NADAL za młoda na chłopaka).
Nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafiła zacząć żyć po swojemu.
Jestem pod wielkim wrażeniem, jak wiele masz w sobie siły. O tym także świadczy Twój komentarz. Masz piękne plany i zależy Ci na swoim dobry samopoczuciu. Bardzo ważne jest podjąć kroki, które będą dla Ciebie dobre. Trzymam kciuki za egzamin maturalny. Połamania „pióra”. Serdecznie pozdrawiam, Agnieszka
Witam, mam 30 lat od 5 lat jestem w związku małżeńskimi od 5 lat mieszkam z teściowa pod jednym dachem. Mieszkamy u teściów, budujemy dom (planujemy wprowadzić się w grudniu). Moja teściowa jest taki toksycznym rodzicem. Tylko mam wrażenie ze nikt tego nie widzi tylko ja. Od początku mnie nie lubiła. Mam swoją firmę, wiec dużo pracuje w miesiącu jakieś 28 dni choć ona twierdzi ze siedzę innic nie robię (jestem len i nierób). Było wporzadku do roku po ślubie później wszystko zaczęło się „walić”, teściowa 55lat, (która nie pracuje) nom stop wymagała ode mnie pomocy (gotowanie pranie sprzątanie), dodam ze mamy całe piętro dla siebie czyli każdy ma osobna łazienkę kuchnie 3 duże pokoje w miarę możliwości i sił starałam się to robić wracałam po pracy gotowałam obiady, myłam jej okna bo dom jest dość duży, kosilam trawę itp. Ale i tak zawsze porownywala mnie z druga synowa jaka ona jest wspaniała a ja beznadziejna, nieraz słyszałam jak obgadywała mnie do rodziny (wiele z tych opowieści było wyssanych z palca) zaszłam w ciąże (pracowałam do 8 miesiąca) później urodziła się córka i wtedy się zaczęło wtrącanie. To zle robię tamto zle robię itp. Raz była straszna kłótnia bo nerwy mi puściły i wtedy raz w życiu mąż stanął w mojej obronie, teraz jak się kłócimy (ja i mąż to teściowa zawsze się wtrąca i razem z mężem mnie linczuja) wiem ze jest to chora sytuacja ale sama pochodzę z rozbitej rodziny (tata pił i nas zostawił) i nie chce żeby moja córka tez miała takie życie, dodatkowo pociesza mnie fakt ze za 10 miesięcy się wyprowadzimy (tutaj dochodzi fakt ze Tesciu tez ma firmę i budowa jest pół na pół – nieraz słyszałam ze pieniędzy nie dostaniemy(ja swoją polowe dam, mąż polowe daje na zasadzie ze cześć dają mu rodzice) wiec staram się siedzieć cicho ale nieraz nie wytrzymuje. Ostatnio również była kłótnia moja i męża i teściowa się wtrąciła i powiedziałam co myśle ze przez nią mój mąż mnie nie szanuje i ze nom stop robi problemy inzatruwa mi życie, kazała mi się wyprowadzić (dom jest teścia) a od niego tego nie usłyszałam. Wiem ze jak się wyprowadzę z moja córka to to będzie koniec małżeństwa bo to są tacy zawistni ludzie. Wcześniej ich nie znałam a jak jeździłam do nich wtedy z narzeczonym wydawali się wporzadku. Ale teściowa nom stop sieje zamęt, jak jest impreza i się pojawia od razu robi się sztywno (chyba ze tylko ja mam takie odczucie) . Mój mąż sam mówił ze będziemy się budować jesCze jak nie byliśmy małżeństwem (twierdze ze miał całe życie takie , nieraz mówi jaka jego mama jest) ale teraz zachorowała i wykorzystuje swoją pozycje ze zdwojona siła, mąż teraz staje tylko po jej stronie a co ja bym nie powiedziała jestem ta zła liczy się to co mówi mama. Tesciu jest równie jej podporządkowany, ona z wszystkimi tak robi i ciagle wymaga pomocy i nadskakiwania. Choćbym nie wiem jak jej pomagała zawsze mówi ze jestem len i nic nie robię. Meczy mnie to i chciałam się poradzić. Czasem zastanawiam się ze może to ze mną jest coś nie tak?
Nic, ale to naprawdę nic z Panią nie jest nie tak! Pani teściowa ma inną wizję swojego świata i ludzi, którzy ją otaczają. Jednak jej wizja życia nie musi być Pani wizją. Wręcz nie może być! Z tego co przeczytałam niebawem wyprowadzka, więc proszę skupić się na planowaniu życia w nowym miejscu. Resztę omijać dużym łukiem. Pozdrawiam.
