- Czy narcyzm jest niebezpieczny?
- Gdzie sięga granica narcyzmu?
- Jak wygląda związek z osobowością narcystyczną?
- Czego możemy się spodziewać w kontaktach z narcyzem?
- Jak wygląda życie narcyza?
- Czego boi się narcyz?
Przyczyny narcyzmu i wiele więcej…
Praktycznie każdy zna piosenkę „Narcyz się nazywam” zespołu Łzy, nieraz nucimy sobie ją pod nosem, gdy mamy kontakt z osobą opisaną w tekście piosenki…
„To ja, Narcyz się nazywam
Przepraszam i dziękuję – ja tych słów nie używam
Jestem piękny i uroczy – popatrzcie w moje oczy
Jestem przecież najpiękniejszy, a na pewno najskromniejszy
To ja, Narcyz się nazywam
Powodzenia oraz proszę – ja tych słów nie używam
Jestem śliczny jak kwiatuszek, który wabi setki muszek
Niepotrzebne mi podboje, aby wszystkie były moje (…)” doskonale oddają pierwotną naturę narcyza, ale głębia osobowości narcystycznej jest bardziej zawiła i bardziej niebezpieczna. Osobowość narcystyczna przez wielu specjalistów kwalifikowana jest jako wysoce trudna.
Kim jest narcyz?
Słowo „narcyz” zyskało na popularności dzięki greckiej legendzie – „mit o Narcyzie”, który zakochał się w swoim odbiciu. Przeświadczony o swojej wyjątkowości popadł w samouwielbienie.
Używając określenia „narcyz” często błędnie przypisujemy go tylko i wyłącznie do ludzi, którzy uwielbiają zwracać na siebie uwagę, górują w towarzystwie, a ich marzenia dotyczą ciągłego lansu i popularności. Jednakże tak ograniczone definiowanie tego typu osób bywa bardzo mylne.
Jak rozpoznać osobowość narcystyczną?
Osobowość narcystyczna to coś więcej niż zakochany w sobie „narcyz”. Tego typu osobom zależy tylko i wyłącznie na sobie, na zaspakajaniu tylko swoich potrzeb.
Charakteryzują się mocnym i jednocześnie niezwykle rozdętym ego. Bywają profesjonalistami manipulacji – uwaga należy się tylko im – by osiągnąć cel będą oszukiwać i kłamać, nic ich nie zatrzyma. Wygórowane mniemanie o sobie, to jedna z wielu wad charakteru samolubnego narcyza. Wszystko jednak to, zależy od stopnia nasilenia tego typu zaburzenia.
Narcyz to koś więcej niż tylko egoista – to „antypatyczny egocentryk„. To on jest najmądrzejszy, najładniejszy i to on zapanują nad ludzkością. Narcyz sięga zawsze wyżej, mimo braku wykształcenia – będzie fachowcem w każdej dziedzinie i bez jakiegokolwiek skrępowania będzie szeregował innych, a przy okazji uważał ich za idiotów i głupków. Narcyz to mistrz w tłamszeniu innych – zniewoli, zmiesza z błotem, aby tylko okazać swoją tyranistyczną wyższość.
Kim jest narcystyczny psychospołeczny dręczyciel?
Psychospołeczni dręczyciele wykorzystają każdą słabszą jednostkę, by pokazać swoją władzę i siłę – swą niewiarygodną moc. Zgryźliwość i obojętność to ich druga natura. Nikt i nic się nie liczy. Ich skrajności mają swoje korzenie w dzieciństwie.
Narcyzm w dużej mierze jest uzależniony od faz rozwojowych i od tego jakie czynniki miały wpływ na kształtowanie się osobowości .
Gdy Joanna zatrudniła się w prywatnej firmie projektowej – myślała, że wygrała los na loterii. Posada asystentki z dobrym wynagrodzeniem, do tego samochód służbowy i telefon najnowszej generacji. Jej pracodawczynią była wysoka, pełna wdzięku czterdziestoletnia bizneswoman.
Szefowa nie tylko była atrakcyjna, ale również bardzo wymagająca. Każda poprzednia asystentka niewytrzymała z nią ani jednego miesiąca – każda forma sprzeciwu, bądź brak dezaprobaty jej wygórowanej osoby kończyło się zwolnieniem. Kobieta sukcesu jak zwykli ją nazywać pozostali członkowie firmy nie ograniczała się w słowach – nieraz wygłaszała pogardliwe uwagi na temat głupoty i niekompetencji swoich podwładnych. Publiczne znieważenia to chleb powszedni w jej firmie. Choć podświadomie wiedziała, że brak tak profesjonalnej ekipy, którą zatrudniała dałby początek końca jej ukochanej firmie.
Jej zachowanie nie było tylko taktyką, było również jej życiem – jej sposobem na codzienność, na jej wyjątkowość w tym szarym świecie. Joanna starała się jak mogła zaspakajać każdą zachciankę „królowej”, jednocześnie każdego dnia chwaląc jej wyjątkowość.
Gdy wymarzona praca stała się całodobową udręką, dziewczyna zaczęła się bać przyszłości. Codzienne poniżanie i udowadnianie jej niższości, wyniszczały dziewczynę. Współczucie i wyrozumiałość nie istniało. Zła kondycja psychiczna asystentki niebyły ograniczeniem wręcz nie istniała. Gdy Joanna zachorowała pracodawczyni kazała jej przyjechać do biura i zaparzyć jej kawę, której później nie wypiła. Gdy dziewczyna złamała nogę w trakcie robienia zakupów dla bizneswoman, ta wykrzyczała jej nieudolność prosto w twarz.
Joanna była zrujnowana nie tylko psychicznie, ale również fizycznie. Jej zdrowie było mało ważne – przesiąknięta słowami szefowej uwierzyła w swoją zbędność. Przekonana o swojej beznadziejności targnęła się na swoje życie – próba samobójcza była nieudana, a dziewczyna dzięki długoterminowemu leczeniu odzyskała spokój i pewność siebie. Natomiast narcystyczna szefowa szybko znalazła następcę Joanny, a jej próbę samobójczą tłumaczyła brakiem oddania i niższością intelektualną.
Wieści na temat cudzych chorób, pomyłkach, czy potrzebach są dla nich dowodem słabości – co tylko utwierdza ich w tym, że są kimś lepszym. Ograniczenia – „a co to jest?” Nic ich nie ograniczy w chorej selekcji. Wszystko będzie mało ważne – to oni są najważniejsi.
Jak wygląda codzienność z narcyzem?
W kontaktach z tym osobami możemy wyczuć, że mają nas za nic. Dla nich najważniejsze jest abyśmy zwracali cała swoją uwagę tylko na nich, na ich potrzeby, czy pragnienia, a do tego tańczyli jak oni nam zagrają.
Historia pokazuje wiele takich niebezpiecznych narcystycznych osobowości, które są wśród nas – guru sekty, który miał się stać bogiem dla ludzkości zapragnął krwi swoich oddanych na cześć jego osoby. Zginęły setki ślepo zapatrzonych ludzi w przeświadczeniu wyjątkowości swojego mistrza.
Jako „pępki świata” potrafią mydlić innym oczy, ale ich prawdziwa natura i tak kiedyś wyjdzie na jaw. Jako nieświadome jednostki, w tym niebezpiecznym świecie pełnym skomplikowanych i trudnych osobowości uczymy się na co zwracać uwagę. Każdego dnia przyswajamy nową wiedzę – każda informacje jest dla nas niezwykle ważne, by móc obronić się przed tego typu „skrajnościami”.
Gdy narcystyczny pracodawca dzwoni do swojego podwładnego z dużą ilością pytań o jego zdrowie – to nie dla tego, że martwi się o jego samopoczucie, ale dlatego, aby dowiedzieć się kiedy w końcu wróci do pracy. W końcowym etapie rozmowy zawsze wyczujemy zniecierpliwienie w głosie, a dialog na pewno zakończy się pytaniem: „to kiedy wróci Pan/Pani do pracy?”
Przykładów narcystycznych pracodawców możemy znaleźć niewiarygodną ilość. Każdy narcyz będzie rządny władzy i bez opamiętania będzie do tego dążył. Nic go nie ograniczy w osiągnięciu wyznaczonego celu. Wysokie stanowiska są dla nich …przecież to oni jako jedyni na całym świecie mogą pokierować ludźmi…
Jak wygląda związek z narcyzem?
Związki z osobami narcystycznymi należą do wyjątkowo trudnych i skomplikowanych. Związek dwojga bliskich sobie osób polega na równości i miłości, ale nie dotyczy to narcyza – w związku liczy się tylko on i jego potrzeby. Partner stanowi tylko dodatek do tego, by on mógł osiągnąć swój cel – ma dostarczać mu tego czego on potrzebuje, na czym mu zależy. Wszystko to oczywiście zależy od stopnia fascynacji własną osobą.
Małżeństwo Mirki i Wacława właśnie do takich należało – do wyjątkowo trudnych. Wacław jako narcyz był przekonany, że wszystko mu się należy. Wierzył, że nie musi pracować tak ciężko jak inny, że wolno chodzić mu na skróty – „po trupach do celu”. Zasady go nie dotyczyły.
Gdy starał się o względy Mirki był fascynującym i uroczym dżentelmenem. Długo nie pozwolił się kobiecie zastanawiać – oświadczył się po pierwszym miesiącu znajomości, a w drugim jechali już do ślubu.
