Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd nagle pojawia się on – narcyz. Oczarowuje swą sylwetką, inteligencją i nienaganną posturą. Można rzec, że ideał chodzący w ludzkiej skórze. Niestety nic bardziej mylnego, a wiedzą o tym najlepiej osoby, które są z nim w bliskiej relacji.
Piękny i uroczy. Inteligentny i powabny. Szarmancki i czarujący… A tak naprawdę człowiek bez serca, choć serce ma, to wypełnione wysokim poziomem arogancji, poczuciem wyższości, a przede wszystkim potrzebą bycia podziwianym.
Jak rozpoznać osobowość narcystyczną?
Aby rozpoznać narcyza warto wnikliwie przyjrzeć się jego zachowaniu, które jest niezwykle charakterystyczne dla tego typu zaburzenia. Osobowość narcystyczna swoją postawą i sposobem komunikowania się daje do zrozumienia, że jest najważniejszą osobą na świecie i ma prawo oczekiwać, aby tak właśnie ją traktowano. Ma przesadne poczucie wyższości, pragnie być nade wszystko podziwiana i uwielbiana. Jednak ze swojej strony nie da nic – jest całkowicie pozbawiona empatii i zrozumienia dla drugiego człowieka. W jego świecie on jest najważniejszy i tylko jego potrzeby się liczą, więc tego będzie oczekiwał, a nawet żądał.
Osobowość narcystyczna charakteryzuje się:
- manią wyższości,
- przekonaniem o byciu kimś lepszym i niepowtarzalnym, wręcz idealnym,
- nadmierną potrzebą bycia podziwianym,
- poczuciem bycia uprzywilejowanym,
- wykorzystywaniem innych ludzi do osiągnięcia swoich celów,
- brakiem empatii i współczucia,
- częstym poczuciem zazdrości,
- wyniosłym i aroganckim zachowaniem,
- pochłoniętym przeświadczeniem królowania – rządność władzy i kontroli.
Osoby narcystyczne mają także inną charakterystyczną cechą – nie chcą, lub nie potrafią przyjąć punktu widzenia innego człowieka. A jeśli ktoś pokusi się nie przyjąć ich poglądu, to bardzo tego pożałuje. Drugie imię narcyza, to odwet i niepojęta krytyka.
Co powoduje narcyzm?
Źródeł narcyzmu dopatruje się w dzieciństwie, a raczej w sposobie wychowania. Jedna z teorii sugeruje, że narcyza może ukształtować rodzina, która wpoiła mu, że jest lepszy od innych. Wielu naukowców wskazuje, że zaburzenie narcystyczne jest efektem wręcz nadmiernie chwalącej postawy rodziców. Jest to dom, w którym dziecko ma prawo robić, co chce i dodatkowo jest za to chwalone. Zaś inny pogląd mówi o tym, że narcyzm jest efektem tego, że dziecko dorastało w atmosferze miłości warunkowej. Kochano go tylko w tedy, gdy coś osiągnął. Co przyczyniło się do powstania manii wyższości. Zgodnie z tym poglądem narcyz uważa, że sukces i doskonałość jest jedyną miarą człowieczeństwa.
Choć przedstawiłam tylko dwa najczęściej przedstawiane czynniki sprawcze, to jednak istnieje o wiele więcej zależności, które budują osobowość narcystyczną. Dlatego też przedstawione zaburzenie powinno być zdiagnozowane przez specjalistę z wieloletnim doświadczeniem.
Do czego jest w stanie posunąć się narcyz?
Narcyz dokładnie wie, jak Cię zmamić i omotać. Wie, jak się zachować i co powiedzieć, by posiąść swoją ofiarę. Wykorzysta różnego rodzaju taktyki, aby zniekształcić rzeczywistość swojej ofiary i tym samym nią zawładnąć.
Do najczęściej uruchamianych schematów przez narcyzów u innych osób należą:
- SAMOPOŚWIĘCENIE
Na początku jak aniołek będzie realizował Twoje prośby, spełniał zachcianki i podziwiał. Ale tak, jak szybko to się zaczęło, tak też szybko skończy. Gdy narcyz poczuje, że jesteś już w jego szponach, szybko zdejmie maskę i będzie oczekiwał o wiele większego poświecenia. Sprawi, że poczujesz się niegodnym nawet bycia jego sługą. Będziesz robić, co on zechce, a wewnętrznie będziesz karmić się poczuciem winy. W tym momencie to Ty jesteś winny/a wszelkiemu złu, które Cię spotyka. Jeśli będziesz dobrze odgrywać swoją rolę, to może będzie ciut inaczej. Choć ostrzegam – nie licz na to…
- PODPORZĄDKOWANIE SIĘ
Jego działania opierają się na tym, aby wymóc na Tobie podporządkowania się. Będzie grał i omamiał, aż Ty stracisz swoje prawo do asertywności, a tym samym do swych granic. Narcyz potrafi zastraszać i obezwładniać. Będziesz jak marionetka bez prawa do własnego zdania…
- NIESTABILNOŚĆ UCZUĆ
Na początku da Ci troszkę posmakować, swej łaskawości, ale wszystko to się skończy, gdy będzie pewien, że go kochasz. Będzie jak na karuzeli uczuć – raz będzie mówił, że kocha i przepraszał za swoje zachowania, a już za pięć minut pałał do Ciebie nienawiścią. Zrobi Ci sieczkę emocjonalną, tak, abyś bał/a się odejść…
- WSTYD
Z czasem poczujesz się, kimś gorszym i niechcianym, co jeszcze bardziej wzmocni Twoje przeświadczenie, że bez niego sobie nie poradzisz. Będziesz woleć trwać, niż odejść. Bez większego zastanowienia będziesz przyjmować jego zarzuty, aż w końcu zaczniesz jego przepraszać za jego zachowanie…
- ZAHAMOWANIE EMOCJONALNE
Narcyz uwielbia bawić się swoją ofiarą i na pewno doprowadzi do tego, aby weszła Ci w nawyk obojętność wobec swoich uczuć. Będziesz kontrolować swoje emocje, tak jakbyś nigdy nie miał/a do nich praw. Gdy on będzie krzyczał to Ty pogrążysz się w milczeniu…
- DEPRYWACJA EMOCJONALNA
Po pewnym czasie staniesz się całkowicie wypalony/a emocjonalnie. Będziesz tak przyzwyczajona do smutku, że nie będzie on dla Ciebie jakąkolwiek nowością. Przecież tak było, jest i będzie…
- SKRZYWDZENIE
Związek z narcyzem to nie tylko jazda na kolejce górskiej bez trzymanki, ale również pewna forma odtwarzania tych samych sposobów postępowania. To, co na Ciebie podziało kiedyś, podziała i teraz… Tylko, że teraz nie będziesz w stanie wykazać się, choć odrobiną obrony.