Czesc wszystkim. Nie wiedziałam.. czy pisać czy nie.. wiem że z takimi sprawami najlepszy jest bezpośredni kontakt z psychologiem , ale przez to że panuje ten wirus niestety to nie jest teraz możliwe. Bardzo potrzebuje psychicznego wsparcia a popadam chyba już w depresje..Mam 28 lat , męża i dwie cudowne córki… Dopiero teraz zauwazylam z jak toksycznym rodzicem żyje . wpojono mi.ze pomimo wszystko trzeba sie opiekować rodzicem , szanować go, usługiwać , zaciskać zęby i wszystko akceptować. Postanowiliśmy z mężem oposcic dom pomimo dużego wkładu finansowego i włożenia mnóstwo serca w niego.. zaczął się cały terror psychiczny który trwał przez tyle lat ale teraz jest jakby taki dla mnie jawny. Obwinianie mnie z manipulowanie dziećmi , obarczanie winy za wszystko, wypieranie , wmawianie czegoś . A mój ojciec ? Do niczego się nie przyzna , wypiera się , nie widzi w sobie winy. Od zawsze przez niego czułam się jak 0 , jak nic nie warta , przecież dalej się nie znam na życiu on tyle.przezyl… wpedzam się w jakaś mroczna odchlan poczucie winy , byłam pewna wyprowadzki , ale znowu pojawiają się myśli jak ja mogę go zostawić samego , szkodzę moim dziecia zmieniajac domnna mieszkanie itd. szukam pomocy.. pomocy w tym żeby wkoncu zauważyć to że mam prawo do własnego szczęścia i do tego aby od tego człowieka wooncunsie psychicznie uwolnić bez poczucia winy.. proszę może ktoś ma podobną sytuację , poleci może jakieś książki które nakierują mnie na odpowiednie myślenie i wskaza w jaki sposób się z tym problemem zmierzyć.. jak sobie mam pomóc
Witam serdecznie Pani Paulino. Bardzo mi miło gościć Panią na mojej stronie. Z tego co przeczytałam to jest Pani bardzo wyczerpana tą sytuacją i jest to zrozumiałe. Z mojej strony mogę zaproponować terapię online. Nie trzeba wychodzić z domu, aby uzyskać wsparcie. W moje OFERCIE znajdzie Pani wszelkie potrzebne informacje. Zaś co do książek to bardzo polecam książkę „Toksyczni rodzice” autorstwa S.Forward i C.Buck. W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać bezpośrednio na e-maila. Służę pomocą. Pozdrawiam.
Dziękuję za ten artykuł i komentarze.Poczułam ulgę.Toksycznośc rodziców dostrzegłam,kiedy zaczęłam się buntować,by spełniać ich każdą zachciankę.Przywożąc zakupy z kartki,dostawałam następną.Mam już prawie 60 lat i opłacam Panią do codziennego gotowania i prowadzenia domu,a mimo to nie zmiejszyła się ilość nakładanych przez nich obowiązków na mnie.Opłacam im większośc rachunków ,a jak coś chciałabym z tych wydatków wziąść z ich emerytur to jest agresja.
Nigdy nie byłam z bratem przytulana,preferowali angielskie wychowanie.
Z bratem przytulamy nasze dorosłe dzieci i często mówimy im jak je kochamy.Daliśmy też im wolność i akceptujemy ich życie jakie prowadzą.
Jestem wdzięczna,że mogłam przeczytać,że problem dotyczy tylu osób,a nie tylko mnie.
Pani Beety dziękuję, że również i Pani podzieliła się ze mną i moimi czytelnikami swoją historią. Jest to bardzo ważne, że w tym wielkim świecie nie jesteśmy sami. Że może się wspierać i pokazywać inną stronę życia. Serdecznie pozdrawiam.