Już dzień po ślubie Wacław pokazał swoją prawdziwą twarz – „kobieta zdobyta…będzie robić, to co ja chce i jak ja chce…”. Nie liczył się z nią, to on ma potrzeby. Gdy Mirka zaszła w ciążę i stosunki seksualne niebyły tak częste, jak na to liczył Wacław szukał pocieszenia.
Doskonały manipulator miał wiele kochanek „na jedną noc”, gdy cała sprawa zaś wyszła na jaw on nawet nie poczuwał się do winny. Jako narcyz nigdy nie uważał, że postępuje niewłaściwie. W jego przekonaniu miał pełne prawo robić to, co robił i był niezwykle wściekły gdy ktoś wytykał mu jego niestosowne zachowanie. Jak mawiał – „mam silne potrzeby seksualne, ona musi to zrozumieć”.
Zawsze czuł, że może robić to, co mu się podoba, a słowa „nie”, bądź „przestań”, to tylko drobne przeszkody, które należy ignorować. Nie znał granic. Przez wiele lat udawało mu się manipulować żoną – gdy znalazł się nad przepaścią z niezwykłą precyzją wmawiał Mirce, że to jej wina – dostatecznie za mało go przytulała, rzadko okazywała mu czułość, choć wszystko to było dalekie od prawdy. Nieraz potrafił powiedzieć jej, że „kucharka z Ciebie żadna” choć podświadomie wiedział, że nigdy nie jadł tak dobrego obiadu.
Słaba psychicznie kobieta wybaczała mężowi każdą zdradę, każde złe słowo – starała się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej… i nigdy niebyła zbyt dobra dla niego… Gdy trafiła na terapię miała za sobą 30 letni staż małżeński z narcyzem. Dzięki terapii nauczyła się żyć dla siebie i ignorować „zdziadziałego narcyza”…
Narcystyczni ludzie tak jak w opisanej historii charakteryzują się bezgranicznie wysokim mniemaniem o sobie i nie respektują wyznaczonych granic. Postrzegają inne osoby jako marionetki – każdy będzie tańczył, tak jak narcyz im zagra.
Gdy Zygmunt poznał Michalinę uznał, że trafiła mu się wygrana na loterii. Nic bardziej błędnego. Michalina umiała trzepotać tak rzęsami, że mężczyzna zwariował na punkcie długonogiej, pełnej kobiecych kształtów blondyneczki. Michalina potrafiła zadzwonić do zakochanego mężczyzny o 03:00 nad ranem, by powiedzieć mu, że ma ochotę na szampana. Zygmunt z prędkością światła spełniał jej każdą zachciankę, a zawsze było mało. Pragnęła nowego samochodu – dostała go, pragnęła nowego mieszkania – za dwa dni się przeprowadzała… i tak byłoby w nieskończoność gdyby nie prezent urodzinowy.
Otrzymała od Zygmunta brylanty, a jej reakcja była bezcenna – „a gdzie diamenty?” Brylanty, które kosztowały go majątek (sprzedażą firmowych udziałów) zaważyły na ich związku. Mężczyzna zerwał wszelkie kontakty z narcystyczną Michaliną.
Jak rozpoznać patologicznego narcyza?
Wybitny konsultant FBI specjalizujący się w komunikacji niewerbalnej Joe Navarro nawołuje: „niekiedy trudno rozpoznać narcyza, gdyż bywają oni inteligentni, interesujący, nawet fascynujący, nieraz wręcz sprawiają wrażenie wszechmocnych. Potrafią oczarować tych, którzy mogą im pomóc, ale w końcu odkrywają swoje prawdziwe oblicze.
Czasami jawny pokaz arogancji, pyszałkowatości i nadęcia mogą dać nam do myślenia i pomóc zorientować się w sytuacji. Narcyzi bywają wyniośli, protekcjonalni i zdystansowani, przez co czujemy niesmak. (…)
Ponieważ zdolność odczuwania empatii przez narcyzów jest dramatycznie ograniczona, kojarzą się nieco z „półludźmi”, którzy szukają kogoś, kto będzie gotowy ich dopełnić. Kiedy już znajdą taką osobę, sytuacja rozwija się zawsze w ten sam fatalny sposób, gdyż nikt nie zdoła dopełnić narcyza.”
Pragnienie sławy i uwielbienie jego osoby jest silniejsze niż jakikolwiek uczucie drugiego człowieka.
Ze skrajnie niebezpiecznymi osobowościami narcystycznymi mamy do czynienia w momencie gdy wygórowane ambicje graniczą z psychozą, czyli skłonnością krzywdzenia innych osób. Jeśli ich zadowalamy to znaczy, że jesteśmy im potrzebni, zaś gdy stajemy się przeszkodą należy nas zniszczyć i porzucić… Jeśli doświadczymy takich negatywnych emocji nigdy nie powinniśmy ich lekceważyć.
Osobowości narcystyczne uwielbiają poniżać i upokarzać – robią to w pracy, na zakupach, czy w domu. Rodzina, miłość, wierność – oni nie rozumieją tych słów. Dla nich miłość zawsze będzie warunkowa – „coś za coś”.
Bliscy często czują się bezwartościowi – narcyz zawsze stoi na piedestale wartości rodziny. Narcystyczny rodzic może traktować swoje dziecko jak marionetkę, które ma przysłużyć się do budowania jego „nieskazitelnej osoby”. Jeśli zaś dziecko nie spełnia jego oczekiwań odtrącają go, dostrzegając w nim tylko i wyłącznie problem. Bywa również tak, że narcystyczni rodzicie traktują swoje dzieci jako darmową siłę roboczą – wykorzystując ich bezwarunkową miłość. Dzieci często walczą o względy skrajnych rodziców, nie rozumiejąc odtrącenia. Wyjątkowo przykre, ale niestety prawdziwe.
Co to jest „uraz narcystyczny”?
Mamy również do czynienia z osobnikami, które wychowują swoje dzieci na własny wzór zaszczepiając w nich naturę narcystyczną. Pamiętajmy – „Nie powinniśmy oczekiwać kwiatów tam, gdzie zasadziliśmy i podlewaliśmy chwasty.” W tym wypadku mamy do czynienia z „urazem narcystycznym”.
Jak postępować w kontaktach z narcyzem?
Narcystyczne osobowości można spotkać wszędzie – należy być niezwykle czujnym. Gdy stworzymy związek z narcyzem w pierwszej kolejności pomyślmy o sobie i najbliższych.
Nauczmy się trzymać dystans – choć bywa to trudne, ale postaraj się wytyczać granice. Nigdy nie wmawiaj sobie błędów i ułomności o których mówi narcyz. Nigdy nie bierz sobie do serca słów pogardy – to jest forma manipulacji. Jeśli jest to możliwe, utrzymujmy dystans – nauczmy się opanować pewne tajniki unikając zniewolenia, czy wyniszczenia.
Przede wszystkim pomyślcie o sobie dla dobra najbliższych, poszukajcie pomocy u specjalisty. Nauka form radzenia sobie w nietypowych momentach i zrozumienie istoty zaburzenia, to krok w stronę lepszego jutra…
Jeśli natomiast w znacznej mierze zauważyłeś u siebie te cechy to już wykonałeś/aś pierwszy krok w kierunku lepszego samopoczucia. Zawalcz zatem o siebie i o swoją rodzinę. Pamiętajmy leczenie jest długie i niezwykle skomplikowane – odbudowanie realnego i rzeczywistego „Ja” pozwoli silnej osobowości narcystycznej odejść. Niekiedy przed nami długa droga do zmiany, ale zapewniam, że warto odmienić swoją osobowość dla dobra samych siebie, jak i najbliższych.
Rodzą się pytania, rodzi się potrzeba szukania pomocy – nigdy nie ignorujmy własnych potrzeb… Szukajmy pomocy dla siebie i dla swojego narcystycznego partnera, znajomego, czy rodzica…
Czy spotkałeś/aś kiedyś osobowość narcystyczną? Jak się czułeś/aś w kontaktach z narcyzem?
Czy od razu udało Ci się rozpoznać jego zamiary?
Autorka: Agnieszka » O MNIE
Podobne wpisy
39 odpowiedzi na “NARCYSTYCZNY KUSICIEL, czyli jak wygląda związek z narcyzem?”