- NADMIERNY KRYTYCYZM
W tym schemacie z łatwością dajesz się przekonać do wszystkiego. A słowa krytyki stają się jedynym wyznacznikiem Twojego sposobu postrzegania świata. Przyjmujesz oskarżenia i zgadzasz się z tym, że to Ty ponosisz za wszystko winę. Spuszczasz twarz…
Powyższe schematy będą się ze sobą mieszać, lub występować pojedynczo. Jednak są one najczęściej pojawiającymi się schematami, nawykowymi reakcjami w relacji z narcyzem. Warto przyjrzeć się im raz jeszcze i odważyć się na zmianę…
Jak bronić się przed destrukcyjnymi trikami narcyza?
Narcyz uwielbia deptać i traktować wprost jak przedmiot innych ludzi, jednak Ty nie musisz na to przyzwalać. Jak piszę jedna z najlepszych terapeutek zajmująca się narcyzmem Wendy T.Behary: „Jedną z cech natury ludzkiej jest predyspozycja do wyszukiwania tego, co znane, i reagowanie za pomocą wyuczonych, rozwiniętych i wrodzonych zachowań nawykowych. Chociaż niektóre z tych nawyków mają zdrowy i adaptacyjny charakter, inne trzymają nas w roli zakładników w więziennych murach schematów, bolesnych zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Dlatego potrzebujesz jasnego obrazu mentalnego, a także prawdziwej wrażliwości na swoje życie wewnętrzne – szczególnie na najbardziej delikatne Ja. Okazywanie sobie współczucia jest równie ważne. Pozwala, bowiem zmienić obiekt zainteresowania i sposób reakcji w chwili słabości. Zamiast zmagać się ze starymi myślami typu: „Nie sposób mnie kochać”, „Nikt nigdy nie potrafi zaspokoić moich potrzeb”, „Nie przysługują mi żadne prawa”, „To na mnie spoczywa odpowiedzialność za to, by inni ludzie byli szczęśliwi”, możesz skupić uwagę na bardziej realistycznej ocenie sytuacji, uwalniając umysł i ciało od cierpienia związanego z długo przechowywanymi i nieobiektywnymi motywami życiowymi. Po dokładniejszej analizie i skorygowaniu negatywnych schematów myślowych musisz dokonać bardziej sprawiedliwiej oceny rzeczywistości.” A to wszystko pomoże Ci podjąć odpowiednie, a zarazem stanowcze kroki w stosunku do relacji z narcyzem. Na chłodno oceniając rzeczywistość, dbając o własne prawa jesteś w stanie ustrzec się destrukcyjnego wpływu osobowości narcystycznych.
Troska o samego siebie nie tylko wymaga, ale również nakazuje zachowania „szeroko otwartych oczu”, a na pewno pewnej powściągliwości w podejmowaniu relacji, tak bardzo szkodliwej i toksycznej relacji.
Warto zwracać uwagę na każde szczegóły – najważniejsze jest Twoje bezpieczeństwo!!!
Autorka: Agnieszka » O MNIE
Podobne wpisy
48 odpowiedzi na “ROZKODOWAĆ NARCYZA, czyli do czego jest w stanie posunąć się osobowość narcystyczna?”
Zostaw komentarz
ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ
SZUKAJ
NEWSLETTER
Zapisz się na naszą listę mailingową Niech nigdy nie ominie cię żadna nowinka
NAJNOWSZE ARTYKUŁY
ŚLEDŹ MNIE
KATEGORIE
- DEPRESJA
- EMOCJE i NASTRÓJ
- My Lifestyle
- PSYCHOLOGIA ASERTYWNOŚCI
- PSYCHOLOGIA KOMUNIKACJI
- PSYCHOLOGIA KONFLIKTU
- PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
- PSYCHOLOGIA ODŻYWIANIA
- PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
- PSYCHOLOGIA PEWNOŚCI SIEBIE
- PSYCHOLOGIA PRACY
- PSYCHOLOGIA PRZEMOCY
- PSYCHOLOGIA RODZINY
- PSYCHOLOGIA ROZWOJU
- PSYCHOLOGIA SEKSU
- PSYCHOLOGIA STRATY
- PSYCHOLOGIA SUKCESU
- PSYCHOLOGIA ŚWIADOMOŚCI
- PSYCHOLOGIA SZCZĘŚCIA
- PSYCHOLOGIA UZALEŻNIENIA
- PSYCHOLOGIA WPŁYWU - AFIRMACJE
- PSYCHOLOGIA ZABURZEŃ
- PSYCHOLOGIA ZDROWIA
- PSYCHOLOGIA ZMIANY
- PSYCHOLOGIA ZWIĄZKU
- PSYCHOTERAPIA
- TECHNIKI NLP
- TOKSYCZNE OSOBOWOŚCI
- WARTO PRZECZYTAĆ
- WARTO WIEDZIEĆ
- WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ
Ciekawy artykuł. Dużo lepiej by się go czytało, gdyby były spacje tam gdzie trzeba.
Kurcze – widzę, że na stronie grasuje zjadacz spacji ;))
Moje też pozjadał ;))
Ja swojego narcyza rozkodowuje już 4 rok,i jestem coraz bliżej i bliżej….