Prosze o kontakt z kims z kim moglabym porizmawiac.nawiazac przyjazn.mam 38 lat i yoksycznych rodzicow i ogromna traume.prosze o pomoc
Choć przyjaźni nie mogę Pani zaproponować, to zachęcam do zapoznania się ofertą terapii w moim gabinecie online. >OFERTA<
A co zrobić w sytuacji, kiedy dziecko (30 lat), które zawsze wspierałam w trudnych sytuacjach i kocham bezwarunkowo, któremu zawsze poświęcałam wiele uwagi i czasu, gdy współuczestniczyłam w jego pasjach i pomagałam mu je realizować, które od wczesnych lat uczyłam samodzielnie decydować o swoim życiu (od wyboru ubranka w wieku kilku lat, poprzez wybór kolejnych szkół, znajomych, przyjaciół, a w końcu partnera życiowego (związek homoseksualny) dzisiaj chce mnie wykasować ze swojego życia, bo tak zrobił ze swoimi rodzicami jego partner? Przecież tak najłatwiej pozbyć się kłopotu ze starzejącą się matką, która za jakiś czas będzie potrzebowała pomocy i opieki, prawda? Póki co, nie proszę dziecka o żadną pomoc, daję radę sama ze wszystkim, a często jeszcze jemu pomagam, gdy ma dziurę w budżecie (i nie wypominam mu tego). Z dobrego, wartościowego i kochającego ludzi człowieka moje dziecko po związaniu się z partnerem przeistoczyło się w okrutnika raniącego mnie każdym słowem i oczekującego, że się zmienię w kogoś innego. W kogo? Tego nie wiem, bo dotąd mi nie powiedziało, jaka mam być, by nasze relacje były znowu dobre. Gdy moje dziecko miało 16 lat, pisało o mnie na swoim blogu „moja mama – mój idol”. Dzisiaj mną poniewiera. Ciężko mi przyznać się do tego, ale taka jest prawda. Czy rzeczywiście ludzie mają prawo nie liczyć się z innymi ludźmi i z ich potrzebami? Rodzic powinien liczyć się z potrzebami dzieci i to właśnie starałam się robić przez całe życie mojego dziecka. Ale czy to nie powinno działać też w drugą stronę? Czy nie mam prawa oczekiwać od dziecka tego, co sama mu dałam – miłości, przyjaźni, wsparcia i dobrego słowa? Choćby tylko raz na tydzień telefonu z pytaniem „Mamo, jak się masz?”. Nic. Cisza. A gdy ja zadzwonię, słyszę tylko złe słowa. Dlatego postanowiłam już nie dzwonić. Zbyt wiele bólu.
Pani Basiu, widzę że bardzo Pani tęskni za swoim synem. Na pewno jest Pani trudno, w nowej codzienności – z nową postawą syna. Jednak dla niego z jakiegoś powodu była i jest ona ważna. Warto wsłuchać się w to, czego on potrzebuje i jak widzi Waszą relację. Każdy z nas ma prawo do zmiany. Do decydowania o samym sobie. Proszę także pamiętać o tym, że na każdym etapie życia człowieka to każda relacja się zmienia. Warto też pamiętać, że przychodzi taki czas w którym dziecko staje się osobą dorosłą.
Witam, bardzo proszę o radę, bo nie wiem co robić. Mam 20 lat, jestem pewna, że mam toksycznych rodziców, psychicznie bardzo mnie zniszczyli- wypominanie błędów, (normalnych podczas dorastania) ciągłe porównywanie do innych, zrzucanie winy na mnie, mówienie, że ich wszystkie problemy, choroby są przeze mnie. Chciałam pogodzić się, dogadać z nimi, niestety za każdym razem odpowiedzią jest krzyk i wypominanie moich błędów. Jestem pewna, że muszę poradzić sobie sama psychicznie i to jak najszybciej- iść na studia. Problemem są głównie pieniądze- rodzice mówią, że jeśli będę się ich słuchać, dążyć do tej perfekcji charakteru, której oczekują- mogą mi pomóc. Pytanie brzmi, czy lepiej się totalnie odciąć, w końcu bez słuchania o przeszłości i radzić sobie sama czy udawać, że wszystko jest super, słuchać się ich i dostawać wsparcie finansowe? Wspomnę, że mam młodszego brata i bardzo chciałabym mu pomóc psychicznie i ogólnie w życiu w dalszych latach, bo wiem, że nie dostanie wsparcia i pomocy od rodziców. Z góry bardzo dziękuję za pomoc i pozdrawiam:)
Dzień dobry Pani Maju. Proszę pamiętać, że podstawową potrzebą człowieka jest niezależność (nie tylko na finansowa). Im szybciej się o nią człowiek zatroszczy to tym łatwiej będzie można podejść do pewnych kwestii. Po co uzależniać się od kogoś, jeśli ten ktoś nie potrafi „zrozumieć i wykazać” się tym, co w relacji między dorosłymi osobami jest ważne? Warto zastanowić się nad kosztami. Bowiem one nazbyt mogą przerosnąć zyski. Serdecznie pozdrawiam.