Zostaw komentarz
ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ
SZUKAJ
NEWSLETTER
Zapisz się na naszą listę mailingową Niech nigdy nie ominie cię żadna nowinka
NAJNOWSZE ARTYKUŁY
ŚLEDŹ MNIE
KATEGORIE
- DEPRESJA
- EMOCJE i NASTRÓJ
- My Lifestyle
- PSYCHOLOGIA ASERTYWNOŚCI
- PSYCHOLOGIA KOMUNIKACJI
- PSYCHOLOGIA KONFLIKTU
- PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
- PSYCHOLOGIA ODŻYWIANIA
- PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
- PSYCHOLOGIA PEWNOŚCI SIEBIE
- PSYCHOLOGIA PRACY
- PSYCHOLOGIA PRZEMOCY
- PSYCHOLOGIA RODZINY
- PSYCHOLOGIA ROZWOJU
- PSYCHOLOGIA SEKSU
- PSYCHOLOGIA STRATY
- PSYCHOLOGIA SUKCESU
- PSYCHOLOGIA ŚWIADOMOŚCI
- PSYCHOLOGIA SZCZĘŚCIA
- PSYCHOLOGIA UZALEŻNIENIA
- PSYCHOLOGIA WPŁYWU - AFIRMACJE
- PSYCHOLOGIA ZABURZEŃ
- PSYCHOLOGIA ZDROWIA
- PSYCHOLOGIA ZMIANY
- PSYCHOLOGIA ZWIĄZKU
- PSYCHOTERAPIA
- TECHNIKI NLP
- TOKSYCZNE OSOBOWOŚCI
- WARTO PRZECZYTAĆ
- WARTO WIEDZIEĆ
- WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ
Do tej pory byłam święcie przekonana, że mój długoletni mąż to narcyz. Że mnie skrzywdził, etc. Że mnie nie dość kocha, a na pewno nie tak jakbym chciała. Ale im więcej czytam o narcystycznym zaburzeniu osobowości, to mam coraz częściej wrażenie, że to ja mam wiele z tego zaburzenia. Np. to ja zawsze chciałam odejść i zostawić męża, jak mi się w związku przestało podobać. Jak mówił czy robił coś nie tak jak bym ja chciała. On nigdy nie chciał ode mnie odejść. A ja już dwa razy składałam pozew w sądzie faktycznie i wycofywałam go na jego prośby i błagania, bo mi go żal było. W ostatnich latach, przestał mnie uwielbiać, tak jak wcześniej to robił. Powiedział i zrobił wiele przykrych rzeczy, w odwecie na ten mój pozew i doszłam do wniosku, że my się nie kochamy już, że nasz związek jest pusty. Nigdy go pierwsza nie przytulam i gardzę kobietami, które kleją się do swoich partnerów. Uważam, że kobieta nie powinna ani prosić o miłość, ani o bliskość, ani o seks. Jego marudzenie w ostatnim czasie na temat jego dolegliwości zdrowotnych uważam, za oznakę słabości i rozczulania się nadmiernego nad sobą i daje mu do zrozumienia, że mi się nie chce tego słuchać. Jak tylko go widzę, to zaraz ziewam, tam mnie nudzi. Gdzieś jakby w środku mnie, cichutko coś mi szepcze, że powinnam zmienić swoją postawę, że nie jestem tak do końca idealna i bez zarzutu, ale nie skupiam się na tym, odpycham ten głos od siebie. Oganiam sie od niego jak od muchy. Pragnę być kochana przez mężczyznę bezwarunkowo, ale sama tak nie potrafię. Czy to możliwe, że zarówno ja jak i mój mąż jesteśmy narcyzami? Oboje?
Każdy z nas ma swój własny indywidualny typ osobowości – mamy mnóstwo wad i zalet, ale najpiękniejsze staje się to, gdy nagle dochodzimy do miejsca w którym zaczynamy nie tylko przyglądać się otoczeniu, ale również samemu sobie. Pewnego rodzaju badanie własnej postawy daje nam możliwość świadomej pracy nas sobą i swoimi mankamentami. Warto budować świat w którym nie tylko będziemy kochać, ale i będziemy kochani. Zawsze warto zacząć od siebie…
Pani Agnieszko,
z tego co napisałaś to narcyzem jesteś wyłącznie Ty – zadziałał w Tobie mechanizm projekcji na mężu. Nie podałaś żadnego przykładu narcyzmu u swojego męża za to swoich wad wymieniłaś bardzo wiele. Prawdziwie kochająca kobieta powinna zawsze wspierać swojego męża i o niego dbać .
Zostawiłam męża dla Narcyza. Spędzamy razem dużo czasu w pracy. Był niezwykle czarujący i sprawiał wrażenie idealnego przyjaciela i materiał na partnera. Bez zahamowań starał się mnie zdobyć aż się zakochałam. Znaliśmy się od wielu lat, to smieszne że pewnego dnia przysnilam mu się i zechciał mnie mieć. Kiedy moje małżeństwo się rozpadło Narcyzowi minął zapał, wymagania rosły, wystarczyło że odpowiedziałam inaczej niż chciał a reagowal agresja i docinkami. Kiedy nie ma humoru, wyzywa się na mnie, poniża, nasmiewa, zbliża się i na chwilę jest znów cudowny po czym znika bez slowa, obraża bez powodu. Bywa okrutny, mówi że nie umie kochać, myśli wyłącznie o sobie, mam wrażenie że jak sprawi mi przykrość to jest zadowolony. Wszystko ma miejsce w pracy bo nie ma ochoty tracić na mnie czasu wolnego. Nigdy nikogo tak nie kochałam jak jego, codziennie wracając do domu wylewam morze łez
Kochana Zawiedziona pamiętaj, że zawsze masz prawo i możliwość zawalczyć o swoje szczęście. Jak również wypracować w sobie nowy sposób patrzenia, działania, reagowania na otaczający Cię świat… Nie obawiaj się nowej siebie i działaj!!!
czy mój partner to tez narcyz/??? po wielu latach odnalazłam swoją dawną miłosc..poniewaz moje zycie małzenskie sie nie ułozyło padłam mu wramiona i sie zakochałam. spotykałam sie z nim jadac do mamy ale tylko wtedy kiedy on chciał ..kiedy jemu pasowało..nie patrzył ze mam meza na wozku którym sie tylko opiekowałam i wyjezdzajac musiałam mu załatwic opieke..kiedy spotkalismy sie sam na sam on mnie piescił ale w koncu bez stosunku..masturbował sie co było to dla mnie obrzydzeniem..tak było za kazdy raz..wkoncu kazał mi rzucic meza..sprzeciwiłam sie..zostawił mnie..płakałam prosiłam chociaz o przyjazn..kochałam go..on wrocił ..tak było 8 razy przez 4 lata..wszystko było zle co jja mówiłam..nawet moja mama mu przeszkadzała bo ma królika..mama mieszka sama i ma 88 lat..przeszkadzały mu kwiatki bo az tyle a u niego nie ma.starałam sie,,gosciłam go u mamy przez 2 tygodnie.szykowałam mu na droge ..on mieszka z rodzina ale jest w dowiec..byłam u niego na urodzinach zaproszona..kupiłam prezent za 500zl.no i cos dla rodziny..miałam gest..bylam miło przyjeta..ale oni nie rozumieja mojej sytuacji ze mam slub koscielny i nie moge chorego człowieka na wózku zostawic nawet dla miłosci..teraz znów zerwał..siedze i płacze..codziennie mówił ze mnie kocha..kupował prezenty wiec ja jemu tez..czy to nie jest czasem psychopata..nie obchodza go moje uczucia..mysle ze mnie nie kochał a chciał dokonac to zamierzył..zniszczyc mój zwiazek zebym była z nim..nie moge sie otrzasną c,,
Warto zapytać się siebie – czego prawdziwie dla siebie chce? Gdzie jest szczęście, którego pragnę? Warto zajrzeć do własnego wnętrza i pójść w stronę prawdy. Każda chwila z refleksją zbliża nas do drogi, którą powinniśmy pójść, którą powinniśmy wybrać. Choć i na tej drodze warto się zatrzymać i zbadać jej zasadność. Czasem to, co jest głęboko ukryte pod płaszczem mechaniczności może okazać się zgubne. Warto przyglądać się sobie i nie bać się „porozmawiać ze sobą” – przeprowadzić wewnętrzny dialog. Serdecznie pozdrawiam.
jezeli to partner… coz… pal licho. Po terapii mozna dojsc do siebie, mozna odejsc i probowac lepszego zycia. Co zrobic jezeli to corka…. lub matka….
Kenzo, podsyłam kilka artykułów:
https://psychologiazycia.com/toksyczni-rodzice-jak-rozpoznac-toksyczne-wiezy/
https://psychologiazycia.com/wstyd-poczucie-winy-czyli-co-toksyczne-osoby-lubia-najbardziej/
https://psychologiazycia.com/syndrom-atlasa-gdy-zycie-staje-sie-horrorem/
Mam nadzieje, że powyższe artykuły pozwolą Ci odszukać odpowiedź.
Pozdrawiam, Agnieszka
Witam! od kilku dni się zastanawiam czy mój, już były parter to narcyz.