Najważniejsze to zatroszczyć się o siebie i nigdy o sobie nie zapominać. I tego Pani życzę z całego serca. Pozdrawiam, Agnieszka
A jakie uczucia miotają narcyzem tuz po odrzuceniu swojej ofiary?
Jak one się zmieniają na przestrzeni czasu?
Wszystko zależy od sytuacji oraz nasilenia zaburzenia. Pozdrawiam, Agnieszka
Wlasnie jestem w fazie czekania na jedna chociaz wiadomosc od „mojego narcyza” . Jestem po wielu fazach odchodzenia, karania emocjonalnego itd. Moj narcyz jest perfekcyjny. Super inteligentny, bogaty … i jest lekarzem psychiatra! Przezylam juz nawet faze totalnego zalamania psychicznego z ktorego wyszlam jedynie dlatego ze kocham zycie. Czuje sie jak narkoman … lub narkoman na odwyku. Pomagaja informacje oraz zapisywanie – uwazam ze to jest bardzo wazna rzecz prowadzic „pamietnik mojego narcyza”. Mozna w roznych fasach „choroby” wrocic do swoich zapiskow i stwierdzic ze to uzaleznienie … Narcyzem nie miotaja zadne uczucia po odrzuceniu ofiary. On ich nie posiada, czeka co sie dalej wydarzy, bawi sie i rozkoszuje zwyciestwem. Moj narcyz powtarza zawsze wymownie: ja mam czas ! Zycze sily i radosci zycia.
Jest Pani silną osobą. Najważniejsze to zadbać o siebie. Znaleźć swoją własną drogę i nią kroczyć. Pozdrawiam, Agnieszka
Tak jakbym czytała o swoim przypadku. Jeżeli ma Pani ochotę porozmawiać proszę o maila.
Każda historia jest bardzo ważna. Zachęcam do zapoznania się w innymi artykułami o narcyzach. Podsyłam link: https://psychologiazycia.com/?s=narcy Serdecznie pozdrawiam, Agnieszka
Jestem po rozstaniu będąc w 30-letnim związku z narcyzem. Prawdziwa jazda kolejka górską,ale bez trzymanki i że on nigdy nie zmieni swojego postepowania, a jednocześnie żyłam nadzieją nawet rok po rozwodzie…doświadczyłam z jego strony wszystkiego co najgorsze, ale i to co piękne. Teraz leczę rany okrutnie zadawane. Nie wiem czy kiedykolwiek wrócę do równowagi
Choć czasu nie cofniemy to jednak ten obecny możemy budować tak jak chcemy. Bowiem to właśnie praca nad sobą przynosi zmianę. To własnie kroki zrobione ku samemu sobie sprawiają, że człowiek wraca do samego siebie – odzyskuje równowagę. I tego życzę Pani z całego serca. Pozdrawiam.
Oh jakie to znajome …. Relacja z narcyzem doprowadziła mnie do załamania nerwowego . Jest to. Niebywale toksyczna osobowość których trzeba unikać jak ognia . Najgorsze że sprawiają wrażenie zupełnie innej osoby niż są w rzeczywistości. Nawet trudno znajomym dostrzec i uwierzyć do czego taki narcyz jest zdolny jak potrafi zajechać druga osobę …
Dlatego warto nigdy nie zapominać o sobie. Nawet jeśli pewne sprawy wydają się złe. To jednak zdrowy egoizm jest wskazany ❤
Wszystko się zgadza
Leci 7 rok z narcyzem i zbliżam się do bycia wrakiem człowieka
Najgorsze jest „karanie milczeniem i obojętnością”
Szkoda, że tak późno mi spadły klapki z oczu
Ale jak to kiedyś ktoś powiedział „w różowych okularach nawet czerwone światło jest zielone” czy jakos tak…
Pani Syl nigdy nie jest zbyt późno. Każdy nowy dzień może przynieść ukojenie. warto o ten nowy dzień się zatroszczyć, a w szczególności postawić siebie na pierwszym miejscu. I tego Pani życzę z całego serca ❤
– OFERTA –
Ten artykuł jest o moim mężu. 18 lat walcze z nim, od 1,5 miesiąca nie dzwoni do mnie ani do dzieci . Wyjechał do pracy pokucony ze mną. Jego milczenie mnie zabija, obojętność jeszcze bardziej. 3 razy odchodzilam , poraz czwarty stoję przed ta decyzja. Nikt nie chce mi wierzyć ze znajomych jak opowiadam o mężu jaki jest naprawdę. Jakbym mowilam o innym człowieku. On wiem ze jest moim całym życiem i to wykorzystuje. Straszne to jest. A ja po nocach nie śpię, nerwicy sie nabawiła. A jak mu mówię że to przez niego po mnie wyśmiewa.Tragedia. Nie ma siły.
Pani Ago, proszę w tym wszystkim nie zapominać o swoich potrzebach. Ma Pani do nich pełne prawo ???
– OFERTA –
A co zrobić jak córka żyje w takim związku ?
Jest poniżana ,zdradzana ,płaci alimenty na dzieci z jego poprzedniego związku (on w ciągu miesiąca 7razy potrafi zmienić pracę).
Nie wspomnę o epitetach kierowanych do nas .
Tłumaczenie ze tekst możesz jechać do rodziców ,ale jak pojedziesz to okaże się jak mnie kochasz ,jest szantażem nie dowodem miłości.nic nie daje .
Nie ma ani jednej osoby wśród rodziny ,jej koleżanek która by jego akceptowała.
I może powinnam pozwolić jej żyć po swojemu ,ale jak twoja siedmioletnia wnusia (jej dziecko z poprzedniego związku )mówi ze jest do niczego ,jest złą siostra ,jest nie dobra .
Co mam robić?
Córka jak ma gorszy dzień ,przyznaje ze on tak do niej mówi.
A na następny dzień ze już tak nie mówi ,że on się zmienił dlaczego nie chcemy wierzyć ,że on jest dobry .A dziecko jest same sobie winne ,bo taka jest ,bo nie oddaje swoich rzeczy jego dzieciom , nie sprząta po sobie
Dziecko o co nie zapytasz ,to nic nie pamięta .