Witam.. dziękuję Pani że napisała Pani na ten temat. Jest on bardzo trudny. Sama mam 25 lat i borykam się z tym od 3 lat. Jestem młodą osobą i mam prawo do swojego życia ale niestety moi rodzice tego nie rozumieją . Wyszłam z domu mając 23 lata.. była nawet przemoc.. próby zatrzymania i kontroli ..ale dałam radę .. Mama skłóciła mnie z rodzina .. abym tylko to ja wyszła na ” ta zła „. Wszelkie próby rozmów .. wyjesnienia .. nie przynoszą rezultatu. Wciąż borykam się z niską pewnością siebie.. ale czas by walczyć o siebie .. czas najwyższy odciąć to co toksyczne .. nawet jeśli to bliskie osoby. Pozdrawiam
Dokładnie. Każdy z nas ma prawo do swojego życia. To tego aby być i żyć jak człowiek, a nie „marionetka”. Choć bywa to trudna droga, aby zadbać o siebie, to mimo wszystko warto ją dla siebie podjąć. Pozdrawiam.
Witam 🙂 to bardzo trudny temat i niestety też borykam się do dziś z toksycznością rodziców. Trzy lata temu wyszłam z domu .. a mam 25 .. chciałam się usamodzielnić.. mama jest bardzo toksyczna osoba.. próbuje dać mi poczucie winy.. że ja zostawiłam.. że ja jestem ta zła .. że coś ze mną nie tak.. ona jest taka chora .. i muszę się opiekować nia..jak się rzadko odzywam to moja wina.. bo przecież rodzeństwo odzywa się częściej.. ale i też rodzeństwo jest pod jej wpływem ..brat uważa że wyszedł na głupka pomagając mi ..że dla miłości wyszłam z domu a już po wszystkim ( tak rozstaliśmy się ) szkoda gadać po prostu że jedna osoba może wpłynąć na innych..na całą rodzinę ..niektórzy uwierzyli w te kłamstwa i pisali do mnie bym wróciła do domu.. że jak mogłam.. że mama ma rację .. że nie wiem na co się pisze.. Szok że rodzina potrafi zrobić największe piekło .. zranić do granic.. aż z czasem pojawia się stan depresyjny.. człowiek czuje się samotny .. nierozumiany .. przecież nic złego nie robimy.. mamy swoje życie.. i prawo do niego .. sa decyzje które podejmujemy i nawet jeśli sa lekcja to moja lekcja..i nie powinno się oceniać pod tym względem ale ciężko żyć z taką prawda .bo przecież to moja wina heh. nie można zwrócić się nawet ..czy porozmawiać.. bo zostanie to wykorzystane i obrócone przeciwko mnie. Pomału zaczynam rozumieć kto tu jest toksyczny. Pozdrawiam
Warto otaczać się ludźmi, którzy nas nie krzywdzą. Warto dbać o swoje kontakty, nawet jeśli mielibyśmy z pewnych zrezygnować.
Nazywam się Marcin. Mam 16 lat. Jestem w ręcz niszczony przez rodziców toksycznością. To wszystko co było wymienione to prawda jaka panuje u mnie w domu. Mam dosyć tego wszstkiego. Na dodatek w czasie mojej podstawówki wysyłali mnie do psychologo myśląc że to coś przezemnie jest źle. Teraz rok w rok, miesiąc za miesiącem jest coraz gorzej. Chodź wiem, że moja psychika jest bardzo silna (co świadczy o tym to że żyję) to dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem itd mam coraz więcej myśli samobójczych. Chcę się z tego uwolnić. POMOCY!!!
Witam serdecznie Panie Marcinie. Pomimo tak wielu trudności jest w Panu tak wielka siła. Podziwiam też Pana samoświadomość oraz to, że ze szczerością nazywa Pan rzeczy po imieniu. To bardzo ważne w budowaniu tejże siły, która na pewno będzie jeszcze bardziej znacząca gdy stanie się Pan pełnoletni. O co zadba Pan w pierwszej kolejności?
Jeszcze chciałem dodać, że mam ogromne ambicje do zostania zawodowym piłkarzem ręcznym bo mam talent i wierzę, że mi się uda lecz moi rodzice tego nie akceptują i chcą żebym został tym kim oni chcą
Najważniejsze, że Pan w to wierzy. Oni nie muszą, choć na pewno byłby Panu łatwiej gdyby tak było. Najważniejsze realizować swoje marzenia. SWOJE! A może być ich wiele i mogą się modyfikować. Warto o tym pamiętać.