Zaczęło się rok temu, bardzo intensywnie. Zabiegał o mnie, przyjeżdżał, dzwonił, traktował jak księżniczkę i nie dawał o sobie zapomnieć. Ja w tamtym czasie byłam bardzo zdystansowana i ciężko mi się było na niego otworzyć ale po kilku rozmowach na ten temat postanowiłam popracować nad swoim dystansem dla niego. Szybko się wszystko toczyło – rozmowy o dzieciach, małżeństwie, wprowadzce do niego – myślałam, że Pana Boga złapałam za nogi, chodziłam z głową w chmurach i że to mój przyszły mąż. Sielanka trwała – wakacje, wspólne wypady ze znajomymi, którzy mnie jeszcze bardziej utwierdzali w przekonaniu, że to idealny mężczyzna i mi się trafiło jak ślepej kurze ziarnko. Po kilku miesiącach wszystko jakby opadło, już tyle ze mną czasu nie chciał spędzać, już tak nie zabiegał o mnie, nie pisał czułych sms na dobranoc, nie przytulał tak często i jak mówiłam mu o tym, twierdził, że teraz jest już tak normalnie. Uznałam, że może ma rację i tak wygląda związek ludzi po 30. Często mi mówił „jakie Ty masz szczęście, że mnie masz”, kłuło mnie to bo nigdy na odwrót nie powiedział. Zaczął mi jakieś drobne wady wypominać, a to miałam za dużą oponkę, nie powinnam jeść słodyczy bo przytyje i nie będę mu się podobać, gotuje mu ale nigdy nie sprawiam wrażenia, że to moja pasja, że nie jestem jak inne kobiety – spolegliwa, czuła, kochająca, pokorna, że niezbyt często rozmawiam o dzieciach, że mam za silną osobowość i nigdy się nie zmienię. Sprawdzał mnie w różnych sytuacjach i gdy nie zachowałam się tak jak on tego chciał to miał pretensje, o których się dowiadywałam po czasie. Cały czas on był w centrum uwagi – bardzo dużo mówił, rzadko dopuszczał mnie do słowa, jeśli już się pytał co u mnie to szybko rozmowa wracała na jego temat. Moje problemy nigdy nie były ważne. Cokolwiek by się nie działo w moim życiu prywatnym czy zawodowym to było mało znaczące dla niego. We wszystkim był ekspertem, jego plany na życie były najlepsze, na początku czułam się przy nim jak wybranka losu a później jak nic niewarta osoba i że tylko przy nim coś znaczę. Jak się ze mną rozstawał to powiedział, że jest niepewny, że się boi ze mną być bo ja mu w życiu nie pomogę, będę jak ta kula u nogi i dziecko, które trzeba za rączkę prowadzić. Jak ja walczyłam o niego, chciałam się postarać stać tym jego ideałem. On mi robił nadzieję, codziennie pisał, dzwonił i dawał nadzieję. Po 3 tygodniach spotkaliśmy się, myślałam, że wrócimy do siebie ale on zaczął dalej mówić o niepewności, mówić o moich wadach, czułam się najgorzej na świecie. Płakałam, przepraszałam za wszystko, za to że nie jestem idealna a on się obojętnie na to patrzył.. Rozstaliśmy się, powiedział, że mu przykro i przeprasza za swoją niepewność i ze w dalszym ciągu nie jest pewny. To było w zeszła niedziele a ja czekam na jakiś znak, że już jest pewny, z telefonem się nie rozstaje. Już nie wiem czy to ja mam jakieś zaburzenia czy on. Mam totalny mętlik w głowie.
Violu – pamiętaj, że każdy z nas ma prawo umieć zatroszczyć się o siebie. Kochana – bądź dla siebie piękna, wyjątkowa i niepowtarzalna… Nigdy nie pozwól, aby Twoją osobowość przyćmił ktoś kto nie jest pewny. Zaś Ty bądź pewna, że Twoje potrzeby i pragnienia są ważne i nikt ich nie ma prawa podważać. Bądź dla siebie przyjacielem. Bądź dla siebie, aby ktoś inny mógł zauważyć tą wyjątkowość. Bądź cudem do odkrywania, o który trzeba „powalczyć”, o który trzeba zadbać. Jednak pamiętaj – jeśli Ty nie zadbasz o siebie, to nikt inny tego nie uczyni. Serdecznie pozdrawiam, Agnieszka
Warto jest spróbować terapii. Poddać się bez niej zdaje się wręcz niesamowite, jeżeli dwie osoby się kochają. My chodziliśmy na terapię. Związek wymaga współpracy, rozmowy. I my nauczyliśmy się naprawiać nasze problemy razem właśnie w trakcie terapii.
Często w związku zapominamy o sobie, skupiając się tak bardzo na naszej miłości do drugiej osoby. Psychoterapia przypomniała mi o tym, że ja też jestem ważna, że nie mogę dawać sobą manipulować, a związek, w którym cierpimy nie może mieć nic wspólnego z prawdziwą miłością. Myślę, że każdy powinien raz w życiu skorzystać z pomocy terapeuty.
Dziękuję za komentarz. Myślę, że dla wielu osób będzie on bardzo pomocny. Pozdrawiam, Agnieszka
Prawdopodobnie zyje z narcyzem. Przytoczę jedną ze świezych historii z prośbą o opinie…
Jestem w ciązy. Mąż w dniu swoich urodzin rano poinfoirmował mnie,że po pracy wychodzi ze znajomymi. Zrobbiło mi się bardzo przykro gdyz nie zaproponoiwał mi wyjścia oraz ,że woli ten dzień spędzić z ludzmi których nawet nie znam..Powiedziałam mu o tym.że było mi wyjatkowo przykro, ale stwierdził ,że się czepiam bo on swoje urodziny może spędzać jak chce. Dwa dni pozniej w sobotę rano zacząłm ogarniac kuchnie i znalazłam garnek ze spleśniałą zupą na zmywarce, który stał tam dobry tydzień. Zdenerwowana zwróciłam mu uwagę,że żyjemy w syfie. Mąż stwierdził,że zyć mu nie daje bo się czepiam. No to mu tłumacze: słuchaj mam prawo chyba powiedziec ze w domu jest syf( dla jasnosci ja tej zupy nie jadłam ja tej zupy nie gotowałam) oraz,że przykro mi,że nawet nie zaproponował mi wyjscia w swoje urodziny. Na to mój małżonek połozył sie w kuchni na ziemi i stwierdził,że go doprowadziłam do takiego stanu. Ostatecznie zaczełam go przepraszac i teraz czuje się jak zbity pies. A na pytanie dlaczego mi nawet nie zaproponował wyjścia stwierdził:bo nie!. Czy ja mam problem i nierealne oczekiwania? czy powinnam isc sie leczyc??
Karolka, warto na spokojnie umówić się na rozmowę z mężem. Bez oceniania, bez krytykowania – postarać się nie wykazywać negatywnych emocji, a przede wszystkim zapytać się męża o to, co się dzieje (jak on to widzi, co czuje…) Rozmowa poprzez pytania i aktywne słuchanie to podstawa udanej relacji. Pozdrawiam serdecznie. Agnieszka
żyłam 15 lat z osobą z zaburzeniami psychicznymi, czytając różne wypowiedzi, podejrzewam że to był właśnie narcyz. Uciekłam rok temu, coś we mnie pękło gdy mnie skatował z zazdrości i jak wytrzeźwiał stwierdził że zasłużyłam, że to była moja wina a on się tylko bronił, a ja na niego nie zasługuje, a on mnie tak bardzo kocha. Najgorzej było wytrwać żeby nie wrócić kolejny raz. Udało mi się, mąż znalazł nową partnerkę z która zamieszkał i w dużej mierze odpuścił mi. Choć lata upokorzeń odbiły swoje piętno. Teraz walcze jeszcze o 13 letniego syna, który został z nim, walcze o władze rodzicielską, syn nie chce utrzymywać ze mną kontaktów, gdyż ojciec go zmanipulował, prawdopodobnie wyląduje w ośrodku wychowawczym, żeby zostać odizolowany od ojca na jakiś czas. Syn już teraz zachowuje się jak on, powiela jego wypowiedzi, imponuje mu postawa ojca. Po mału udaje mi się odnaleźć równowagę, zaczynam wieżyc w siebie, poznaje nowych ludzi i w końcu przestaje się bać.
Jesteś silną kobietą i o tę siłę dalej dbaj. Najważniejsze jest Twoje zdrowie i bezpieczeństwo Twoich najbliższych. Nigdy o tym nie zapominaj, a moc ducha będzie w Tobie i przy Tobie! Agnieszka
Byłam przez 1,5 roku z osobą, która jak sama twierdzę ma narcystyczne zaburzenie osobowości. To szokujące, na jak wiele można pozwolić takiej osobie. Wielokrotnie byłam opluwana, szarpana, wyrzucana z domu. W kłótniach dokładnie wiedział co powiedzieć, stosował zawsze najbardziej personalne i raniące w punkt obelgi. Wykorzystywał moje słabości, poniżał mnie. Nieraz słyszałam, że jeżeli chodzi o seks to „Tylko leżysz jak kłoda.” albo „Co z ciebie za kobieta?! Leżysz z rozłożonymi nogami jak żaba ze śmierdzącą c…ą na wierzchu.”. Zawsze robił wszystko inaczej niż go poprosiłam. Nigdy nie zwracał uwagi na moje zdrowie czy potrzeby. Za to ja zawsze spełniałam jego, ale i tak zawsze było źle. Kiedy ścięłam włosy na krótko jak chciał, zaczął mi mówić że tak mi brzydko i żebym je zapuściła. Mówił żebym przytyła bo jestem za chuda, więc trochę przytyłam ale już wtedy chciał żebym schudła. Wiecznie to ja w jego mniemaniu byłam agresywna, chora psychicznie, niewystarczająca. Dzięki koleżance z nowej pracy, z którą odważyłam się porozmawiać o tym jako z osobą zupełnie z zewnątrz zadałam sobie sprawę, że to wszystko nie jest „normalne” i że to nie ja mam w tym wszystkim problem, tylko on. Wcześniej rozmawiałam z mamą i przyjaciółką, i obie kazały mi nieraz uciekać. Ale ja zawsze się rozmyślałam, wierzyłam w słowa „kocham cię nad życie i zmienię się, przysięgam” i zostawałam, później w oczach najbliższych usprawiedliwiając jego zachowanie i szukając wymówek, że to nie tak, że to była moja wina bo go sprowokowałam, że to ja się źle zachowałam. Za każdym razem kiedy mówiłam mu, że rozmawiałam z mamą/przyjaciółką o nas mówił „Nie powinnaś tak robić bo to nasze sprawy i to wszystko powinno zostać między nami.”