Nawet jedząc obiad zapytana ,czy jej smakuje kieruje wzrok na matkę ,bo nie wie co może powiedzieć .
Jak pewnego razu rozpłakała się przy stole i powiedziała że chce mieszkać u nas.
Moja córka powiedziała do niej :jak będziesz mówiła co się dzieje w domu oddam Cie do domu dziecka nie będziesz miała swoich zabawek i co jeść .Teraz się tego wypiera ,ale akurat mieliśmy gości i i nie tylko ja to slyszałam .
Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie bez dłuższej rozmowy. Proszę jednak nie zapominać o tym, że każdy z nas może dokonać pewnej zmiany, aby zadbać o swoje potrzeby. Jak to zrobić? Jest to droga bardzo indywidualna. Pozdrawiam ???
– OFERTA –
Najgorsze, to jest jak szantażuje, wykorzystuje, upokaża, wyzywa a największą przyjemność czerpię z gwałtu, a Prokurator umarza postępowanie, bo nie stwierdza znamion przestępstwa.
Bardzo mi przykro, że taka sytuacja Panią spotyka. Proszę jednak nie zapominać o swoich potrzebach ???
– OFERTA –
Szok!!! Wszystko co zostało tu opisane, oddaje obraz mojego życia w już 15 letnim małżeństwie z kobietą narcyzem. 15 lat chuśtawki emocjonalnej,zastraszania i obojetnosci. Ten artykuł wiele pomógł mi zrozumieć i potwierdza to co już od dawna sam zaopserwowalem. Dziękuję
Cieszę, że mogę być pomocna. Pozdrawiam ?
26 lat malzenstwa, z czego wiekszosc w poczuciu winy, ze jestem strona ciagle krzywdzaca, zawodzaca. Hustawka emocji, od uwielbienia po odrzucenie. Dni milczenia, obojetnosci, chlodu i pustki. Seks tylko wtedy, kiedy druga strona uznawala, ze znowu jest miedzy nami pelne zrzumienie i cudownosc. „Komunia dusz”. Z tego malzenstwa wyszlo 4 dzieci, juz doroslych, ktore musza teraz naprawde duzo nad soba pracowac, zeby zyc spokojnie i szczesliwie. Nie bylam, niestety, wczesniej gotowa na odejscie. Teraz z perspektywy czasu widze, ze dla dzieci powinnam opuscic ten zwiazek. Chory model zachowan, zarowno moich jak i mojego bylego meza, dzieci powielily niemal calkowicie. Nie warto! Broncie siebie i dzieci.
Samoświadomość jest trudna, a czasem dochodzi się do niej bardzo długo. Jednak najważniejsze, że się pojawiła. Dzięki niej rodzi się nowe spojrzenie na siebie i swoje potrzeby. Proszę jej się trzymać ❤
Witajcie, ja przez 2 miesiące ,,spotykałam się ” z narcyzem. Tak myślę że był narcyzem. Od samego początku niedopowiedzenia, dwuznaczności a ja miałam się ciągle domyślać. Gdy byliśmy razem były fajerwerki i w ogóle super, tylko że poza spotkaniami kontakt z jego strony praktycznie zerowy. Ciągle zbliżał się i oddalał, żadnego zaangażowania emocjonalnego. Czułam że że mną gra a ja w tą grę nie weszłam. Właściwie to nie było szczerej rozmowy między nami dopiero na sam koniec kj mojemu zdziwieniu zaczol mówić otwarcie. To były tylko 2 miesiące a ja już bardzo się wymeczylam psychicznie. Facet grajacy i wielka zagadka, oparta na domysłach i ,,domysl się”. Dzięki Bogu to już za mną. Bardzo wam współczuję długoletnich związków z takimi ludźmi. Ja już miałam dosyć ciągłego zastanawiania się o co mu chodzi? Czułam się jakbym była w jakiejś mgle, oczywiście niewystarczająco dobra dla niego. Zachowywalam się jakbym była bardzo zakochana a ja zostałam zmanipulowana totalnie. Gdy tylko dochodziłam do siebie odpuszczałam on znowu się odzywał. Taka gra w kotka i myszkę. Wiem że narcyza nie da się zadowolić i , to jest relacja jednostronna. Partnerka ma ciągle adorować, dawać z siebie wszystko i broń boże nic nie oczekiwać w zamian. Tak myślę na przyszłość jak nie dać się zmanipulować takiemu nqrcyzowi? Chyba od pierwszych spotkań trzeba dążyć do szczerej i autentycznej rozmowy o wszystkim. Narcyz będzie próbował wszystko przemilczeć, zbyć półsłówkami tak by nie dać kompletnie nic od siebie. I zniechęci się od razu na rownosc w tej relacji. Ech powodzenia wam wszystkim zycze. Myślę że najważniejsze jest mówić o tym co trapi, psycholog znający zawiłości narcyza oraz mnóstwo filmików w interneci które wyjaśnia pewne sprawy i manipulacje. Ja już teraz wiem że do związku szukam faceta prostego, nieskomplikowanego zwyczajnego. Mówiącego wprost.
Warto pogłębiać świadomość i samoświadomość. Bardzo ważne jest umiejętne zadbanie o swoje potrzeby bez poczucia winy czy obowiązku. Zbyt często omijamy siebie w różnych relacjach. Przesyłam moc pozytywnej energii ?
Hmmm… Ciekawy artykuł. Jestem zdiagnozowanym narcyzem i mam pewien opór, choć nie mam na myśli wyparcia (już po roku terapii widziałem, jak te mechanizmy wchodzą, i po czterech latach jestem na nie dosyć wyczulony). W kwestii merytorycznej kilka rzeczy się nie zgadza, aczkolwiek psychiatra powiedział, że podciągnął diagnozę trochę na siłę, ponieważ musiał coś wpisać, aby mi zapisać leki, więc być może to te wyjątki – tego mi ów psychiatra nie dookreślił.
Będę pisał z perspektywy osoby, która sporo w materii przeczytała, jednak we własnym zakresie, dlatego na pewno nie jest to poradnik ani analiza akademicka, podparta krytyką nauczyciela.