. Kiedy w tym samym czasie narzekał na mnie do wszystkich, gdzie jego znajomi uznali, że „Fajna z ciebie dziewczyna ale nie bądź ch…a.”, a jego mama uznała, że muszę podjąć leczenie psychiatryczne. I wierzyłam w te wszystkie opinie o mnie, że to we mnie jest problem. Ale w końcu zaczęłam się uwalniać. I jedna sytuacja sprawiła, że sama uwierzyłam że to wszystko jest toksyczne i trzeba uciekać. Powiedziałam mu w marcu w odpowiedzi na jego złośliwości, że ma trzydzieści-dwa lata i żadnej kariery, i że na nic mu ten magister z archeologii. A on w odpowiedzi uderzył mnie w twarz, czego zupełnie się nie spodziewałam. Nawet zapytałam go, czy naprawdę to zrobił bo nie potrafiłam uwierzyć w to, co się stało. Zadzwoniłam wtedy na numer alarmowy, żeby wezwać policję i wtedy on wziął swój telefon i poszedł szybko do drugiego pokoju. Spanikowałam słysząc głos w słuchawce, zaczęłam myśleć że wezmą mnie za wariatkę i że przecież to moja wina bo go sprowokowałam i tylko się wygłupię tym telefonem, że mnie wyśmieją. Więc szybko się rozłączyłam. A tymczasem usłyszałam zza ściany jak zaczyna rozmawiać z matką, nawet się nie przywitał z nią tylko wypalił, cytuję: „Mamo, mamo. Ona mnie bije, ja jej tylko oddałem.”. Nie wiem jakim cudem ale pogodziłam się z nim po tym i nadal chciałam z nim być. Ale jak zapytałam go kilka dni później dlaczego mnie uderzył, że przecież tak nie można robić to powiedział „Zasłużyłaś na to. Każdy facet na moim miejscu zrobiłby to samo.”. I te słowa sprawiły, że już wdrożyłam plan wyprowadzki, o czym on nic nie wiedział, bo bałam się że mnie wyrzuci z mieszkania albo pobije. Coś we mnie pękło bo wiedziałam, że tak jednoznacznej przemocy fizycznej nie można akceptować. Na trzy dni przed moją wyprowadzką przyjaciółka wysłała mi screen z grupy randkowej na Facebooku, gdzie szukał „dziewczyny z sercem na dłoni, która przygarnie starego trolla”. I tego samego dnia wysłał mi sms, którego dokładna treść brzmi „Wiesz… Kocham cię. I będę. Ta terapia to początek. Mam nadzieję, że kiedyś znów będziemy razem. Jeśli mnie nie kochasz to to powiedz. Ja chcę byśmy razem się zmienili. Idę na terapię i będę lepszy. Proszę daj mi szansę.”. Gdyby nie ten screen to pewnie po raz kolejny uwierzyłabym i została. Ale to tylko mnie umocniło w wierze, że to wszystko było kłamstwem. Cały związek i to za kogo się podawał. Absolutnie wszystko. Teraz mija miesiąc odkąd jestem wolna. Nigdy w życiu nie czułam się tak silna i szczęśliwa. W końcu czuję swoją osobowość, to kim naprawdę jestem. Ale bez terapii się nie obejdzie. Na myśl o tym człowieku ogarnia mnie znów ten wielki stres, w którym żyłam z nim na co dzień. I są momenty, kiedy popadam w ten schemat myślowy, że to wszystko było naprawdę moją winą i że niszczyłam mu życie a on tylko mnie kochał i się starał. Ba! Miałam nawet tak silny moment załamania, że chciałam do niego wracać błagając go o wybaczenie mi za to wszystko. To naprawdę szokuje, co jeden człowiek może zrobić z drugim i że to wszystko dla pewnej części otoczenia pozostaje nieprawdą.
Droga „Mi” jest Pani bardzo silną kobietą i tę siłę pokazała Pani opowiadając swoją historię. W swoim życiu doświadczyła Pani dużej ilości bólu, ale się Pani nie poddała. Najważniejsze to przepracować przekonania, które mówią, że określona osoba może wobec nas się tak zachowywać, bo np.: jest mężczyzną; bo np.: została zraniona w dzieciństwie; bo np.: ją kochamy i musimy jej wybaczać. Tak naprawdę jedyne co musimy, to rozprawić się z takimi destrukcyjnymi przekonaniami i zadbać o siebie, a Pani to robi. Super! Pozdrawiam, Agnieszka
Dzień dobry, trafiłam na Wasz artykuł po wpisaniu w Google uzależnienie od narcyza i postanowiłam podzielić się swoją historią. Choć dziś, kiedy już wiem o istnieniu takich ludzi, o tym zaburzeniu i o tym, że „ludzie wyprani z uczuć” to nie tylko metafora a naprawdę tacy ludzie istnieją, jest mi łatwiej.
Wplątałam się kilka lat temu w pewną znajomość. On żonaty, dzieciaty, drugie dziecko w drodze, ja zaręczona. Otumanił mnie od pierwszego przypadkowego spotkania. Tysiące komplementów, prezentów, smsów, maili. Tyle adoracji nie dostałam nigdy od nikogo. Do tej pory zresztą. Dawał mi poczucie, że jestem wyjątkowa i miałam takie poczucie, że ktoś wyjątkowy zwrócił na mnie uwagę. Typowa taktyka. Zachowywał się jakby był sam, a nie jakby miał żonę. Był dostępny dla mnie mnie 24 godziny na dobę. Wyidealizował mnie, ja jego zresztą też. Seksu, ani żadnej bliskości fizycznej nigdy nie było. Były pewne zachowania, które już wtedy stawiałam pod znakiem zapytania, ale nigdy nie łączyłam tego w całość. Zastanawiało mnie na przykład, jak jego żona reaguje na to, że on ciągle do mnie pisze smsy, w dzień i w nocy. Dziś wiem, że musiała wiedzieć, ale to po prostu „akceptowała”. Nie była w stanie odejść. Wiem, że ona chodziła na terapię, bo rzekomo, według niego, była zbyt uzależniona od swojej rodziny. Dziś wiem, że rodzina mogła dostrzegać jego cechy i chciała ją uchronić, więc on wmówił żonie że to ona ma problemy z obawy przed zdemaskowaniem jego natury. Pracuje na bardzo wysokim stanowisku, nigdy nie mógł znaleźć godnego sobie pracownika, wszyscy byli tacy beznadziejni. Kiedyś mimochodem powiedział, że rozmawia tylko z ludźmi na swoim poziomie. Prowadzi warsztaty z tego jak być dobrym ojcem. To też mnie zastanawiało, że mimo tego że dużo pracuje, to zamiast ten czas poświęcić dzieciom, zajmuje się „nauczaniem” innych. Ok, nie neguję takich praktyk, ale mając jego cały obraz dzisiaj wiem, że miał ogromną potrzebę bycia w centrum uwagi, „patrzcie i słuchajcie jaki jestem mądry”. Znawca, mówca, orator. Głęboko wierzący (ołtarzyk w domu i te życzenia wielkanocne i bożonarodzeniowe do dwustu osób, napompowane, z cytatami z Biblii, co najmniej jak kazanie Papieża). Dziś wiem, że to wszystko obłuda i na pokaz. W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać, że czegoś mi brakuje w tej relacji. Szczerego ciepła, zainteresowania, rozmowy. Nigdy tak naprawdę od niego tego nie zaznałam, a tego właśnie oczekiwałam od tej dziwnej ukrytej znajomości. (nikt o nas nie wiedział). Wszystko było powierzchowne. Gdy tylko coś napomkniałam, on nabierał wody w usta i ZNIKAŁ. Zero rozmowy, wymiany choćby kilku zdań, tylko dosłowne ciche dni. Dodam, że jestem osobą pozytywną, mam własne zainteresowania, pasje, życie, rodzinę, lubię siebie, lubię to co mam w życiu. Jemu się to wszystko podobało we mnie, to znaczy dziś mam poczucie, że jemu podobał się mój obraz, wizerunek, a nie ja sama. Ja jako człowiek, moje samopoczucie, potrzeby, problemy nigdy go nie interesowałam. To trudne do wychwycenia, zauważenia, ale teraz wiem, że tak właśnie było. Nie narzekałam nigdy, nie byłam zrzędzącą osobą, z ręką na sercu mogę to stwierdzić. A mimo to nigdy, absolutnie nigdy nie mogłam powiedzieć nic typu: spłycasz to co mówię, bo zaraz była obraza majestatu. Na jakiekolwiek próby zwrócenia mu uwagi, że tylko bierze a nic nie daje, było karanie milczeniem i nieodzywanie się nawet 3 miesiące. Obłęd po prostu. Raz gdy zaczął się do mnie dobierać, ja się odsunęłam mówiąc, że przecież ustaliliśmy, że nic z tych rzeczy, zniknął na 4 miesiące! Obraził się jak dziecko. na moje próby kontaktu reagował milczeniem albo oschłymi smsami. Nie ruszało go żadne „pusto mi bez ciebie”. Dziś dopiero widzę z kim miałam do czynienia. Gardził osobami, które miały jakieś problemy. Dobrze się czuł w roli doradcy, pomocnika np. finansowego, bo to podkręcało jego ego, ale z drugiej strony jakby szydził z tych ludzi i robił z siebie ofiarę, że jest taki biedny, bo wszyscy obarczają go swoimi problemami i on ma dość tych toksyczności (!). Dziś widzę już w tym obłudę. Ocknęłam się w momencie, gdy skarciłam się w duchu, że śmiałam mu powiedzieć kilka słów prawdy. Wtedy zrozumiałam, że to z nim jest problem, a nie ze mną. Dziś wiem, że narcyz jest kompletnie pozbawiony empatii. I to charakterystyczne karanie milczeniem. I to zimne spojrzenie ze zmrużonymi oczami. To jest wszystko kropla w morzu. Ktoś by pomyślał, jaki charakter miała ta relacja, oboje mamy rodziny, nie ma seksu ani uczucia, więc co? Bliskość? Przyjaźń? Nie. Pozory. Dziś wiem, że nic takiego nie było. Bo NIGDY szczerze nie interesował się mną, moimi sprawami, tylko skupiał się na sobie, na swoich potrzebach (podziw czy pisanie o seksie). Dziś widzę wszystko jak na dłoni. Z perspektywy czasu cieszę się, że doświadczyłam tej znajomości, bo teraz wiem, że ludzie kamienie istnieją. Kiedyś zazdrościłam jego żonie, dziś szczerze współczuję i cieszę się życiem i moim normalnym, fajnym mężem.
To tyle. Pozdrawiam serdecznie
Wiki
Dziękuję Wiki za podzielenie się swoją historią. Dla moich Czytelników bardzo ważne jest zrozumienie relacji z perspektywy różnych osób. Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej. Agnieszka
Czy to co opisałam pasuje do wizerunku narcyza?
Tak. Podsyłam również link do wpisu z kryteriami diagnostycznymi zaburzenia narcystycznego: https://psychologiazycia.com/mroczna-triada-czyli-rozpoznac-psychopatke/ Artykuł jest o „Mrocznej Triadzie”, w której zawarłam wspomniane kryteria. Pozdrawiam.
Też wplątałam się w związek z narcyzem. Jestem osobą empatyczną i dość szybko zorientowałam się, że coś nie gra, ale na początku -stłamszona- próbowałam winić siebie. On jest (wg siebie) we wszystkim najlepszy – we wyrażaniu uczuć, we wszelkich pracach, w rozmowie itp, itd. Ja ta niewdzięczna, bez uczuć, bez rozumu. Inne kobiety są takie wspaniałe, tylko nie ja. Słyszę to ciągle. Powinnam cały czas siedzieć nad Panem, przytulać go, całować, chwalić, a jednocześnie podawać mu pod nos posiłki i ogarniać wszystko ( nie przestając pana głaskać), a… i tak usłyszę, że coś źle zrobiłam, że inne to by były szczęśliwe, że mają takiego faceta i lepiej mu wdzięczność okazywały…. Czasem wydaje mi się, że wariuję, że zatraciłam całkiem siebie. Lubiłam czytać książki, już tego nie robię bo przecież tracę czas który mogłabym Jemu poświęcić, gdy chwycę telefon w rękę to zaraz słyszę, że mam się leczyć z uzależnienia od urządzeń elektronicznych. Wszystko źle. Ech. :/
Droga Nel – jesteś silną kobietą, a ten komentarz o tym świadczy , jest tego ogromnym świadectwem. Ja w ramach odpowiedzi na komentarza zadam jedno pytanie: Co możesz zmienić w sobie, aby zadbać o siebie i swoje potrzeby? Pamiętaj, że pomimo narcyza u boku masz do tego prawo, a co najważniejsze masz prawo do stawiania granic. Pozdrawiam, Agnieszka
– OFERTA –
Rozwiodłam się z narcyzem. A teraz manipuluje dziećmi, odrzuca jedno z nich, a te cały czas nie wie czemu jest odrzucane i uparcie przystaje że przecież tata jest miły i dobry i że to ja się rozzłościłam i jestem winna……. Zastanawiam się co robić.
Rozwód jest bardzo trudną sytuacją dla dzieci. Dlatego warto jeszcze bardziej zatroszczyć się o pociechy i własne dobre samopoczucie. Dzieci odczuwają negatywną energię. Im bliżej tym więcej pozytywnych uczuć. Pozdrawiam, Agnieszka
Byłam w związku z chłopakiem narcyzem przez 3,5 lata. On mało mówił mi komplementów, jeżeli w ogóle mówił. On często wytykał moje wady i błędy, np. kupiłam nowe perfumy a on mi powiedział, że pachnę jak stara baba albo że „O Jezu jakie masz krzywe zęby”. Prawie nigdy nie dostałam od niego prezentu. Na 8 marzec w ogóle nigdy, czasami dał mi coś na urodziny np. wazon lub taki strój półprzezroczysty, czasami też dawał mi jakieś taniochy z aliexpress, oczywiście ja na wszystko reagowałam z wdzięcznością „dziękuję, tak się cieszę” itd. i to był mój błąd. Nie wiem teraz mam poczucie, że on naśmiewał się ze mnie, dając mi te taniochy a że ja tak z nich cieszyłam się. Jak szliśmy gdzieś zjeść albo do kina to prawie nigdy za mnie nie zapłacił. Częściej albo po równo albo ja. Oczywiście w tym też jest mój błąd, że powiedziałam mu, że uważam, że jak po równo się płaci to jest w porządku, ale tak na prawdę nie jest. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że facet musi wychodzić z inicjatywą płacić za kobietę, a mój natomiast czasami nawet zmuszał mnie do płacenia np. za kino. Jak kłóciliśmy się to zawsze rezygnował z rozwiązania problemu, po prostu wycofowywał się.Czasami wychodził z mieszkania beż słowa i jechał do swojego miasta na dzień czy nawet dwa. Nigdy nie przyznał się do winy i nie powiedział przeprasza. On wysyłał mi faki na FB a kiedy ja dopytywałąm się o co chodzi, bo to było w ogóle bez powodu to on do mnie z gadką „co cię to obchodzi”. Ja wyjaśniłam mu wszystko na spokojnie i powiedziałam, że tak jak on się zachowuje to jest nie w porządku i żaden kochający facet swojej kobiecie by tak nie zrobił. Powiedziałm mu, że jeżeli chce zagładzić winę to musisz kupić mi jakiegoś kwiatka i przeprosić. On kupił różę przyszedł do mnie, tam gdzie odbywałam praktyki a na telefon mi napisał sms „o której kończysz? Bo nie będę czekał”. Wyobraźcie sobie on nie będzie czekał! Wyszłam, stał przy rogu, nawet nie ruszył się, wielce obrażona mina, sunął mi ten kwiatek bez słowa, wyglądało tak jakby wolał nim we mnie rzucić, ale ja byłam w dobrym humorze i postanowiłąm na to nie zwrócić uwagi. Bardzo chciałam iść do wytwórni czekolady i mówiłam mu o tym wcześniej więc powiedziałam, że pójdziemy tam. Poszliśmy tam, ale to ja zapłaciłam za wszystko a on tak i nie odezwał się słowem! Kiedyś też po cichu lekko podpalił mój ulubiony obraz kiedy pokłóciliśmy się. Po jakimś czasie kupił mi taki sam. Kiedyś rozerwał moją ulubioną torbę(zapomniałąm ją u niego w domu) i bluzę, która mega drogo kosztowała i którą ja mu kupiłam na urodziny, bo wcześniej powiedziałam, że rozstajemy się. Potem jak przymieżyliśmy się kupił mi inną torbę. Dałam mu 1000 zł., z których 500 zł.na wynajme samochodzu żeby on spróbował nowego zawodu, bo bardzo chciał, drugie 500 zł.przelałam mu wcześniej właśnie na ten samochód, ale on mi powiedział, że sciągnęło mu z konta za mandaty. Ja studiująca i pracująca. On cały czas wytyka mi moje wady. Mówi „po co ci te studia, weź się za robotę”. Kiedy znalazłam swoją pasję-rękodzieło, on powiedział „po co ci te koraliki, ty nie masz co robić, mną się zajmij”. Jak mieszkaliśmy razem przez rok to pomagał mi, robił pranie, zakupy, czasami nawet gotował i sprzątał, chociaż czasami wypominał, że to on właśnie to robi, a ja studia i praca a w wakacje dwie pracy. Kwiatki dostałam od niego tylko trzy razy. Pierwszy jedna róża jak poznaliśmy się. Drugi wazon na urodziny. Trzeci ta róża, którą chciał prawie co rzucić we mnie. Ja uzbierałam 2000 zł. na wynajem mieszkania powiedziałam mu dawaj spóbujemy jeszcze raz, że tylko trochę zostało uzbierać, że ty też odłóż na co on „Mhh” „Ja nie ma pieniędzy”. Dla niego uznanie wśród znajomych jest ważniejsze niż nasz ponad 3,5 letni związek. I to wszystko tylko odrobina tego ile krzywdy mi wyrządził za te lata. Mam żal do siebie, bo nie uświadomiłam sobie wcześniej jakim jest chamem i prostakiem.
Pewnych rzeczy nie rozumiemy. I to jest normalne, że potrzebujemy czasu, aby się do nich odnieść. Najważniejsze, że ta świadomość jest i określiła Pani to czego dla siebie Pani nie chce. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo wyznaczać granice, a osoba, która rani i niszczy nasze wartości nie powinna zajmować jakiekolwiek miejsca w naszym życiu. Warto zrobić wolną przestrzeń ku wartościom, które możemy dzielić z osobami, które podobne wyznają. Serdecznie pozdrawiam.
Rozmowa o uczuciach z narcyzem? 😉 Zdecydowanie nie polecam, chyba, że chcemy usłyszeć mnóstwo przykrych słów pod naszym adresem. Od narcyza należy UCIEKAĆ, a nie rozmawiać.
Warto zawsze dbać o siebie!!!