W każdym razie nie mogę się zgodzić na kryterium wysokiej samooceny, gdyż jestem człowiekiem o bardzo niskiej samoocenie, tkwiącym w dążeniu do perfekcjonizmu (jak to nazwał mój znajomy: fałszywa skromność, gdyż nikt nie jest doskonały – jeszcze nad tym dumam, gdyż to dla mnie bardzo świeże twierdzenie), ale uważającego się za niegodnego. Większość planów na przyszłość i rozwojowych porzucam jako „rzucanie się z motyką na słońce”, tkwiąc w wieloletnim marazmie, niegodnym swoich marzeń i potrzeb (problem, którego jestem świadomy intelektualnie, ale w podświadomości dalej coś mnie trzyma i paraliżuje). Tak samo jest ze znajomością („kto by chciał mnie znać?”).
W rozmowie czasami inni zarzucają mi wywyższanie się, choć po upublicznieniu ostatniej konwersacji okazało się, że inni adwersarze nie podzielali opinii (ostatnie moje wywyższanie się to była próba uspokojenia nastroju i wyjaśnienie koleżance, że nie każdy wyborca drugiej opcji jest – w jej słowach – idiotą lub ignorantem, na co usłyszałem, że ją irytuję i traktuję z wyższej pozycji, jakbym wiedział coś, czego ona nie wie – parafrazuję). Więc tutaj jestem rozdarty. Problem z poprzedniego akapitu nie pozwala mi stwierdzić nigdy, że mam rację i zawsze ale to zawsze zakładam, że mogę się mylić (co prowadzi, niestety, do paraliżu decyzyjnego).
Druga niezgodność to brak empatii. Powiedziałbym, że jest dokładnie na odwrót. Do patologicznych wręcz rozmiarów, z ugodowością nie dającą się opisać, gdzie trudno mi wyrzucić ludzi żerujących na mnie. Osoba, która płacze, powoduje, że przeżywam jej bój – bardzo łatwo mnie szantażować emocjonalnie. Płacz osoby w pobliżu wywołuje płacz we mnie. Co jest o tyle ciekawe, że potrzeba płaczu i innych emocji są z mojej osoby wyparte, nawet zauważone, gdy dam sobie zielone światło, nie mogą wypłynąć. To dotyczy, oczywiście, większej ilości emocji.
Z resztą się zgodzę, choć raczej jako ogólne wskazówki, raczej indykatory niż konieczne cechy.
Co do przyczyn: z mojego doświadczenia przychylam się w stronę miłości warunkowej (na co oczy otworzyła mi książka „People of the Lie” Scotta Pecka) przy czym dzieciństwo miałem bardzo trudne (byłem tak zwanym nerdem – uwielbiałem naukę, filozofię, raczej gimnastykę umysłową – co w moim środowisku oznaczało regularne katowanie od całego otoczenia, z nauczycielami włącznie [szkoła okazała się mega patologiczna i po próbie jej podpalenia oraz zadźgania kolegi nożem – tak, mógłbym dużo opowiadać o strzelaninach w Stanach, ponieważ doskonale rozumiem motywy napastników – ówczesny mój psychiatra powiedział, że nauczyciele kupowali moją osobą przychylność klasy]), a jako ciekawostkę dodam, że moje zaburzenie rozwinęło się dopiero podczas studiów, działając w bardzo toksycznym otoczeniu mojego ojca z borderline. Co najgorsze: moje próby wyrwania się spod wpływów były wszechstronnie krytykowane (cała rodzina, znajomi, przyjaciele). I kiedy wszyscy mówią ci, że coś robisz źle, może robisz źle? I jak wyrobić po tym zaufanie we własną ocenę moralną? Będąc osobą, której WSZYSCY mówią, że postępuje źle, i robić tak dalej bez refleksji, że może jednak się robi coś źle (pierwszą osobą, która mi powiedziała, że miałem dobre intencje, był mój psychiatra, po 13 latach, podczas których ANI RAZU nie wybuchnąłem i właściwie nie odczuwałem emocji, poza permanentnym entuzjazmem, aż wybiło bezpieczniki)… Wszak jest nawet powiedzenie „kiedy wszyscy Ci mówią, że coś robisz źle, może powinieneś się zastanowić?”. Ale to już wejście w moją terapię i mój obszar pracy nad sobą – opowiadam to tylko dla kontekstu i poznania ewentualnych przyczyn.
Jeśli mógłbym mieć jakiś wkład, badając siebie jak królika doświadczalnego, na początek poleciłbym książkę „People of the Lie” Scotta Pecka. Myślę, że to jest bardzo dobre studium osobowości narcystycznej, doskonałego psychiatry (autor „Drogi Rzadziej Uczęszczanej”, która wydaje mi się być prekursorem innego popularnego ostatnio poradnika „12 Zasad” Petersona).
W mojej ocenie ta książka (P.o.t.L.) daje jeden z ważniejszych punktów, będących źródłem dalszych problemów, który przewija się przez wymienione poradniki. Peterson ujmuje to tak: „nie kłam, a przynajmniej nie mów nieprawdy”. I szczerze powiem, że wolę poświęcić „przynajmniej nie mów nieprawdy”, płacąc odwróceniem się od siebie osób, które nie lubią prawdy, nawet otoczonej komunikatami, że nie ma się złych intencji, że nie próbuje się kogoś obrazić etc. (tacy ludzie są i powiedziałbym, że to zdecydowana większość). Moje wejście w manipulację zaczęło się od słów ojca „synu, mówisz, co wiesz, a masz wiedzieć, co mówisz”. Tego nawet się nie zauważa, Świat jest tak skonstruowany, że jak się ma – mówiąc nieskromnie, ale to mi powiedział mój psychiatra – dosyć bystry umysł (choć do mojego ojca mi brakuje, który miał określone IQ prawie na poziomie 180, co jeszcze pogłębia problem), to zaczyna się doskonale manipulować innymi. Nieświadomie. Bodziec, reakcja. Do tamtej pory ludzie generalnie się zrażali, ale ci, których miałem dookoła, byli najlepszymi towarzyszami mojego życia. Potem zacząłem być nagradzany, chwalony, bo umiałem powiedzieć prawdę tak, aby ludzie sami się okłamali, nawet gdy szczerze ich krytykowałem, choć bez złych intencji (słowa „ale Ty się pozytywnie zmieniłeś” wypowiadane byłe ze wszech stron). Nie musiałem planować z poprawką na kłamstwa. Ale pomimo nie kłamania, zaczęła rosnąć sieć kłamstw, których nie wypowiedziałem, ale która stała się podstawą wartości mojej osoby w towarzystwie, do którego nawet nie pasowałem. Jak powiedziałem psychiatrze, że przecież nie kłamię i ludzie sami sobie to robią, usłyszałem, że jest to zbrodnia w białych rękawiczkach – długo o tym myślałem, zanim przyznałem mu rację (dużo mógłbym opowiadać, co mnie przekonało, jednak nie chcę tu robić wykładu o teorii gier – gdyby ktoś potrzebował, będąc w podobnym dylemacie, proszę pytać, to wyjaśnię).