Witam,
męża poznałam 20 lat temu, ja miałam 23, on 26 lat. Mieszał z mamą w domu wybudowanym przez rodziców, podczas początkowej znajomości musiał np. po imprezie wrócić nad ranem do domu, bo takie zasady miała jego mama..Przed ślubem zamieszkaliśmy sami w wynajmowanym mieszkaniu-organizował wycieczki, wyjścia ze znajomymi, gotował itd.byłam szczęśliwa. Po 3 latach od poznania się wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w domu z teściową-nigdy nie chciałam mieszkać w tym domu i z tą kobietą, o czym mu mówiłam -jego odpowiedź”albo się rozstajemy albo razem mieszkamy w domu” bo taką ma wewnętrzną potrzebę i traktuje ten dom jako „swój”, ultimatum było oddzielenie się od teściowej-ona mieszka na parterze. Teściowa cały czas mnie poprawiała, nie liczyła się z moim zdaniem-ona zawsze wiedziała i robiła wszystko lepiej, mąż nigdy nie stawał po mojej stronie. Mamy dzieci 12 i 7 l. Mąż 6 lat temu założył działalność, ja zostałam w domu, zaczął późno wracać, ale zawsze była teściowa chętna do pomocy z opieką nad dziećmi..3 lata temu odkryłam roczny romans z 15 lat młodszą od niego panienką, został z nami, znajomość jednak jeszcze 4 miesiące kontynuował, pomagał jej finansowo… Nie czuł sie winny, mówił, ze to ja narzekałam, prosząc go np. o pomoc w ogrodzie,domu, odrobienie lekcji z dziećmi..Teraz zaczęliśmy chodzić na terapię, ale jest on chłodny, nie okazuje mi uczuć, praktycznie nie mówi mi o swoim życiu.
Po zdradzie powiedział, ze zostaje bo mamy dzieci i dom, że wygasło uczucie, że na to nie ma lekarstwa, nie wyobraża sobie wyjścia ze mną we dwoje..Nie okazuje mi uczuć, na dzień kobiet dostałam kwiaty i wino, on spędził wieczór w 2 pokoju..nie ma ochoty mnie przytulać, sex..-nie pamiętam kiedy był.
Najważniejsza dla niego jest praca, spotkania z kolegami-co jest rzadkością, ale żadnego nie przepuści, wymarzony samochód, pomoc innym nawet w weekendy, a dla mnie jest obojętny, nie mówi mi komplementów, jak proszę o pomoc w domu nie ma czasu, a później mówi, ze robił przecież inne rzeczy, ze mu wmawiam że nic nie robi..od razu się denerwuje i wymienia co robił-że wmawiam mu, ze nic nie robi, a przeciez kilka lat temu np. pokój malował czy zrobił zakupy.. Zaproponował mi wyjazd bez dzieci na weekend, ale nie było dobrej atmosfery -to nie pojechaliśmy..
Ja nie potrafię przestać wypominać zdradę, jestem pokrzywdzona, zrobiłam z siebie ofiarę.Czekam na męża, któremu na mnie zależy..
Czy on jest narcyzem? czy takie zachowanie może się zmienić?
Nie wiem, czy on jest narcyzem. Czy takie zachowanie można zmienić? Wszystko zależy od wewnętrznej motywacji – chęci na zmianę. Napisała Pani, że on został z Panią dla dzieci i domu. Czy zatem został dla Pani? Pisze Pani również o terapii, i tutaj moje zaciekawienie, skąd ta decyzja, jeśli został dla dzieci i domu? Co takie on chce zyskać dzięki terapii? Skąd decyzja o uczęszczaniu na nią? Warto zastanowić się również nad tym, co sprawia, że Pani wciąż chce z nim być? Co takiego jest w mężu, że dalej chce Pani związku z tym mężczyzną? Może te pytania posłużą refleksji nad tym, co dalej.
Trafiłam na ten blog wpisując w Google 'tęsknię za toksykiem’. Jest mi tak ciężko, że czasem mam myśli, aby po prostu odejść. Minęło 7 miesięcy, jestem w toku terapii, a uczucia wciąż te same. 3 lata związku z toksycznym bądź narcystycznym mężczyzną. Nie potrafię przyjąć do swiadomosci, że on taki był. Nie umiem samej sobie wytłumaczyć, że to było złe. Na początku wszystko było idealnie, byłam najważniejsza, najlepsza, naj w każdej kwestii. Był mną zafasynowany, miał plany. Pisał, dzwonił, przyjeżdżał, zabierał na randki. Mówił, że mnie kocha, że jest ze mną najbardziej szczęśliwy w całym swoim życiu nigdy nie był tak zakochany. Czułam się przy nim jak księżniczka. Obiecał mi, że mnie nie zrani, że mogę mu zaufać, że mam przestać się bać. Pierwszy zgrzyt był po 3 miesiącach kiedy to okazało się, że on nie ma 'zamkniętych’ poprzednich drzwi. W jego sypialni znalazłam ubrania jego eks. Zgrabnie wytłumaczył mi, że to zakończone, że ona po prostu nie zabrała swoich rzeczy. A ja głupia uwierzyłam. Spotykaliśmy się dalej, a oni widywali się w weekendy kiedy ja byłam na studiach… Odwoził ją, pili razem kawki i kto wie co jeszcze robili. Robiłam mu o to straszne wymówki natomiast on mówił mi,, że jestem za bardzo zaborcza, za bardzo zazdrosna i w związku z tym oraz w związku z podejrzeniem ciąży u mnie (ja zawsze miewałam opóźnienia, wiedziałam, że to nie ciąża, ale on był przekonany, że mi chodzi o majątek i pieniądze) on potrzebuje dwóch tygodni przerwy, musi to wszystko przemyśleć gdyż powinien być z kimś, kto jest pewny. Płakałam, prosiłam go aby tak nie robił, że ja nie chce mieć z nim dziecka, że odtąd będę się zabezpieczać. Między nami była duża różnica wieku 19stu lat. Ja 32 gdy go poznałam on po 50. Jego propozycje przerwy odebrałam jako chęć powrotu do jego byłej od ubrań w szafie. Zerwałam znajomość. Skontaktowałam się z jego eks z zapytaniem czy oni są razem ponieważ nic mi nie wytłumaczył. A ja rozpaczliwie pragnęłam poznać motywy jego decyzji. Nie otrzymałam jasnej odpowiedzi. Między mną a tamta kobietą po kilku miesiąch doszło do konfliktu. Zauważyłam, że snuje intrygi, okropnie obrobiła mu tyłek do mnie, a sama chodziła do niego udając niewiniątko, licząc na to że wróci do niej. Wiem, że on pokłócił się z nią o mnie, ona bardzo źle wypowiadała się o mnie w jego onecnosci. Po 3 miesiącach zaczął zaczepiac mnie na komunikatorze. I tak od słowa do słowa zeszliśmy się. Znów było cudownie. Pierwsze dwa miesiące były takie normalne. Do czasu kiedy sprawdziłam jego telefon. Okazało się, że ma profil na portalu randkowym. Mnóstwo rozpoczętych konwersacji. Pewnej niedzieli dzwoni, że jedzie do kuzyna kiedy on z rodziną ma średnie kontakty. Czułam intuicyjnie że kłamie. Luty, śnieżyca, a co okazało się był na randce z Panią Wiola. Dużo pił, alkohol w weekend to norma w ramach odstresowania. Wychodził gdzie chciał, jak chciał i kiedy chciał. Nie pytał o nic mnie. Czy mam ochotę wyjść z nim, czy za mną zaczeka,cokolwiek. Krytyka na porządku dziennym, nie tak się ubrałaś, ten obcas jak u babci, masz zbyt mocny makijaż lub jak ty wyglądasz. Bo moja eks ubierała się tek że każdy oglądał się za nią na ulicy. Brak empatii również. Kiedy mówiłam, że coś mi dolega krytykował to, że ja ciągle jestem chora, że nic w domu nie robię tylko leżę. Że mu nie sprzątam, nie piorę nie gotuję. Kiedy cokolwiek zrobiłam wszystko było źle, a nie mam dwóch lewych rąk. Potrafię zadbać o dom. Wiola była pierwszą, kolejną byłam ja pod pseudonimem Katarzyna. Pisał ze mną na badoo, że mnie nie kocha, że to co teraz między mną, a nim jest wisi na włosku, że nic nas nie łączy. Kiedy czytałam to w pracy nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Powiedziałam mu o tym wszystkim zrzucając wine na jego eks, że to ona przysłała mi screeny rozmow i to ona go wkręciła. Wiem, że to chore, że sprawdzałam mu telefon, że podszyłam się pod inną, aby sprawdzić czy umówi się ze mną. Może to na byłam toksyczna? Wyparł się wszystkiego w żywe oczy. Mówił, że to jest spreparowane. Cały czas to wszystko działało na zasadzie on sobie, ja sobie. Czasami spędzaliśmy po południa razem wybierając się gdzieś niedaleko. Najczęściej wtedy pił. Przy mojej rodzinie potrafił świetnie grać jak mnie kocha, całować mnie po recach, a w domu był zupełnie inny. Nigdy nie mogłam na niego liczyć. Zawsze pomagał we wszystkim sąsiadce, mnie nie. Cokolwiek psuło się w domu to była moja wina. Dwukrotnie rozwiedziony, z dwoma synami z jednego związku i z córką z drugiego z którą nie utrzymuje kontaktu do dziś. Kolejną kobietą była Elżbieta z żagli. Miał zaplanowany wyjazd nad morze. Oczywiście uprzedził mnie o braku zasięgu bo będzie żeglował. Ta Pani dzwoniła, smsowala, przepraszała go za coś bo to ona zawsze wszystko psuje… Kiedy to zobaczyłam byłam oszołomiona. Kiedy w niedzielę wrócił z randki z nią zrobiłam mu awanturę bo wiedziałam, że był nie tam gdzie mówił, a poza tym oboje byli jednakowo aktywni na whatsapp. To co przeżyłam to był dramat. Nie mogłam jeść, miałam odruchy wymiotne i drżałam w środku. Kiedy wrócił poklocilismy się, chciał zerwać, ale ja zaczęłam płakać i prosić go aby tego nie robił. Że ja już nie będę taka zazdrosna. Pokazał mi whatsapp ale tylko smsy które pokasował, w połączeniach o które zapomniałam w emocjach zapytać, była o tej porze o której nie było go w domu. Kiedy próbowałam podejmować jakiekolwiek rozmowy milczał. Nie tłumaczył się z niczego. Moje łzy, mój żal i prośby, aby się zmienił, pytania czego mu we mnie brakuje nic nie dawały. Nic na niego nie miało wpływu. Zawsze to ja za długo spałam, za długo byłam w łazience, źle wstawiałam pranie oraz jeździć autem to bym chciała, ale w nim nie sprzątam (jego autem jeździłam okazjonalnie) traktował mnie bardzo protekcjonalnie. Dużo rzeczy zapomniałam, ale nigdy nie mogłam na niego liczyć zawsze to on był najważniejszy, miał gdzieś moje potrzeby, uczucia. Twierdził, że kto by mnie chciał, kto by ze mną wytrzymał. Zawsze każda sytuacja zapalna była przekręcona tak, że to ja go za wszystko przepraszałam obiecując poprawę. Zaczęłam wątpić w swoją rozsądną ocenę rzeczywistości. Wątpię do dziś w swoją normalność. Kiedyś powiedział mi żebym się w nim nie zakochiwała ponieważ on potrafi kochać wyłącznie siebie, nikogo innego. Bardzo często pił. Każdy weekend wolne dni to było drinkowanie. Bywał wobec mnie opryskliwy pod wpływem alkoholu. Wyganiał mnie z domu, mówił, że traktuje jego dom jak hotel. Nie dzwonił już od dawna, nie smsował jak kiedyś. Kiedy czegoś potrzebował wiedział jaki mam numer telefonu. Wiem że byłam bardzo zazdrosna i żałuję tego. Czasami mówiłam coś pod wpływem emocji i też tego żałuję. Pewnie to wszystko to moja wina jak mówił. Praktycznie ciągle o wszystko był zły. A ja starałam się wszystko traktować z przymrużeniem oka. Żartowałam, śmiałam się. Czasami mam wrażenie, że on po prostu ze mnie kpił, że ma taką nawniaczke obok. Na trzy miesiące przed naszym rozstaniem jego syn popełnił samobójstwo. Starsza tragedia. Wspierałam go byłam obok, dosłownie ocierałam jego łzy z policzków. Pilnowałam aby jadł, aby sobie nic nie zrobił. Wysłałam go w końcu do lekarza po antydepresanty miał problemy ze snem. Zaczął być bardzo nerwowy. O wszystko krzyczał, uderzał pięściami o stół. Mówił że przeze mnie wszystko mu z domu ginie. Że nie może znaleźć żadnych dokumentów. Był bardzo nerwowy jak nie on. Jednej niedzieli pojechałam do niego, a on pufał z oburzeniem, że jestem. Kazał mi wracać do swojego domu bo nie daje mu spać. Zostawiłam go samego na 5 dni. Miesiąc po tej tragedii. Mam o to do siebie ogromne pretensje, ale też miałam tego dość. Dwa tygodnie przed naszym rozstaniem mieliśmy pojechać razem nad jezioro. W niedzielę. Mówiłam mu wcześniej, aby nie pił. W sobotę wracał pijany z miasta i zaszedł do innej sąsiadki na grilla (zawołany przez tą której regularnie pomaga). Nie odbierał ode mnie telefonow od 21 w sobotę do samego rana. Przestraszona pojechałam do niego. Okazało się, że śpi, a na pytanie gdzie był rozmarzonym głosem odpowiada, że u sąsiadki. Od śmierci jego syna ja byłam w trakcie badań, miałam podejrzenie stanu nowotworowego. Powiedziałam mu o tym ponieważ były to kwestie ginekologiczne po czym on powiedział, że to wszystko co teraz mam mam na swoje własne życzenie. Sama chciałam z nim być. Powiedział no to teraz pozamiatane. Kazał mi zabrać swoje rzeczy, a on jak w każdą sobotę rano pojechał na wieś do drugiego domu w którym powiesił się jego syn. Kiedy pierwszy raz mówił o rozstaniu powiedział mi, że ja mam z nim niedobrze. Że mnie okłamuje, że ja jestem dla niego za dobra, za mloda i za ładna. Że mogłabym stworzyć normalną rodzinę, a on po tym co się stało chce być do końca życia sam. Że on już najadł się życia. Powiedziałam że go nie zostawie a on odparł, że zrobi tak, że go znienawidzę po czym poszedł spać. On nigdy mnie nie przytulał, przez całe 3 lata przytulil mnie na moją prośbę kilka razy. Zawsze narzekał, że przeze mnie nie może się wyspać. Odeszłam, zabrałam swoje rzeczy bo powiedział że i tak mnie nie wspusci jak przyjadę, że zamknie drzwi na zamek do którego nie mam klucza. Wrzucił mnie na czarną listę w telefonie. Tydzień po rozstaniu ze mną szedł przez miasto ubrany od stóp do głów na biało z sąsiadka u której byl na grillu. Byłam w szoku. Rozesmiany. Szczęśliwy. Szli do ogródka przy kanapie. Podeszłam do nich i powiedziałam, że gratuluję mu szybkiego pocieszenia się, a pani poleciłam przebadać się… Po czym odeszłam ale wróciłam. Gotowało się we mnie z emocji. Podeszlam usiadłam przy ich stole i szeptem pytałam ile to trwa? Czy już to za mnie było? Zwyzywałam go okropnie przez smsy za to wszystko. Miałam taką nadzieję, że o tyle starszy człowiek da mi stabilizację emocjonalna. Jestem atrakcyjną kobietą, zarabiam na siebie, pracuje, studiuję i myślałam, że to co jest między nami zostanie tak do końca, że on w końcu zrozumie, że ma przy sobie normalną kobietę. Później jeszcze dzwonił s wyjaśnieniami kiedy napisałam mu ze najlepiej gdybym zrobiła to samo co jego syn. Powiedział mi że to wszystko przez to, że zostawiałam kubek na stole, jeansy pod pralką (krzyczał, że wstawiam pranie nie wtedy gdy trzeba) i nie splukiwalam prysznica. Poza tym moja chora zazdrość. Niejednokrotnie usłyszałam, że jestem wariatką ze powinnam się leczyć i mam nierówno pod sufitem,a on ma mnie dość. Obwiniam siebie o wszystko. Uważam do dziś, że gdybym była inna? Lepsza? Zrobiła to co proponował mi w łóżku to pewnie by został…? I to odwieczne pytanie dlaczego akurat zostawił mnie po śmierci syna? Dlaczego na starszą ode mnie sąsiadkę.? Czy to jest moja wina? Czy on jest narcyzem? Ja wylądowałam z depresją, a on bawi się w najlepsze z nową starą (kiedyś już z nią był) jego słowa wciąż brzmią mi w uszach, że kiedy byłam w jego domu to źle się ze mną czuł z moją obecnością w jego domu, że po śmierci syna postawił wszystko na jedną kartę. Czy to ja byłam toksyczna w tej relacji? Czy on był narcyzem? Są pewne kwestie które przemawiają na tak. I dlaczego on dla niej jest lepszy niz dla mnie, dlaczego dla niej chciał, a dla mnie nie. To ja byłam przy nim w jego najgorszym momencie życia, to ja go wspierałam. Opisałam to bardzo długo i bardzo chaotycznie. Nie potrafię się z tego wyrwać, tak bardzo za nim tęsknię choc wiem, że nie powinnam. On mnie nie żałuję. Nie wspomni jedną myślą. Dużo rzeczy zapomniałam i nie napisałam. Czuję jakbym umarła za życia. W tygodniu trzyma mnie praca a w weekend które spędzaliśmy razem nic mnie nie trzyma. Totalna apatia. Z łóżka nie mogę zejść. Przepraszam za błędy. Pozdrawiam, Asia
Bardzo mi przykro, że taka sytuacja wystąpiła w Pani życiu. Choć trudno mi wspomóc w krótkim komentarzu, to wspieram myślami. Przesyłam mój kolejny artykuł: https://psychologiazycia.com/poza-mna-czyli-jak-przestac-tesknic-za-toksycznym-czlowiekiem/ Może on będzie dla Pani pomocny.
Narcyzm – jedna z cech mrocznej triady
Dokładnie tak.
ja po ponad 50 latach zycia dowiedzialam sie dzieki internetowin ze zylam i wychowalam 2 dzieci z narcyzem. kiedy czytam wasze przypadki wydaje mi sie ze moj narcyz jest typowy ksiazkowy , jego nie mozna zmienic , chyba ze stanie sie cud . Zawsze mna manpulowal tak inteligentnie ze nie zauwazam nawet tego ze klamal na prawo i lewo a ja ciagle probowalam sie poprawic y\. Gdynym wczesaniej wiedziala o takich potworach poki dzieci byly male , bym zrobila seperacje. Kobitki nie dajcie sie poki nie jest za pozno. Mam czasmi wrazenie\e ze wolalabym miec alkoholika bo czesto slychac ze alkoholik potrafi rzucic to diabelstwo.,