W powyższym próbuję dać zrozumienie tego, jak działa napastnik, choć to dla ofiary nic nie wnosi.
Dalej: nawyk kłamstwa jest czymś, co może powstać w jednej dziedzinie, ale potem zaczyna się przenosić dalej. Zaczyna się oszukiwać siebie. I tak zaczyna się czarowanie rzeczywistości, odwracanie oczu od problemów wewnętrznych i zewnętrznych. Cierpienie ofiary, z moich obserwacji, to najczęściej problem wejścia na „minę prawdy” (nb. niespójność, będąca dobrym wskaźnikiem problemów, jest właśnie ucieczką od prawdy). Ktoś coś o kimś mówi, narcyz dostaje spięcia nerwowego, czasami nawet go zderealizuje, wtedy w reakcji dostają najbliżsi. To jest o tyle problematyczne, że z jednej strony najlepszym mechanizmem obrony przed narcyzem jest słuchanie swojej intuicji, ale też w patologicznym środowisku intuicja zaczyna płatać figle i trudno powiedzieć, czy poczucie dyskomfortu to wyparcie czy dobra reakcja. To sugeruje rozwiązanie, ale o tym za chwilę.
Teraz będzie kontrowersyjnie. Do tego wszystkiego należy powiedzieć wprost: ofiary też nie są bez winy. Nie są narcyzami, nie chcą źle (nota bene nie poznałem narcyza, który byłby świadomy swoich negatywnych wpływów), ale mają swój pakiet problemów, swoje zaburzenie, które powoduje, że tkwią w niekorzystnych warunkach. Można próbować uzasadnić to arbitralnie dobranymi granicami, ale moje spostrzeżenie jest takie, że często to, co jest sednem problemu narcyza, ma swój analog u ofiary. Peck nazwał to uczuciem odpychania (tłumaczę z angielskiego, mogłem coś przekręcić). Jak w artykule: czuć, że coś jest nie tak. I z mojego doświadczenia: borderline można rozpoznać po kilku minutach rozmowy. Narcyzm – po kilku godzinach.
Znam przypadek w którym dwójka znajomych, będąca w związku, u siebie nawzajem widziała narcystyczne problemy. Razem się zarzucali, a ja tylko się przysłuchiwałem z ciekawością i zafascynowaniem. Od razu wybudowałem wokół siebie mur mentalny i patrzyłem, wbrew radą Pecka i Korzeniowskiego, że zaglądając w ciemność, ciemność zagląda w nas (zgaduję i parafrazuję – nie pamiętam, czy ten cytat pojawił się w „Jądrze Ciemności”, ale na pewno był w „Czasie Apokalipsy”, który na pierwszej bazuje). Co mam przez to na myśli? Że to jest zaraźliwe. Dodajmy do tego moje tezy, że grunt jest już, mówiąc kolokwialnie, zaorany, to zaczyna się pogłębianie problemów. Sam Peck sugeruje, aby każdy terapeuta dla swojej ochrony uczęszczał na terapię psychodynamiczną. Z jednej strony jest to jakaś mądrość, ale to taka mądrość, której nie każdemu polecę, ponieważ jej zdobywanie jest niebezpieczne.
A skoro już jestem przy tej rekomendacji, to obiecałem rozwiązanie. Zawsze ale to zawsze zalecę dobrego psychoterapeutę. I proszę się nie sugerować szukaniem „przyjemnego” terapeuty. Terapia ma boleć, ma być ciężko. Jak jest się zadowolonym z terapii w trakcie terapii, to dla mnie jest indykatorem słabej terapii. Chyba że mówimy o ustaleniu wynagrodzenia i cena nas satysfakcjonuje. Daję radę terapii a nie jakich kroków z wyżej wymienionych powodów – związanie z narcyzem oznacza, że miało się w sobie problem a priori i tylko to może pomóc. Ostatecznie to nie psycholog ma powiedzieć, jakie jest rozwiązanie, tylko ofiary same powinny to poczuć.
Wracając do przyczyn. Teraz zrobi się metafizycznie.
Jak już człowiek kłamie i się odwraca, to zaczyna się unikanie tego, co stanowi sedno innych punktów. Człowiek odwraca się od siebie samego. Nie chce widzieć pustki, która w nim drzemie. Ja tą pustkę dotknąłem. Była to najstraszniejsza rzecz, jaka mnie spotkała. Byłem wtedy najbliżej myśli samobójczych. Piekło na ziemi. Za mało jeszcze przeczytałem, aby wiedzieć, czym ona dokładnie jest. W każdym razie już widzę, iż ludzie mi znani (czy to borderzy, czy to narcyzi) najczęściej mają problem z konfrontacją z tym elementem własnej osoby. Wydaje mi się, że o tym mówili zarówno Budda jak i Jezus. I mówię to jako agnostyk, szukając w pismach religijnych mądrości ówczesnego Człowieka (stricte pisząc to szukają jej psychiatrzy i psycholodzy, których książki czytam). Jak mówił mój psychiatra, istnienie tej pustki stoi za koniecznością jej zapełnienia innymi ludźmi. Z tym stwierdzeniem bardzo się zgadzam. Myślę, że jest to główny motor napędowy całej reszty – wikłania ludzi, nagrody za kłamstwo, aż w końcu – kłamstwa. Człowiek w potrzebie zapchania pustki, niemożliwości bycia samemu dla siebie i bycia niewystarczającym, zaczyna szukać na zewnątrz, za wszelką cenę. I tak dochodzi do złego planowania, unikając kosztów, przesuwając je na przyszłość, jak to z kłamstwem bywa.
Na razie tyle. Mógłbym o tym długo opowiadać. Zajmuję się tematem już od kilku lat, od dwóch lat czytając i słuchając o tym sporo, więc nie chcę zanudzać czymś, o czym Gospodarze zapewne wiedzą, a dla Czytelników moja notatka jest wielkim chaosem. Niestety, notatka powstała ad hoc, rozrastając się ponad trzy myśli, jakie miałem na początku.
Wszystkim życzę pięknego dnia i naprawdę nie mogę przecenić, jak ważne jest uczęszczanie na terapię do właściwego terapeuty (sugestia: psychiatra powinien Wam powiedzieć, czego Wam potrzeba).
Dziękuję za podzielenie się swoją wiedzą i przemyśleniami. Myślę, że warto zaznajomić się z Pana komentarzem. Jednak nie rozumiem „naciągnięcia diagnozy” przez psychiatrę. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Mimo wszystko jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Miałam podobną sytuację do opisanej historii powyżej,tez poznałam faceta najpierw na portalu,pozniej w realu,który zachowywał się jak sprzecznie z tym co mówił.Ciągłe niedopowiedzenia, niepewność, przybliżał się i oddalał.Twierdził,że chce pogłębiać relację a zawsze znajdywał jakies wymówki.Twierdził,że on ma czas i muszę być cierpliwa. A najlepsze jest to,że właśnie był psychologiem. Straciłam wiarę w ludzi po tym doświadczeniu. W teorii był dobry ale w praktyce wyglądało to jak matrix.
Osobiście uwielbiam słowo „muszę”. Oczywiście sarkastycznie, bo my nic nie musimy jeśli sami tego nie chcemy. A jeśli ktoś do nas kieruje takie słowa, warto zastanowić się nad tym, co tak naprawdę one znaczą. Nikt dla nikogo nie może być maskotką, którą odkłada się na półkę po zabawie, a potem znów wraca, gdy ma ochotę się pobawić. STOP takiemu wykorzystaniu!
Drogie Panie…wśród ofiar narcyzów są także mężczyźni. Wśród nich ja. Wychodzę z tego zafundowanego mi dna . Bardzo trudne doświadczenie i szalenie bolesne. Czułem się jak śmieć,ale na szczęście to mija.
Dokładnie. Bardzo dużo jest ofiar wśród mężczyzn. Dziękuję za Pana odwagę, aby o tym napisać. Kobieta również potrafią niszczyć.
??? też dawałam sobą „manipulować „
Na pewno było Pani bardzo ciężko. Jednak dobrze, że to już czas przeszły.
Pani Lauro. W nas kobietach drzemie moc, nieodkryte jej pokłady, ktore są w stanie przenosić góry. Życzę odkrycia tej mocy i walki o siebie. Nie będzie w tym nic z egoizmu a troska o własne Ja. Trzymam mocno kciuki i Pozdrawiam 🙂
Witaj,
dziękuję za Twoją szczerą wypowiedź. Zgadzam się z Autorką, że nie bardzo rozumiem co znaczy „naciągana diagnoza. Może masz osobowość narcystyczną a nie narcystyczne zaburzenie osobowości, czyli ile u Ciebie jest „narcyza w narcyzie”. To co robisz dla siebie jest piękne i szlachetne. Kochaj siebie takim jakim jesteś a najbardziej to zranione cierpiące dziecko. Powodzenia i wytrwałości życzę. Z serca pozdrawiam
Do Radka (05.12.2020)
Ja jeszcze siedzę na samym dnie tego bagna. Jestem wrakiem w sensie psychicznym ale i fizycznym. Kompletnie zniszczonym. Jestem w związku 5 lat z kobietą o osobowości narcystycznej. Ona nie jest zdiagnozowana przez psychologa czy psychiatrę, bo nie da się tam zaciągnąć. Po dłuższym zgłębianiu wiedzy o narcyzach sam doszedłem do wniosku, że w 90% jej sposób zachowania, działania idealnie pasuje do osobowości narcyza. W moim przypadku obrała sobie za cel niszczenia, upokarzania, ranienia, ubliżania we mnie to co jest mi bliskie a więc moja rodzinę. Uderza w mój czuły punkt bo wie że zaboli. Ale nie tylko. Chęć podporządkowania mnie, narzucanie swojej woli, kontrolowania, ograniczania, i robienie ze mnie takiego maluczkiego. Wybuchy agresji i niekontrolowanych zachowań, nigdy nie są przewidywalne.
2 razy udało mi iść z nią na terapię, no ale niestety, stwierdziła, że jej to nie jest potrzebne, że to ja mam problemy, a w ogóle to chyba wcześniej nastawiłem psychologa przeciwko niej. Przestała chodzić. Uwolnić się od niej? Trudna sprawa. Mamy dwoje małych dzieci. Już kiedys wykrzyczała, że dzieci są tylko jej i pozbawi mnie praw rodzicielskich i że mnie zniszczy. Wiem, ze trudna będzie batalia sądowa o dzieci jesli dojdzie do rozstania. Żal mi dzieci, bo starsza córka ma już nerwice. Nie panuje również przy dzieciach. Kiedyś w obecności dzieci fizycznie zaatakowała mnie aż dzieci się popłakały a ona wówczas krzyczała: widzisz co zrobiłeś???
Potrafi wpaść w furie nawymyślać mi i w sekundę iść do rodziców( mieszkamy razem z teściami) i jakby nigdy nic uśmiechać się i szczebiotać spokojnie. Skłóciła się z całą moją rodziną, oskarża wszystkich, że ją oczerniają, wobec moich rodziców w mojej obecności używa obelżywych słów, bardzo często obwinia ich o wszystko nawet jak ich nie ma wśród nas, przykład : w nerwach nakrzyczała na córkę, dziecko płacze, ja je uspakajam, a ona do mnie krzyczy: widzisz co Twoja matka narobiła. Najgorsze, ze jej rodzice nie reagują a wręcz wspierają ją. Ogranicza kontakty dzieci z moimi rodzicami. Jestem u kresu wytrzymałości, już sam nie wiem jak reagować, jak postępować.
Radku, jeśli Ty sobie z tym poradziłeś, i dochodzisz do siebie napisz jak to zrobiłeś.
Do Michała,
Uwierz mi nic nie zrobisz, ja mam to samo. Krzyki, czepianie się o byle co, obwinianie, że wszystko moja wina, wyzywanie i szarpanie przy dziecku, „zobacz, co zrobiłaś ” to u nich standard, do tego jestem wyganiana po każdej kłótni-mieszkanie jest jego. Ciągle mam wypier….
I właśnie to robię, już raz odeszłam, ale głupia wróciłam. Stosuję zazwyczaj metodę szarej skały, przynajmniej mogę zająć się sobą. Zrób tak, jeśli nie możesz odejść, to ignoruj, zajmij się sobą i dziećmi. Pozdrawiam
Zaczęłam czytać o zaburzeniach osobowości, przekonana, że coś jest ze mną nie tak. Dwa lata związku, ciagle poczucie, że robię wszystko źle. Milczenie, cisza i poczucie, ze jestem ze wspaniałym człowiekiem, który nie radzi sobie ze mną.Co mogę zrobić żeby ratować związek? Co muszę zrobić żeby ratować siebie bo jestem totalnie na granicy? Czemu on nic nie mówi? Dlaczego czuje się jak śmieć w tej relacji? Dlaczego z ambitnej, odnoszącej sukcesy zawodowe osoby zmieniłam się w osobę potrzebująca jego wsparcia, również materialnego?Jak zakończyć ten związek? Dziękuje pomoc w pierwszym kroku.
Bardzo mi trudno odnieść się do Pani w krótkim komentarzu. Z mojej strony mogę zaproponować terapię. Pozostaję do Pani dyspozycji. Pozdrawiam.
Pokochałam kogoś kto pewnego dnia po prostu wyrzucił Mnie że swojego życia w rozmowie z przyjaciółka nazywam go Zoombi bo nie rozumiem jak można być tak pozbawionym empatii wyprutym z jakichkolwiek uczuć , obraził się gdy zażyciem nu kłamstwo od tamtej pory nie odpisuje i swoim lekceważeniem sprawił że to Ja czuje się winna ;( najgorsze że był dokładnie taki jak na wstępie artykułu
Przesyłam dużo siły. Każda kończąca się relacja związana jest ze stratą i cierpieniem. Proszę pozwolić sobie na przeżycie tych trudnych emocji. One nie chcą dla Pani źle.
Do Joanna Gladys : chciałabym moj problem przegadać z kimś takim jak Ty , kto doświadczył / doświadcza przemocy narcystycznej . Co prawda chodzę na terapię ale słabo mi idzie … Myślę, ze rozmowa z Tobą przyniosłaby lepsze efekty ….
Ana
Joanna
To co napisałaś jest takie samo jak u mnie.
Dziś wiem dlaczego tak jest. Obecnie związku już nie ma bo zostałam zastąpiona .
Jedyne to udało się uratować syna bo w apogeum Narcyzmu męża nie mieszka z nami .
do NAJ:
Absolutnie nie ma takiej możliwości, aby psychoterapia narcyza i leczenie przyniosło długofalowe efekty. Jeśli ktoś twierdzi inaczej – naciąga rzeczywistość dla własnych potrzeb (np. dla zarobku – coraz więcej jest ofert terapii dla osobowości narcystycznej, mówię o prawdziwym NPD, nie o rysie narcystycznym, ale są to oferty na kierowane na zysk, wyciągnąć kasę i mamić złudzeniami, że „wyleczenie” jest możliwe). Nie jest. Zgłębiłam ten temat bardzo, bardzo mocno, bo sama przez taką osobę prawie straciłam życie. Istnieją badania potwierdzające, że w długim okresie czasu „leczenie” narcyza nie działa. W krótkim czasem się udaje, ale narcyz zawsze w końcu wraca do swoich korzeni. Osobowość jest już ukształtowana, nie da się jej trwale zmienić. Można próbować korygować, obserwować siebie, stale się pilnować, ale na długą metę nie da się tego zmienić. A żyć z taką osobą się po prostu nie da. Więc jak czytam w internecie wypociny tych niby „wyleczonych” narcyzów, tych „leczących się”, serio mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Jest to bardzo, bardzo głębokie zaburzenie, ukształtowane przez lata, a korzyści z niego zawsze dla narcyza będą większe niż straty. Bardzo żałuję, że niewielu jest prawdziwych rzetelnych psychiatrów, z szeroką wiedzą i doświadczeniem, którzy potrafią nazwać ten problem wprost i przyznać, że przez dziesiątki lat, mimo postępu medycyny i terapii, nadal nie istniej sposób zmiany osobowości skrajnie toksycznej – bo taką posiada narcyz. Zainteresowanych odsyłam do żródeł – literatury fachowej jak np. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/?term=narcissistic+personality+disorder
Do pana Michała
Ja zachowywałam się podobnie, jak Pana żona, krzyczałam, nawet rzucałam się z pięściami, wyglądało na to, ze z czyms sobie nie radzę. Okazało się jednak, ze to ON jest narcyzem, a ja w bezsilności zachowywałam się, jak się zachowywałam.
Ciekawe, ze nic Pan nie pisze o tym, co wywołuje te ataki u Pana żony. Nie oskarżam oczywiście o nic ale to, co Pan opisuje, wyglada na miotanie się osoby bezsilnej wobec jakiegoś problemu.
Pozdrawiam